To największa inwestycja polskiego startupu w historii. Wywodząca się z Polski grupa DocPlanner, właściciel serwisu ZnanyLekarz.pl, pozyskała 20 mln dol. od inwestorów. I kupiła hiszpańskiego konkurenta - firmę Doctoralia. Razem stworzą największy na świecie serwis do zamawiania wizyt u lekarzy. Jak zapewnia Mariusz Gralewski, twórca firmy grupa chce dzięki tej inwestycji mocniej wejść na rynek medyczny w Brazylii i Meksyku.
- Wizja idealnej opieki medycznej to szybki dostęp do lekarza, brak kolejek, a na dodatek łatwy chat lub nawet wideo rozmowa z lekarzem opiekującym się nami. To niesamowite, że w XXI wieku, gdzie jest to banalnie proste, wciąż tego nie ma. Żadna z tych rzeczy na szeroką skalę nie działa. Większość startupów na rynku medycznym jest albo bardzo mała albo przegrywa. Robią super rzeczy, ale to nigdy nie wchodzi na masową skalę. My chcemy to zmienić - tłumaczy Mariusz Gralewski, założyciel firmy.
Grupa DocPlanner.com już teraz działa w 25 krajach. W Polsce należy do niej serwis ZnanyLekarz.pl, który umożliwia pacjentom wymianę opinii o lekarzach oraz przede wszystkim szybkie umówienie się na wizytę przez internet.
Polska firma właśnie poinformowała, że kupiła jednego z większych konkurentów - wywodzącą się z Hiszpanii firmę Doctoralia. Do tej pory była numerem trzy na rynku zamawiania usług medycznych online. Firma jest wiodącym graczem w Hiszpanii i Ameryce Łacińskiej, głównie w Brazylii i Meksyku. Gralewski nie chce zdradzić, ile dokładnie jego firma wydała na zakup. Doctoralia to firma wielkością podobna do polskiej grupy DocPlanner.
- Doctoralia, choć podobna wielkością i wartością, to jednak zupełnie inna firma niż nasza. Nie sprzedaje usług, w zasadzie wszystko zautomatyzowali. Jeżeli chodzi o produkt to są mistrzami. Masę rzeczy zrobili zdecydowanie lepiej od nas. Obie firmy doskonale uzupełnią się geograficznie, każda ma wspaniały zespół - tłumaczy założyciel i jednocześnie prezes grupy. Obie firmy czeka teraz integracja. Jak zdradził Gralewski, rozmowy trwały ponad dwa lata, dopiero w ostatnim czasie udało się dokończyć transakcję.
Skąd pieniądze na transakcję? W tym samym czasie firma otrzymała kolejną rundę finansowania - tym razem 20 mln dolarów. Pieniądze tym razem wyłożył między innymi międzynarodowy fundusz inwestycyjny Target Global. Oprócz tego fundusze wyłożyły Enern Investments i EBRD - obie firmy to fundusze inwestycyjne.
W czterech rundach finansowania DocPlanner.com do tej pory zebrał od inwestorów 34 mln dolarów, czyli w przeliczeniu 132 mln zł. I jak zapewnia Gralewski, to najprawdopodobniej nie jest koniec.
Na co firma pozyskuje tak duże środki? Koszt pozyskania jednego lekarza to od 1 tys. do 1,5 tys. zł. W tej kwocie znajduje się głównie marketing, materiały szkoleniowe dla rynku medycznego i koszt prowadzenia działu handlowego. Co zyskuje lekarz w tym układzie? Pacjentów i oprogramowanie do umawiania. - To zaskakujące, ale większość lekarzy korzysta jeszcze z papierowych kalendarzy - dodaje założyciel.
Po zakupie polska grupa jest już liderem m. in. w Turcji, Polsce, Hiszpanii, Czechach. Jak wyjaśnia Gralewski największy potencjał wzrostu ma Brazylia i Meksyk. Dzięki transakcji polska grupa może mocniej rozwijać się na tych rynkach.
W tej chwili serwisy grupy (po połączeniu) odwiedza miesięcznie ponad 17 mln pacjentów, a w bazie jest 18 tys. aktywnych lekarzy. Informacji ogólnych o lekarzach w połączonej bazie serwisów będzie ponad 5 milionów. Baza zarejestrowanych użytkowników wyniesie ponad 3 mln osób. - Mamy ambicję stać się największą platformą usług medycznych na świecie. Obecnie kładziemy największy nacisk na budowanie silnej globalnej obecności w Polsce, Turcji i Włoszech - mówi Gralewski.
Jak planuje dalej rozwijać się DocPlanner? - Każdego miesiąca dochodzi do 4 mld konsultacji lekarskich w Europie, a z tego mniej niż 1 proc. jest realizowana przez sieć. To jest ogromny potencjał do wzrostu - tłumaczy Gralewski.
W kolejnych trzech latach firma nie planuje dalszej ekspansji w nowych krajach. Rynki, na których już jest, są na tyle duże, że chce się skupić tylko na nich. Gralewski zdradza, że wejście na giełdę w ciągu najbliższych 3-6 lat jest bardzo prawdopodobne.
Jak zapewnia właściciel, firma powoli zaczyna myśleć o innych gałęziach medycyny, w tym na przykład o turystyce medycznej. - To naturalna droga. Ale wszystko po kolei. Firma, gdy jest na etapie wzrostu, powinna skupić się tylko na jednej działce. W innym wypadku dramatycznie spadają szanse na powodzenie, więc o wszystkim będziemy myśleć w swoim czasie - mówi Gralewski.
Podczas spotkania z pracownikami, które odbyło się chwilę przed konferencją prasową, Gralewski ogłosił, że dostaną oni akcje firmy. Na razie trwają dyskusje, w jakiej formie się to odbędzie.
- Z punktu widzenia gospodarki to ciekawy ruch. To jest jeden z elementów, który spowodował, że Dolina Krzemowa tak bardzo odskoczyła reszcie świata. Szybko zaczęli się dzielić zyskami i inwestować dalej. W Polsce pracownicy rzadko myślą takimi kryteriami, częstą chcą pieniądze tu i teraz - wyjaśnia Gralewski.
to największa inwestycja polskiego startupu do tej pory.