Z amerykańskiego badania „Wasting Time at Work” wynika, że 57 procent pracowników przyznaje się do marnowania w pracy przynajmniej jednej godziny dziennie. Ulubionym czasem na nic nierobienie są piątkowe popołudnia w godzinach od 15.00 do 17.00.
Eksperci firmy Work Service zaprojektowali własny model statystyczny, na podstawie którego wyliczyli, że gdyby przełożyć zachowania Amerykanów na polskie warunki, to skumulowany koszt jednego dnia marnotrawionego czasu wyniósłby dla pracodawców ponad 360 mln zł.
Amerykański portal salary.com od 2008 r. prowadzi okresowe badania, podsumowujące, ile czasu pracownicy marnują podczas godzin pracy. Badacze pytają respondentów m.in. o ich nawyki, czy i jak długo przebywają na przerwach, a także co robią w tym czasie.
Wyniki najnowszej edycji badania są niepokojące - pracownicy coraz więcej czasu przeznaczają na zajęcia niebędące ich obowiązkami zawodowymi. Przyznaje się do tego aż 89 proc. ankietowanych i jest to o 20 proc. więcej niż jeszcze rok wcześniej.
- Polski rynek pracy różni się od amerykańskiego, chociażby skalą czy kulturą organizacyjną. Jednak pewne zachowania pracownicze są uniwersalne - opisuje Krzysztof Inglot z Work Service. - Zaprojektowaliśmy autorski model statystyczny, w którym dane z badania „Wasting Time at Work” przełożyliśmy na polski rynek pracy. Ponad 360 mln zł to koszt, który firmy ponosiłyby, gdyby Polacy wykazywali dokładnie takie zachowania jak Amerykanie - wyjaśnia Inglot.
- Marnowanie czasu w pracy to realne koszty dla firm. Z analiz polskiego rynku pracy wynika, że *przerwy na palenie papierosów w trakcie godzin pracy kosztują polskie firmy ponad 22,5 mln zł dziennie *- dodaje Inglot. - Do strat, które ponoszą przedsiębiorstwa doliczyć należy jeszcze koszt spóźniania się pracowników do pracy. Nasze badania pokazują, że robi to jedna trzecia Polaków. Jeśli jeszcze dodamy do tego typu praktyk czas przeznaczony na surfowanie po internecie, czy przeglądanie Facebooka, to może się okazać, że czasu realnej pracy pozostaje niewiele.
Co robią pracownicy zamiast wykonywać swoje obowiązki służbowe? Co czwarty amerykański respondent stwierdził, że najwięcej czasu marnuje na przeglądanie stron internetowych. W tej kategorii na pierwszym miejscu znalazła się przeglądarka Google (24 proc.), drugie miejsce zajął Facebook (23 proc.) a na trzecim znalazł się LinkedIn (14 proc.).
Poza surfowaniem w sieci Amerykanie wskazali również zbyt dużą liczbę organizowanych spotkań i połączeń konferencyjnych (24 proc.). Uciążliwe maile, którymi respondenci ponownie muszą się zajmować, ponieważ z różnych przyczyn nie trafiły do adresata, wskazało 12 proc. respondentów. Blisko co czwarty ankietowany stwierdził, że marnuje czas na radzenie sobie z irytującymi współpracownikami a 7 proc. z irytującym szefem.
Pracodawcy starają się zmniejszyć przestoje w pracy stosując różne metody. Jednym ze stosowanych rozwiązań jest blokowanie na komputerach firmowych, dostępu do stron internetowych niezwiązanych z wykonywanym zawodem. Takie praktyki są powszechne również w polskich przedsiębiorstwach.
- To dyskusyjny sposób, biorąc pod uwagę fakt, że coraz więcej pracowników posiada własne smartfony i tablety, na których może surfować po internecie. Dodatkowo zasady przewidujące blokowanie stron internetowych mogą mieć wpływ na przyjęcie lub odrzucenie oferty pracy w danej firmie przez wykwalifikowanych kandydatów - mówi Krzysztof Inglot. - Z amerykańskich badań wynika, że 8 proc. zatrudnionych rozważyłoby odejście z pracy, jeśli polityka blokowania stron zostałaby uchwalona, a 14 proc. stwierdziło, że mogłoby to wpłynąć na decyzję o odrzuceniu oferty. Warto mieć na uwadze, że w dobie rynku pracownika w Polsce, pracodawcy będą musieli wyjść naprzeciw oczekiwaniom kandydatów i stworzyć komfortowe warunki do pracy i rozwoju - dodaje.
Z tym odchodzeniem z pracy to jednak oczywiście niekoniecznie w Polsce. Póki stopa bezrobocia u nas (9,6 proc. w listopadzie u.r) nie zejdzie do poziomu amerykańskiego (5 proc. według danych z grudnia), póty tak „ważne” czynniki, jak możliwość swobodnego surfowania po sieci zamiast pracy nie będą decydować o rezygnacji ze źródła utrzymania.