W przyszłym roku globalna agencja indeksowa FTSE Russell przesunie Rumunię do grupy gospodarek wschodzących (awans z frontier na secondary emerging). Decyzja zapadła po trzech latach analizy rumuńskiego rynku kapitałowego.
Pod uwagę brano m.in. szybkość dostępu do rynku dla inwestorów, wartości transakcji i wielkość spółek giełdowych. Dziś na bukaresztańskim parkiecie są 84 firmy, których kapitalizacja wynosi 36 mld euro.
Proste jak założenie spółki z o. o.
W Rumunii coraz odważniej rozpychają się polskie firmy. Przyciąga je wielkość rynku (20 mln mieszkańców), tempo wzrostu (5 proc. PKB w ubiegłym roku), który napędza konsumpcja i niska konkurencja w wielu obszarach. Niektórzy przedsiębiorcy porównują Rumunię do Polski sprzed 5-8 lat.
Według danych polskiej ambasady w Bukareszcie na koniec ubiegłego roku w Rumunii zarejestrowanych było 1099 firm z polskim kapitałem, a w sierpniu tego roku ten sam rejestr liczył już 1156 spółek.
- Połowa z nich to spółki z o. o., które należą w całości do polskich osób fizycznych i prawnych, druga połowa to przedsiębiorstwa z kapitałem mieszanym. Statystyki te nie obejmują jednoosobowych działalności gospodarczych. Przez różne ograniczenia prowadzenie biznesu w tej formie jest mało popularne, a na pewno mniej popularne niż w Polsce, i zarezerwowane główne dla przedstawicieli wolnych zawodów - wyjaśnia Szymon Wcisło z Romania Expo.
Jak wszystko wygląda od strony formalnej? Osoba, która chce założyć spółkę z o. o. zaczyna od rezerwacji nazwy. Kolejnym krokiem jest sporządzenie projektu aktu założycielskiego spółki oraz oświadczeń, jakie wspólnicy oraz członkowie zarządu muszą złożyć u notariusza (można to zrobić u polskiego prawnika).
Przed podpisaniem aktu przedsiębiorca musi mieć tytuł prawny do lokalu, tj. umowę najmu biura, hali produkcyjnej bądź magazynu. Umowę taką trzeba zarejestrować w miejscowym urzędzie skarbowym.
Po podpisaniu aktu założycielskiego trzeba otworzyć rachunek w jednym z rumuńskich banków, na który wspólnicy przelewają przypadające na nich części kapitału założycielskiego. Co ciekawe, minimalna ustawowa wysokość kapitału rumuńskiej spółki z o. o. to zaledwie 200 lei (ok. 180 złotych). W Polsce to 5 tys. zł.
Polskie firmy już tam są
W Rumunii obecne są m.in. Maspex, LPP, Asseco, Kruk, Smyk, Coccodrillo czy Dr Gerard.
Raiko Transilvania - firma Tomasza Kurcina - od 2014 roku sprzedaje w Rumunii rynny dachowe. Dziś kontroluje 3 proc. rumuńskiego rynku, którego wartość szacuje się na ok. 40 mln euro, a w przyszłości planuje wejść na rumuńską giełdę. Plusy prowadzenia biznesu w tym kraju?
– Mniej biurokracji. Przekształcenie spółki SRl (rumuński odpowiednik spółki z o. o. – przyp. red.) w akcyjną zajęło nam trzy tygodnie. W tym czasie mieliśmy już wpis w ORC (odpowiednik KRS – przyp. red.) o przekształceniu spółki. W Polsce byłoby to niemożliwe w takim tempie – mówi money.pl Tomasz Kurcin.
Inne udogodnienia - jak zauważa nasz rozmówca - to m.in. mniejsze problemy z pozyskaniem finansowania w bankach i prostsze podatki. – Rumuński system ułatwia start działalności. Małe i średnie firmy płacą VAT dopiero wtedy, gdy pieniądze wpłyną na ich konto. Do tego można płacić podatek obrotowy, który wynosi 1 proc. od przychodu, zamiast podatku dochodowego – zaznacza.
Bukareszt droższy od Warszawy
Bariery? Kurcin wymienia nieznajomość języka. Jak przyznaje, bez zatrudnienia prawnika samemu nie poradziłby sobie z przepisami. Z kolei dla przedsiębiorców, którzy planują zbudować spore zespoły, obciążeniem mogą być całkowite koszty zatrudnienia pracownika.
- Prawo bardzo sprzyja pracownikom i praktycznie nie daje możliwości zatrudnienia ich inaczej niż na umowę o pracę. Do tego ceny w ciągu ostatnich 2-3 lat znacząco wzrosły, a koszty życia są wyższe w Bukareszcie niż w Warszawie - komentuje dla money.pl Zuzanna Kurek z firmy Cornerstone Communications, która przygotowuje spółki do debiutu na giełdzie w Bukareszcie.
- Jednak przedsiębiorcy mówią nam, że i tak nie żałują wejścia na rynek rumuński, ponieważ koszty związane z ekspansją są stosunkowo niskie, biorąc pod uwagę potencjał rozwoju - dodaje.
W tym roku Cornerstone Communications zebrało kapitał dla dwóch spółek, które planują wejście na BVB, czyli bukaresztańską giełdę. Jednym z twórców firmy jest Ludwik Sobolewski – były prezes GPW, a w latach 2013-2017 także parkietu w stolicy Rumunii. W czasie jego kadencji kapitalizacja BVB wzrosła z 22,1 mld euro do 35,8 mld euro.
Ostatnio gruchnęła wiadomość, że Sobolewski dołączył do zespołu Beesfund – najstarszej polskiej platformy crowdfundingu udziałowego. Obowiązki? Między innymi ekspansja platformy właśnie na rynek rumuński.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl