Największa fala zwolnień spodziewana jest w lipcu, gdy skończy się pomoc państwa. Zauważalny staje się już powrót do umów śmieciowych – pisze Grażyna J. Leśniak w serwisie Prawo.pl.
- Wielu pracodawców wykonuje obecnie nerwowe ruchy – mówi serwisowi Prawo.pl Paweł Galec, radca prawny OPZZ. Przyznaje, że do tej centrali związkowej docierają sygnały o wypowiedzeniach umów o pracę wysyłanych szybkim kurierem. A nawet o pracownikach zwalnianych SMS-em czy mailem.
Dymisja bezprawna, ale skuteczna
– Niestety takie wypowiedzenie, choć niezgodne z prawem, jest skuteczne, dlatego trzeba się od niego odwołać do sądu pracy w ciągu 21 dni od otrzymania takiej wiadomości. Zdarza się, że pracodawca najpierw wysyła SMS, a potem – pod tygodniu lub dwóch – wręcza wypowiedzenie w formie papierowej. Pracownicy z reguły nie wczytują się w nie, a potem okazuje się, że pismo datowane jest na dzień wysłania SMS-a i robi się problem – mówi mec. Paweł Galec.
Także prawnicy, z którymi rozmawialiśmy potwierdzają wzmożone zainteresowanie pracodawców poradami w zakresie prawa pracy.
Zobacz: Gołębiewski traci przez wirusa. "Zakładam, że mogę być bankrutem"
- Dużo się dzieje na rynku pracy – potwierdza Agnieszka Fedor, adwokat, partner w kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak. Jak twierdzi, obecnie pracodawcy dokonują intensywnego przeglądu kadr. Część przedsiębiorców, która spanikowała na początku epidemii, zwolnienia grupowe już przeprowadziła, a część jest w trakcie ich przeprowadzania. Jeszcze inna część pracodawców jest w trakcie zwolnień punktowych, gdy pracę tracą osoby, które nie są firmie naprawdę potrzebne.
Bezrobocie wzrośnie, ale nikt nie wie o ile
Obserwacje prawników i związkowców potwierdzają dane publikowane przez urzędy pracy. Przykładowo z danych Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Warszawie wynika, że do mazowieckich urzędów pracy w kwietniu 2020 r. zamiar zwolnień grupowych zgłosiło 27 pracodawców. Według wstępnych danych, pracę ma stracić 2503 pracowników, a więc prawie 5 razy więcej niż miesiąc wcześniej, kiedy to pracodawcy zamierzali zwolnić 513 osób. Jak podaje WUP, w marcu i kwietniu do zwolnień grupowych pracodawcy na Mazowszu zgłosili 3016 osób.
Dla porównania w analogicznym okresie 2019 r. – 2019 osób, a w marcu i kwietniu 2018 r. – 828 osób. W marcu br. 18 pracodawców zgłosiło do WUP w Warszawie zamiar grupowych redukcji zatrudnienia, chcąc zwolnić 513 pracowników (w 2019 r. było to odpowiednio 3 pracodawców i 124 pracowników), natomiast w kwietniu br. zamiar zwolnień grupowych zgłosiło 27 pracodawców, zamierzających redukcją zatrudnienia objąć 2503 pracowników.
Jak podaje urząd, o zamiarze przeprowadzenia największych zwolnień grupowych zdecydowały: PKP TELKOL sp. z o.o. – 678 wypowiedzeń zmieniających warunki pracy i płacy; firma doradztwa finansowego Open Finance S.A. – 380 osób zgłoszonych do zwolnienia i jej spółka zależna Home Broker S.A. – 62 osoby; Capital Service S.A. – 320 wypowiedzeń; TXM SA w restrukturyzacji – 250 wypowiedzeń; Zespół Zarządców Nieruchomości Sp. z o.o. – 129 wypowiedzeń oraz TRYUMF Sp. z o.o. i Mole Mole Sp. z o.o. – po 98 osób zgłoszonych do zwolnienia.
Jak wynika z informacji WUP w Warszawie, w ciągu ostatnich trzech lat (tj. 2017-2019) liczba pracowników zgłaszanych do zwolnienia kształtowała się na poziomie 9-14 tys. rocznie. Tymczasem w tym roku, tylko od 1 stycznia do 30 kwietnia, pracodawcy już zamierzają zwolnić 7774 osoby.
- Niestety dane wojewódzkich urzędów pracy, dostępne na stronach internetowych urzędów, a dotyczące zwolnień grupowych często nie są kompletne, dlatego zwróciliśmy się do Marleny Maląg, ministra rodziny, pracy i polityki społecznej o zobowiązanie WUP do przedstawiania pełnych informacji w tym zakresie – mówi Sebastian Koćwin, wiceprzewodniczący OPZZ. Przyznaje, że fala zwolnień zaczęła się już w marcu, gdy na pierwszy ogień poszły osoby zatrudnione na umowy czasowe i zlecenia. Teraz kolej przyszła również na pracowników etatowych, zwalnianych również w ramach zwolnień grupowych.
Nie lepiej wygląda sytuacja przedsiębiorców działających na podstawie wpisu do CEIDG, wśród których dużo jest osób samozatrudnionych, czyli jednoosobowej działalności gospodarczej. Z informacji, jakie otrzymaliśmy z Ministerstwa Rozwoju wynika, że w okresie 11 marca do 26 maja 2020 r. 73 661 osób zawiesiło prowadzenie działalności gospodarczej. Najwięcej 31 marca – 9 166, 30 marca – 5743 i 1 kwietnia - 4655. W inne dni działalność zawiesza średnio 300-500 osób. Dodajmy, że w porównywalnym okresie 2019 r. prowadzenie działalności zawiesiło 43 608 osób, a zamknęło - 31 632. Co ciekawe, w okresie od 11 marca do 26 maja 2020 r. działalność zamknęło tylko 17 667 firm.
Pracodawcy kalkulują i tną koszty
- Od ponad miesiąca obserwujemy wzmożone zapotrzebowanie na usługi z zakresu prawa pracy. Pracodawcy ruszyli do kancelarii prawnych, by jeszcze przed końcem miesiąca dokonać restrukturyzacji zatrudnienia. Zakres prac jest bardzo zróżnicowany: od kwestii związanych z kolejnymi edycjami tarczy antykryzysowej, przez uzgodnienia ze związkami zawodowymi, po indywidualne i grupowe zwolnienia - mówi Tomasz Klemt, radca prawny, właściciel kancelarii prawnej.
Potwierdza, że cel jest jeden - obniżenie kosztów pracowniczych w drodze obniżenia wynagrodzenia lub wymiaru czasu pracy. Zjawisko to jest obserwowane na masową skalę. - Bardzo dużo jest też zwolnień definitywnych – dodaje mec. Klemt. Wielu pracodawców dochodzi do wniosku, że rozwiązania zaproponowane przez rząd nie rozwiążą problemu. Obserwowany jest trend powrotu do tzw. umów śmieciowych, wobec wzrostu kosztów pracy wynikających m.in. z PPK oraz propozycji rządowych (w tym tzw. bonu 1000 plus) oraz niepewności co do przyszłej sytuacji.
- Wielu przedsiębiorców skarży się też na problem ze zwolnieniem pracowników w wieku przedemerytalnym, którzy podlegają ochronie. Takie osoby były częstokroć zatrudniane wtedy, gdy występowały problemy ze znalezieniem wykwalifikowanych pracowników na rynku, potrzebna było rąk do pracy, a teraz, gdy jest ciężko okazuje się, że nie można ich zwolnić – podkreśla mec. Tomasz Klemt. Według niego, w ostatnich dniach widoczne jest też przyspieszenie decyzji o przejściu na emeryturę wobec planowanego obniżenia wysokości odpraw. To dodatkowo obciąża pracodawców.
Z kolei zdaniem mec. Agnieszki Fedor, pracodawcy patrzą na kwestie zwolnień również od strony płynności finansowej i obciążeń w krótkim okresie czasu. - Często wolą rozłożyć koszty w czasie przeprowadzając zwolnienia grupowe partiami – tłumaczy adwokat. I opowiada, że jeden z klientów zdecydował się poczekać ze zwolnieniami w firmie do czasu, aż uchwalona zostanie tarcza 4, w której rząd zapowiedział dość istotne obniżenie limitu wysokości odpraw wypłacanych zwalnianym pracownikom.
A ponieważ nie wszyscy pracodawcy mogli skorzystać z tarczy, bo uniemożliwiły im to związki zawodowe, które nie zgodziły się na obniżenie wynagrodzeń czy obniżenie wymiaru czasu pracy, firmy korzystają więc z możliwości, jakie daje im Kodeks pracy, obniżając wynagrodzenia, tnąc benefity i bonusy. - Niektórzy decydują się skorzystać z możliwości związanych z PFRON i zatrudnić u siebie więcej pracowników o wyższym stopniu niepełnosprawności, aby móc w ten sposób obniżyć płacone na Fundusz kwoty – mówi mec. Fedor. Zwraca przy tym uwagę na bardzo niedoskonałą, jak mówi, konstrukcję tarcz antykryzysowych oraz zmieniające się interpretacje nowych przepisów.
Prawnicy, z którymi rozmawialiśmy twierdzą, że większość przedsiębiorców i pracodawców stara się postępować uczciwie wobec pracowników i współpracowników. Mec. Paweł Galec zwraca jednak uwagę na coraz częściej zdarzające się przypadki wręczania pracownikom - pod płaszczykiem porozumień w sprawie przestoju ekonomicznego - wypowiedzeń zmieniających umowę o pracę na stałe, a nie na okres, na który zostało zawarte porozumienie. – Formalnie więc zmiana następuje indywidualnie, a nie w efekcie porozumienia – mówi.
Końca redukcji nie widać
- Wydaje się, że wchodzimy w etap, w którym rozpoczną się duże działania restrukturyzacyjne pracodawców. Widać wzmożone zainteresowanie przedsiębiorców tematyką zwolnień grupowych, a także pewne przewartościowanie polityki kadrowej. Skala ograniczenia zatrudnienia będzie widoczna, a można się wręcz obawiać, że będzie miała bezprecedensowy charakter – uważa Adrian Prusik, radca prawny, wspólnik w kancelarii Wojewódka i Wspólnicy. Według niego, trudno jest powiedzieć, czy będzie to maj i czerwiec.
Istotne jest to, że przedsiębiorcy nabierają pewności, że sytuacja nie wróci do normy w najbliższych miesiącach. A to jest już silny bodziec do podejmowania finalnych decyzji o ograniczeniu zatrudnienia. - Część pracodawców może przyhamować moment restrukturyzacji z uwagi na pozyskanie dofinansowań do wynagrodzeń z tarczy antykryzysowej. Ale nie ma się co łudzić, że może ona powstrzymać przedsiębiorców przed ograniczeniem zatrudnienia. Może je co najwyżej opóźnić – mówi mec. Prusik. I dodaje: - To nie jest tak, że do tej pory nic się nie działo. Po prostu formuła łagodniejszych i mniej spektakularnych działań restrukturyzacyjnych już się wyczerpuje. Gospodarka musi zrobić sporą korektę. To samo czeka rynek pracy.
- W tym momencie nie obserwujemy wzmożonych ruchów w zakresie przeprowadzania już teraz zwolnień grupowych, raczej na tym etapie pracodawcy szukają jeszcze innych rozwiązań „sanacyjnych” – np. korzystają z rozwiązań tarczowych (przestoje, obniżanie wynagrodzenia, dofinansowania z PFR). Spodziewamy się natomiast, że taka fala przyjdzie, jak rozwiązania tarczowe się wyczerpią i tu widzimy kierunek zainteresowania na przyszłość – mówi Agata Mierzwa, partner, Praktyka Prawa Pracy i Ubezpieczeń Społecznych w kancelarii Domański Zakrzewski Palinka.
- Skala zwolnień będzie duża, obecnie nikt nie wie, jak duża. Pracodawcy szykują się do zwolnień, niektórzy z nich przewidują, że dopiero w roku 2022 a może i 2023 ich biznes powróci do poziomu z 2019 r. – mówi adwokat Agnieszka Fedor.
Czytaj też:
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie