Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|

Co można wymyślić w 24 godziny? Procter & Gamble zamknął inżynierów w fabryce pieluch i to sprawdził

8
Podziel się:

Globalny koncern zamknął grupę analityków, programistów i inżynierów w biurach nieopodal warszawskiej fabryki pampersów. Po co? W 24 godziny mieli wymyślić prawdziwe innowacje. W zamian mogli liczyć na wygraną lub propozycję współpracy z Procter & Gamble.

Co można wymyślić w 24 godziny? Procter & Gamble zamknął inżynierów w fabryce pieluch i to sprawdził

Co można wymyślić w 24 godziny? Chociażby oprogramowanie podpowiadające, jak rozmawiać z klientami w mediach społecznościowych.

Można również zaprojektować narzędzie, które na bieżąco bada media społecznościowe i ocenia, czy i jak oceniają firmę klienci. A w sytuacji kryzysowej szybko poinformuje o tym odpowiednie osoby. Poza tym w ciągu doby można wymyślić algorytm, który oceni, ile polubień zbierze wpis w mediach społecznościowych. Ale to tylko część pomysłów...

Hackhaton nie dla hakerów

Od piątku do soboty w warszawskiej siedzibie P&G trwał P&G Central Europe Open Data Hackathon. Czym właściwie jest hackaton? To na dobrą sprawę maraton projektowania i programowania w jednym. Nazwa powstała przez połączenie słów "hack" i "maraton". "Hackowanie" swego czasu kojarzyło się wyłącznie z cyberprzestępstwem, włamaniem do komputera innej osoby. Dziś jest zupełnie inaczej.

Najprawdopodobniej pierwszy "hackaton" zorganizował medialny koncern Yahoo w grudniu 2005 roku. Ale to dopiero Mark Zuckerberg, szef Facebooka zaczął otwarcie przekonywać kilka lat później, że "hackowanie" należy rozumieć jako budowanie czegoś na szybko. Uważał, że to sprawdzanie, jak daleko można przesunąć granice w bardzo krótkim czasie. Czym w dużym skrócie jest taka impreza? To okazja, by komputerowi pasjonaci, programiści, projektanci i analitycy spotykali się i w 24 godziny wymyślili coś zupełnie nowego. Coś innowacyjnego.

W 2010 roku na świecie zorganizowanych było zaledwie kilka takich imprez. Teraz są już ich tysiące. Hackatony wyrastają jak grzyby po deszczu, a sięgają po nie największe korporacje. Właśnie zrobił to koncern P&G w Polsce.

Nic nie może nas ograniczać

Motywem przewodnim imprezy było tworzenie rozwiązań technologicznych i programistycznych: aplikacji, wizualizacji, algorytmów na podstawie danych giełdowych, demografii, danych z serwisów społecznościowych, z wykorzystaniem technologii big data. Firma podzieliła się z uczestnikami częścią danych i zaprosiła do wyzwania. Chętnych było dwa razy więcej niż wolnych miejsc. Ostatecznie 75 szczęśliwców wybrano po sprawdzeniu ich dotychczasowych osiągnięć.

Na hackatonie P&G obowiązywały trzy zasady: nic nie może ograniczać kreatywności uczestników, na wykonanie zadania mają nie więcej niż 24 godziny, a wszystko jest zabawą i okazją do nauki. Na zwycięzców czekał czek o wartości 5 tys. zł i perspektywa dłuższej współpracy z firmą.

- W kilkanaście godzin ciężko stworzyć gotowy produkt lub dopracować do ideału pomysł i jesteśmy tego świadomi. Dlatego będziemy przyglądać się temu, jakie pytania zadali uczestnicy i jak próbowali znaleźć na nie odpowiedź - wyjaśniał WP money Janusz Dziurzyński, dyrektor P&G Global Business Services. - Na biznes, na dane patrzymy przez nasze korporacyjne okulary. Jesteśmy otwarci na nowości, mamy świeże umysły, ale przecież zawsze warto zrobić więcej. Stąd ta impreza. Po ogłoszeniu wyników wcale nie wyrzucimy tych prac do kosza i o nich zapomnimy. Będziemy się im przyglądać, być może z częścią osób będziemy dalej współpracować - dodawał.

150 stron badań

P&G to firma marek. W portfolio grupy są m.in. Always, AmbiPur, Ariel, Gillette, Lenor, Braun, Bonux, Venus, Tampax, Vizir, Oral-B, Pampers. Według badań koncernu prawie 90 proc. gospodarstw domowych w Polsce ma przynajmniej jedną markę z logo firmy w domu.

- Marki P&G są synonimem kategorii. W końcu wielu klientów nie ma w domu pieluch, tylko chodzą do sklepu po pampersy - zaczęła imprezę Małgorzata Rokita, dyrektor Brand Operations P&G na Europę Centralną. - Podstawowa misja to zrozumienie potrzeb konsumenta. Bez tego nie ma firmy. Chcemy zrozumieć, jak używa naszych produktów, czego potrzebuje, jak kupuje, jak konsumuje media. Dzisiaj jesteśmy w świecie informacji, ogrom danych jest na wyciągnięcie ręki. Ciągle zadajemy sobie pytanie, czy nasza firma je potrafi wykorzystać. I czy potrafi zrobić to lepiej niż konkurencja - dodawała Rokita.

A bez danych firma nie jest w stanie znaleźć odpowiedzi na kluczowe biznesowe pytania - jak wyglądać na półce lub jak prezentować się w sieci.

- Nie ma jednoznacznych odpowiedzi, po które można sięgnąć. I to nawet w firmach z wieloletnią tradycją, markami wiodącymi na rynku, często nawet synonimami produktów. Świat się zmienia. Kto zaśpi, przegra - mówiła Rokita.

Prawie 180-letnia firma bardzo dobrze pamięta czasy, gdy badania konsumenckie przyjeżdżały do lokalnych oddziałów w 150-stronnicowych książkach. Analiza takich danych była możliwa dopiero po przepisaniu rekordów ręcznie do komputerowych arkuszy kalkulacyjnych.

- Na początku lat 60 ubiegłego wieku firma zorganizowała promocję. Trzeba było połączyć 33 miasta najkrótszą drogą. Wygrany dostawał 10 tys. dolarów, co opowiadało ówczesnej cenie domu. Co najważniejsze, jako organizator nie znaliśmy jeszcze odpowiedzi na to pytanie - opowiadał David Dittmann z P&G. - Stan technologii i analizy danych sprawiał, że rozwiązanie tego z pozoru łatwego zadania zajęłoby miesiąc. I tak właśnie zaczęła się analiza w firmie - dodawał.

Źródło: P&G Central Europe Open Data Hackathon

Dużo kawy i napojów energetycznych

- Oczekiwania? Zaskoczcie nas - tak uczestnikom zasady zabawy wyjaśnił Janusz Dziurzyński. Niektórzy podeszli do problemu na poważnie. Zamknęli się w przygotowanych pokojach, rozrysowali na planszach działania. Inni do tematu podeszli raczej spontanicznie. - Pomysł? W końcu się zrodzi - odpowiadali, gdy rozmawialiśmy na samym początku imprezy.

W pierwszej godzinie zagadywałem m.in. do studentów z Politechniki Warszawskiej. Bartek jest już na czwartym hackatonie, nie przewiduje snu. Jak się przygotowywał? - Warto pamiętać, żeby nie imprezować chwilę wcześniej. Ale jak już skończę kodować to wracam do domu i kładę się spać na pół dnia - mówił, gdy na zegarze zostało 19 godzin do końca.

Kilkanaście godzin później wciąż siedział przy komputerach z kolegami. Nieco zmieniło się tylko jego otoczenie. Stolik z czystego stał się... mniej uporządkowany. Teraz był zawalony 20 pustymi butelkami po sokach, puszkami wypitego napoju energetycznego. Gdzieniegdzie walały się też puste butelki po wodzie i kubki po litrach kawy.

Źródło: P&G Central Europe Open Data Hackathon

Tak wyglądała większość stanowisk na godzinę przed końcem czasu. Dla "hackatonu" to norma. Na amerykańskich imprezach spotkać można jeszcze puste pudełka po pizzy. P&G uniknął problemu, zorganizował catering.

- Było kilka kryzysów, oczy robiły się ciężkie, ale mieliśmy już okazję przyzwyczajać się do tylu godzin nieustannej pracy - opowiada mi z kolei Łukasz, też student z Politechniki Warszawskiej.

Dlaczego tu jest? - To świetna okazja do poznania nowych osób, do poznania nowych metod pracy i podejrzenia dużej firmy. - wyjaśniał.

Z kolei Kinga z grupą studentów z Politechniki Wrocławskiej przyglądała się temu, jaki związek mają komentarze w mediach społecznościowych i wycena akcji firmy. Przyznają wprost, że ich pomysł nie jest jeszcze gotowy do wykorzystania w biznesie. - Ale kiedyś będzie! - zapewniała.

Przez 24 godziny nie spało tylko kilka osób

Ostatecznie jury zachwycił pomysł grupy czworga studentów z Akademii Górniczo-Hutniczej z Krakowa. - Zastanawialiśmy się, jak stworzyć przyjazny profil firmy w mediach społecznościowych. Każdy z nas wie, że są marki, które świetnie sobie radzą w sieci. Są też takie, którym idzie nieco gorzej, nieświadomie drażnią klientów. Chcieliśmy sprawdzić, jak rozmawiać przyjaźniej i milej - tłumaczy Anna Oślizło, studenta AGH.

Na zdjęciu zwycięska ekipa z AGH w Krakowie: Jakub Gwizdała, Anna Oślizło, Kacper Leśniak, Łukasz Ściga

Źródło: P&G Central Europe Open Data Hackathon

- Skupiliśmy się na analizie odpowiedzi na komentarze na poszczególnych profilach. Wnioski? Często jest tak, że klienci mówią własnym językiem, a firma zupełnie innym. Nie ma między nimi kontaktu. W naszej aplikacji administrator wkleja treść wiadomości i może sprawdzić, czy klienci w ogóle tak mówią. Okazało się, że klienci jednej z marek P&G wolą słowo "voucher" zamiast "kupon". Dla innej marki było zupełnie odwrotnie.

- Co było najtrudniejsze? Nie mamy jeszcze zbyt dużego doświadczenia. Przez sporą część imprezy się uczyliśmy, zupełnie na bieżąco. Atmosfera była tak fajna, że nie przejmowaliśmy się tym zupełnie - dodaje Oślizło. Przyznaje, że nad koncepcją pracowali przez kilka dni, gdy tylko organizator udostępnił próbki danych. Jury spodobało się zrozumienie działalności firmy i zastosowane techniki.

Ostatecznie - tylko kilka z 9 grup zaprezentowało gotowy produkt. Przez całą imprezę młodzi inżynierowi mieli okazję rozmawiać z polskimi informatykami z P&G. A ci na koncie mają już sporo sukcesów. Jedną z nich jest aplikacja mobilna Oral-B. Wykorzystuje technologię, by sprawdzać jak dobrze szczotkujemy zęby. Na dodatek aplikacja edukuje w zakresie higieny ustnej i przedstawia spersonalizowane opcje pielęgnacji jamy ustnej, które mogą być ustawione przez dentystę.

Polscy specjaliści koordynowali również inne projekty - w tym między innymi system planowania łańcucha dostaw do firmy. Ciężarówki z produktami i komponentami wyposażone są w szereg czujników. Do bazy trafia informacja o położeniu ciężarówki, temperaturze, wilgotności, oświetleniu, a nawet sposobie prowadzenia pojazdu (wszelkie wstrząsy lub ruchy towaru wewnątrz pojazdu są monitorowane).

Po co to wszystko? By idealnie dostosować zamówienia - nic nie leży w magazynach, a towar trafia szybko do klientów. Technologia ta jest już wykorzystywana w USA i obecnie jest wdrażana na Bliskim Wschodzie i w Afryce.

Partnerem artykułu jest Procter & Gamble

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(8)
WYRÓŻNIONE
WonzPO
8 lat temu
5 TYSIĘCY ZA INNOWCJE DAJĄCĄ MILIONY -KOLEJNI KOLONIALIŚCI SZUKAJĄ MURZYNÓW -a frajerów z polszy Peł(n)o
sfhdsfzvdff
8 lat temu
zdala pd tego chorego korpo
:))))
8 lat temu
"Przyznaje, że nad koncepcją pracowali przez kilka dni, gdy tylko organizator udostępnił próbki danych." czyli pewnie wiekszosc przygotowywala sie od roku , a nie przez 24h. sciema i tyle
NAJNOWSZE KOMENTARZE (8)
Skinhead
8 lat temu
Zalosni sa ci amerykanie na sile chca wygladac jak WAFFEN SS a tak naprawde sa zalosna podrobka. ORIGINAL JEST TYLKO JEDEN.
tom_killer
8 lat temu
Hmmm niby koncert globalny i to aż niemożliwe żeby oprócz zbierana danych do podejmowania decyzji o zachowaniu klienta przy półce czy w sklepie wcześniej nie dokonywał analiz słów, kolorów opakowań z wpisów na fb. Przecież już kilka lat temu robiliście ankiety przed organizacją promocji na fb pytając klientki, a potem mówiliście ich słowami w reklamach. Bardziej widzę to jako pomysł na zorganizowanie hackhaton'u i innego rozgłosu w sieci niż znalezienie nowych koncepcyjnych pomysłów.
gość
8 lat temu
Czyli reasumując najważniejszy jest chłyt materkingowy.
Rafal
8 lat temu
Consume
asd331
8 lat temu
Czy tylko mnie się wydaje że wszystkie pomysły jak na razie są do kitu, ktoś to kupi za duże pieniądze i wyrzucą w błoto kasę bo po paru dniach nie będzie się tego używało. A co do czasu to jest jedno wielkie oszustwo, oni nie powinni się w ogóle wcześniejszej przygotowywać tylko od razu jak odliczony zostanie czas to dopiero zacząć od zera, myślenie nad projektem itd. Powiem tak, zwykły szary człowiek ma lepsze pomysły niż często zespół niby jakiś intelektualistów, bo zazwyczaj tacy inteligenci pchają pomysły dla korpo by dorobić się milionów na sprzedaży jednej sztuki produktu. Będę krytykować takich oto ludzi nie ważne jak inteligentny jest bo taki człowiek zawsze szuka kasy i zdzierania z innych, niczym nie różnią się od takiego gostka co przychodzi po podpisy i potem kredyciki na niego bierze.