Wprowadzona w ubiegłym roku "ulga na start" oznacza, że przedsiębiorca, który rozpoczyna działalność, nie musi przez pierwsze pół roku płacić składek na ubezpieczenia społeczne (emerytalne, rentowe, wypadkowe) ani na Fundusz Pracy. Płaci tylko składkę zdrowotną - 342,32 zł co miesiąc.
Ministerstwo chwali się, że z rozwiązania skorzystało 180 tys. firm. Co więcej, od początku obwiązywania Konstytucji dla Biznesu złożono prawie 323 tys. wniosków o rozpoczęcie działalności (ponad 900 dziennie). To o niemal 4 proc. więcej niż rok temu. Wzrósł też stopień przeżywalności firm - liczba wniosków o wykreślenie firmy z CEIDG spadła o ponad 7 proc. Eksperci czują jednak niedosyt.
- Wprowadzone równolegle z konstytucją biznesu rozwiązania mają charakter wycinkowy. Odnoszą się tylko do osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę w biznesie albo nadmiernie komplikują system, jak tzw. "mały ZUS" – mówi money.pl dr Antoni Kolek z Instytutu Emerytalnego.
Jak dodaje: - Wolę skorzystania z "małego ZUS-u" przedsiębiorcy mogli zadeklarować tylko do 8 stycznia. A uprawnionych było zaledwie ok. 10 proc. samozatrudnionych.
Przedsiębiorcy nie liczą na emeryturę
Wspomniany "mały ZUS" został wprowadzony w tym roku dla firm działających na małą skalę (składka dla nich wynosi od 555,89 zł do 1316,95 zł miesięcznie). Oprócz tego, po sześciu miesiącach z ulgą na start, przedsiębiorcy mogą skorzystać z obniżonych składek. Wtedy przez dwa lata zapłacą 555,89 zł miesięcznie.
Większość przedsiębiorców płaci co miesiąc do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych 1316,95 zł miesięcznie. Składka osoby prowadzącej działalność nie zależy od tego, ile zarobi w danym miesiącu, ale jest stała – wynosi co najmniej 60 proc. średniego wynagrodzenia.
Według danych, które dostaliśmy od ZUS-u, aktywnymi płatnikami jest 319 tys. 878 firm. Zaledwie 2 proc. z nich (czyli ok. 9,6 tys.) płaci więcej niż 60 proc. średniego wynagrodzenia. W konsekwencji przedsiębiorcy są tą grupą, która otrzymuje najniższe świadczenie emerytalne, wynoszące ok. 1,7 tys zł brutto.
Dla porównania - średnia emerytura z ZUS to ok. 2 tys. zł brutto. Tyle dostaje nauczyciel lub kolejarz. Górnik może dostać dwa razy tyle. Przedsiębiorcy po prostu nie liczą na emeryturę z ZUS-u.
Dlatego coraz częściej w dyskusji pojawiają się argumenty, aby jeszcze zmniejszyć obciążenia ZUS-owskie dla przedsiębiorców. Najbardziej radykalny jest Rzecznik MŚP, Adam Abramowicz, który zaproponował, aby wzorem Niemiec składki były dobrowolne.
- W Polsce ryczałtowy ZUS jest zabójcą miejsc pracy. Przedsiębiorcy mówią wprost, że niekiedy uniemożliwia im pracę. Przypomnę, mały ZUS jest od przychodu, ale przedsiębiorcy mówią, że ich dochód czasem nie pozwala na zapłacenie tak wysokiej składki. I wtedy albo się zadłużają, albo zamykają działalność – tłumaczył Abramowicz w styczniu tego roku podczas konferencji w Muszynie.
Sprzedać biznes i żyć z odsetek
Problemem jest koszt - Fundusz Ubezpieczeń Społecznych straciłby 11 mld zł. Jednak zdaniem ekspertów dobrowolność byłaby dobrym rozwiązaniem dla najmniejszych firm oraz startupów - początkujących przedsiębiorstw, które funkcjonują dzięki pieniądzom od inwestorów i poszukują dla siebie modelu biznesowego.
- Odbyłem setki rozmów z początkującymi przedsiębiorcami. Nie przypominam sobie, aby którykolwiek ze startupowców rozmawiał o swojej emeryturze. Ich interesuje zbudowanie skalowalnego biznesu, który sprzedadzą i będą żyli z odsetek – mówił w programie "Biznes Mówi" konsultant przy projektach startupowych Greg Albrecht.
Nie ma pewności, jak wielu startupowców skorzystało z ulgi na start czy "małego ZUS-u". Osoby, które dopiero próbują swoich sił w biznesie, często sięgają po pomoc inkubatorów przedsiębiorczości. Są to fundacje, które prowadzą działalność w imieniu początkującego przedsiębiorcy.
- Płacenie ZUS-u przez osobę, która nie ma klientów i obrotów, jest ogromnym ograniczeniem. Dlaczego ktoś, kto jeszcze nie zarabia, ma oddawać pieniądze państwu? – powiedział money.pl Dariusz Żuk, twórca i prezes Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości.
Jak dodaje:- Na początku dla twórcy startupu nawet 200 zł miesięcznie na reklamę na Facebooku jest dużym wydatkiem. Jednak lepiej zainwestować te pieniądze w ten sposób, niż oddawać ZUS-owi. Później można by uzależnić wysokość składek od dochodu. W dłuższej perspektywie dla państwa oznaczałoby to większe przychody.
Nic nie wskazuje jednak na to, aby do końca tego roku resort przedsiębiorczości miał zaproponować jakieś nowe, "probiznesowe" rozwiązania.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl