Ministerstwo Finansów wpisało ten pomysł w opublikowaną we wtorek Aktualizację Programu Konwergencji. Przepis o 30-krotności mówi, że roczna podstawa składek nie może być wyższa niż 30-krotność prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej na dany rok. W tym roku jest to 142 950 zł - powyżej tej kwoty najlepiej opłacani pracownicy nie płacą już składek.
Ma to uniemożliwić sytuację, w której dziś dobrze opłacany człowiek odłoży na tyle dużo środków, że jego przyszła emerytura będzie za bardzo obciążać ZUS.
Jest jednak druga strona medalu. Zniesienie limitu może dać budżetowi tu i teraz dodatkowe 5,1 mld zł netto. Zysk nie będzie jednak bezpośredni - po prostu FUS będzie potrzebował dotacji budżetowej zmniejszonej o taką kwotę.
Jak tłumaczy Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, dzięki temu będzie więcej pieniędzy na realizację nowych obietnic wyborczych PiS. - To są konsekwencje planów rozdawniczych. Widzę, że rząd działa jak w amoku - mówi w rozmowie z money.pl.
Kaźmierczak tłumaczy, że "piątka Kaczyńskiego" może pociągnąć za sobą konieczność zadłużania kraju i podnoszenia podatków. A jedną z niebezpośrednich form podnoszenia danin jest właśnie zniesienie limitu 30-krotności. Przez ten pomysł 350 tys. najlepiej zarabiających zapłaci nawet kilkukrotnie wyższe składki niż obecnie.
- Agresywne formy pobierania podatków źle się dla rządu skończą. Ludzie będą się starali unikać płacenia tych podatków, w konsekwencji budżet może stracić - wyjaśnia Kaźmierczak. - Druga kwestia do potencjalne mocniejsze zadłużanie kraju. Jest bardzo dużo chętnych na to, żeby pożyczyć Polsce pieniądze. To łakomy kąsek dla spekulantów, którzy pożyczą nam środki, a potem będą chwiać kursem złotego - dodaje.
- Te obietnice w przyszłości straszliwie obciążą budżet, tylko nikt się tym teraz nie interesuje - kwituje Kaźmierczak.
Na "nie" jest także rzecznik "Solidarności" Marek Lewandowski. - Jeśli zostanie zniesiony, 350 tys. osób o wysokich dochodach zmieni status swojego zatrudnienia z formy kodeksowej na inne formy - wyjaśnia w rozmowie z money.pl. Innymi słowy i w uproszczeniu: pracownicy dziś zatrudnieni na umowach o pracę przejdą na samozatrudnienie.
Będzi i drugi efekt. - Zniesienie tego limitu spowoduje też skokowy wzrost wypłacanych w przyszłości składek, co będzie skutkowało dużym rozwarstwieniem w emeryturach - dodaje.
O zniesieniu limitu było już gorąco w zeszłym roku. Już wtedy i pracodawcy, i związkowcy byli przeciwni temu pomysłowi.
Pomysł w listopadzie 2018 r. został odrzucony nawet przez Trybunał Konstytucyjny. Faktem jednak jest, że tamta ustawa przepadła za sprawą "wątpliwości faktycznych i prawnych" dotyczących głosowania w Senacie. Sędziowie TK nie zajmowali się jego treścią. Już wtedy mówiło się, że rząd zapewne będzie jeszcze próbował przeforsować zniesienie limitu. Miało to jednak nastąpić dopiero po wyborach.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl