Żaden z unijnych krajów nie deleguje tylu pracowników co Polska. W 2014 wysłaliśmy do krajów UE ponad 400 tys. osób. Teraz ważą się ich losy. We wtorek rząd PiS zajmie się ustawą dostosowującą polskie przepisy do dyrektywy unijnej. Jeszcze ich nie przyjęliśmy, a już Komisja Europejska zapowiada zmiany. - Nasz kraj nie może się na nie zgodzić, wiele polskich firm może upaść - alarmuje rząd.
Zegar tyka. Dyrektywa w sprawie delegowania pracowników powinna zostać wdrożona we wszystkich państwach członkowskich do 18 czerwca 2016 r. Zmiany mają zabezpieczyć prawa osób, które pracodawca wysyła na pewien okres do pracy w innym państwie członkowskim.
Unijne przepisy mówią, że taka osoba jest pracownikiem firmy wysyłającej, czyli podlega przepisom kraju, w którym przedsiębiorstwo ma siedzibę. Jednak w kraju, gdzie wykonuje pracę, przysługuje jej zestaw podstawowych praw: maksymalne okresy pracy i minimalne okresy wypoczynku, minimalny wymiar płatnego urlopu wypoczynkowego czy minimalne stawki płacy wraz ze stawką za nadgodziny.
To właśnie nad przyjęciem tych regulacji pracuje właśnie polski rząd. Jak zapewniał wiceszef Ministerstwa Rodziny Pracy i Polityki Społecznej Stanisław Szwed, przyjęcie projektu przez rząd zaplanowane zostało na kwiecień.
- Podstawowa dyrektywa nie wprowadza radykalnych zmian. To głównie regulacje administracyjne, które nie będą miały negatywnego wpływu na polskie firmy - mówi money.pl Monika Gładoch z Pracodawców RP.
- Znacznie bardziej niepokojące są próby zmian w dyrektywie, to one mogą nam zaszkodzić najbardziej - ostrzega.
Komisja Europejska chce zmian
Dyrektywa podstawowa, określana jako 2014/67/UE, w praktyce oznacza, że przepisy państwa przyjmującego pracownika delegowanego dotyczą go w dość okrojonej formie - głównie w zakresie zdrowia czy bezpieczeństwa. A pracodawca wcale nie jest zobowiązany do zapłacenia pracownikowi delegowanemu więcej niż wynosi minimalna stawka wynagrodzenia ustalona przez kraj przyjmujący.
W Unii pojawił się więc wniosek rozszerzający świadczenia. - Od pierwszego dnia swojego urzędowania powtarzam, że musimy ułatwić mobilność siły roboczej i że musi ona funkcjonować w sprawiedliwy sposób - argumentuje Marianne Thyssen, unijna komisarz odpowiedzialna m.in. za zatrudnienie i mobilność pracowników. Komisja Europejska chce wprowadzenia zasady, zgodnie z którą ta sama praca w tym samym miejscu powinna być wynagradzana w ten sam sposób.
Chodzi nie tylko o stawkę podstawową, ale też premie, dodatki czy podwyżki płac związane ze stażem pracy. Ma to gwarantować, że pracownicy delegowani będą traktowani na takich samych zasadach jak pracownicy lokalni.
Przykład: Polak oddelegowany do pracy w Belgii oprócz płacy minimalnej wynoszącej od 13,379 do 19,319 euro za godzinę miałby zagwarantowany także dodatek za złe warunki pogodowe, dodatek za mobilność, dodatek za prace specjalne oraz dodatek na narzędzia.
Źródło: money.pl na podstawie danych Komisji Europejskiej
**Te zmiany uderzą w polskie firmy**
Wciąż nie ma jeszcze oficjalnego stanowiska rządu w sprawie zmian dyrektywy podstawowej, ale już pojawiają głosy krytyczne wobec nowych rozwiązań.
- Nasz kraj nie może się na to zgodzić, w tej chwili budujemy koalicję, żeby się obronić przed zmianą tej dyrektywy – przekonuje minister Szwed. Jego zdaniem proponowane zmiany niekorzystnie się odbiją na kondycji polskich przedsiębiorstw, podniosą koszty usług, a wiele polskich firm może upaść, bo nie będą w stanie wytrzymać konkurencji i warunków, które będą musiały spełnić.
- Jest takie niebezpieczeństwo – przyznaje w rozmowie z money.pl Monika Gładoch z Pracodawców RP. – Proponowane zmiany mogą spowodować, że delegowanie pracownika będzie za drogie.
Jak przypomina Wioletta Żukowska, ekspert do spraw prawa pracy, wzrost kosztów po stronie pracodawców w szczególności dotknie polskie firmy delegujące pracowników do państw tzw. Starej Unii. Przyczyni się to z do zmniejszenia skali delegowania, skutkiem czego może być także wzrost poziomu bezrobocia w naszym kraju, bo część firm będzie musiała zwolnić pracowników.
- Dążenie do zmiany dyrektywy podstawowej to walka między państwami Starej Unii a nowymi członkami. To właśnie w ten sposób kraje te zamierzają osłabić naszą pozycję na wspólnym rynku. I obawiam się, że może im się to udać - komentuje Żukowska z Pracodawców RP.
Również Konfederacja Lewiatan krytycznie odnosi się do przedstawionego projektu zmieniającego dyrektywę podstawową. Ich zdaniem projekt ten przyczyni się głównie do eliminowania z rynku przedsiębiorstw świadczących usługi transgraniczne z wykorzystaniem własnych pracowników. Może skutkować wzrostem formalności i kosztów po stronie pracodawców delegujących pracowników, tworząc nierówności i dodatkowe bariery w swobodzie świadczenia usług.
Jak przyznaje ekspertka Pracodawców RP, proponowane zmiany uderzają również w regulacje tzw. Kwartetu Laval, czyli równowagi między prawami podstawowymi a swobodami ekonomicznymi wewnątrz UE. Jej zdaniem ścierają się tu interesy pracodawców i pracowników.
Jakie sektory są najbardziej narażone na zmiany? I dokąd najczęściej polskie firmy delegują pracowników? O tym na następnej stronie
Polska europejskim liderem
- Dla Polski kwestia delegowania pracowników jest szczególnie istotna, gdyż jesteśmy najliczniejszym krajem, który deleguje pracowników. Proponowane przepisy bezpośrednio uderzą w firmy działające głównie w branżach usługowych, transportowych i budowlanych – wylicza Monika Gładoch.
Z danych Komisji Europejskiej wynika, że zajmujemy pierwsze miejsce we Wspólnocie pod względem liczby wysyłanych za granicę pracowników. Więcej niż co piąty delegowany pracownik Unii to Polak. Tylko w 2014 roku za granicą pracowało ponad 400 tys. osób spośród 1,9 mln pracowników całej Wspólnoty. Ten trend nieprzerwanie rośnie od 2010 roku.
Źródło: money.pl na podstawie danych Komisji Europejskiej
Pracownik z Polski wciąż jest bardziej konkurencyjny ze względu na jego wysokie kwalifikacje przy relatywnie niskich kosztach. Dlatego ponad połowa (56,8 proc) pracuje w Niemczech, około 12 proc. we Francji, a blisko 10 proc. w Belgii. Jak wskazuje Komisja Europejska, polscy pracownicy oddelegowani są głównie do prac w budownictwie (46,7 proc.), w przemyśle (16,6 proc.) i służbie zdrowia, pracy socjalnej oraz edukacji (blisko 14 proc.). Średni czas oddelegowania pracowników to cztery miesiące.
- Te dane pokazują, jak bardzo kwestie regulacji delegowania pracowników są dla nas istotne - podsumowuje Monika Gładoch. - Kwestia zmian dyrektywie podstawowej wciąż jest dyskutowana, a Polska powinna zawalczyć o zapisy, które chroniłyby polskie firmy.