W ciągu trzech godzin polskie studio zebrało 40 tysięcy funtów na realizację planszowej wersji gry "This War of Mine". Obecnie na koncie akcji jest już ponad 400 tys. funtów, czyli ponad 2,3 mln zł. W ciągu dwóch lat niewielkie studio Awaken Realms stało się jednym z czołowych graczy na światowym rynku akcesoriów gier bitewnych, firmą z ambicjami na miarę sukcesu "Wiedźmina". A zrodziło się w podwrocławskiej piwnicy.
"This War of Mine", planszowa gra z dwunastoma, 32-milimetrowymi figurkami, kartami i żetonami oparta została na licencji popularnej gry komputerowej polskiej firmy 11 bit. Pomysłodawcą projektu jest Michał Oracz, który zaproponował wspólną produkcję gry studiu Awaken Realms. W projekt zaangażowany został także Jakub Wiśniewski, tłumacz polskich gier planszowych branżowych, książek i komiksów.
Tak jak pierwowzór, gra osadzona została w realiach współczesnego, obleganego miasta. Celem jest przetrwanie grupy cywilów w warunkach wojny. Zadaniem nie będzie jednak tylko walka, ale zbieranie wszystkiego, co przydatne, handel, ulepszanie schronienia. Nie obejdzie się też bez podejmowania naprawdę trudnych decyzji i rozstrzygania dylematów moralnych. W sumie gracza czeka ponad tysiąc unikalnych przygód.
To nie pierwszy sukces wrocławskiego studia na serwisie crowdfundingowym Kickstarter. Finansowanie społecznościowe pozwoliło wspólnikom w pasji i biznesie Marcinowi Świerkotowi i Adrianowi Konarskiemu wydać ich autorską grę figurową "The Edge".
- Udało nam się zebrać 50 tysięcy funtów. To była wystarczająca kwota, aby zrobić grę na najwyższym poziomie, tak jak sobie ją wymarzyliśmy – mówi Świerkot. Wówczas na projekt zrzucało się około 600 osób. Ich nowy projekt wsparło ponad 6,3 tysięcy osób. O fenomenie figurowego biznesu pisaliśmy w reportażu "Demony rodzą się we Wrocławiu".
Działanie platformy jest dość proste. Na Kickstarterze określa się cel zbiórki i minimalną kwotę konieczną do realizacji pomysłu. W zamian za drobne wpłaty donatorzy otrzymują produkt w niższej cenie niż późniejsza cena rynkowa albo produkt poszerzony o inne profity, np. kolekcjonerskie zestawy, figurki, koszulki itp.
Studio przygotowało również 50 prototypowych zestawów i rozesłało grę do testów różnych recenzentów na całym świecie.
Kampania na Kickstarterze ruszyła 10 maja i potrwa do końca miesiąca. Cegiełka na rzecz powstania gry warta jest 50 funtów, czyli około 280 złotych. Za tę kwotę ofiarodawca otrzyma własny egzemplarz gry i gadżety. Dodatkowo Awaken Realms przygotowało ręcznie malowane minidioramy. Te małe dzieła sztuki są specjalnością wrocławskiego studia.
- Stworzenie takiej figurki spokojnie może zahaczać o fotorealizm. To, co tu robimy, to małe dzieła sztuki i tak też są traktowane przez wielu kolekcjonerów - zapewnia Świerkot.
Biznes narodził się piwnicy
Zaczęło się od pasji Adriana Komarskiego, który składał figurki do gier bitewnych, potem je malował i sprzedawał na eBay-u. Zaraził nią swojego kolegę Marcina Świerkota, z którym postanowił założyć własny biznes figurkowy na znacznie większą skalę niż piwnica w podwrocławskim domu.
Świerkot był dziennikarzem w portalu ekonomicznym, pisał o gospodarce, giełdzie i biznesie. W końcu postanowił założyć własny. Porzucił pracę dziennikarza na etacie, aby zająć się malowaniem figurek. - Zanim wszedłem w ten biznes, musiałem zweryfikować wiele swoich głupich pomysłów, z czasem skreślić część nierealnych wizji. Nim odszedłem z redakcji, pracowałem na połowę etatu, chciałem mieć zabezpieczenie – wspomina początki.
Dziś średnie zamówienie warte jest tyle, ile te dwa lata temu wynosił budżet zakładowy ich firmy, a przychody z biznesu przekroczyły milion złotych. Ich studio mieści się we wrocławskim galeriowcu, dosłownie u stóp najwyższego wieżowca Dolnego Śląska. To tu rodzą się pomysły, powstają projekty 3D oraz malowane są figurki przez zespół absolwentów Akademii Sztuk Pięknych.
- Zdecydowaliśmy się na dość mało popularny startup produkcyjny. Większość młodych przedsiębiorców marzy o powtórzeniu sukcesu Zuckerberga i jego Facebooka, inwestując głównie w działania w internecie. My zdecydowaliśmy się na coś zgoła innego – opowiada Świerkot.
Źródło: Awaken
Głównym filarem firmy jest studio malowania figurek, a osobnym bytem w ramach spółki gra The Edge, na potrzeby której wytwarzają autorskie figurki, oraz planszowa wersja This War of Mine.
Łatwy dostęp do klientów zza granicy za pomocą internetu dał im całkiem niezłą podstawę do stworzenia sprawnie funkcjonującego biznesu. Dotarli do fanów z całego świata. - Naszym wiernym klientem jest na przykład Anglik, który prowadzi jeden z największych sklepów z gorsetami, z Australii skontaktował się z nami właściciel firmy produkującej i dystrybuującej na cały świat gaśnice, figurki kupował również sekretarz szwedzkiej Partii Piratów – wylicza Świerkot.
Ambicje studia Awaken Realms nie kończą się na sukcesach figurowych gier planszowych. W planach jest również gra komputerowa. - Zawsze chciałem zrobić grę komputerową – wzdycha Marcin Świerkot. Marzy mu się Awaken Realms w jednym szeregu z CD Projekt, City Interactive czy Techlandem.
- Takie mam nadzieje i plany na przyszłość i to tę bliższą niż daleką - dodaje. - Gry komputerowe to tylko inne medium, zasady prowadzenia biznesu są bardzo podobne. Liczy się przede wszystkim ciekawy pomysł na fabułę - przekonuje i po chwili dodaje: No i to tam, w świecie gier komputerowych, są znacznie większe pieniądze i możliwości - zaznacza.