Od 1 stycznia 2017 roku Francja wprowadza nowe przepisy dotyczące delegowania pracowników. Uderzą one w polskie firmy transportowe. Za każdego kierowcę będą one musiały zapłacić nawet po 50 euro - informuje RMF FM.
Polskie firmy transportowe, które do Francji wysyłają swoich kierowców, mają coraz więcej problemów, choćby z interpretacją przepisów. Od lipca obowiązuje tam stawka minimalna - 9,67 euro za godzinę. Nie jest jednak do dziś jasne, czy powinny ją stosować polskie firmy. Za błędy grożą im ogromne kary, a Francuzi nie odpuszczają i prowadzą szeroko zakrojone kontrole.
Francja to kolejny kraj po Niemczech, który wprowadził przepisy dotyczące minimalnego wynagrodzenia dla kierowców pracujących na ich terenie.
Opłaty z tytułu delegowania pracowników to cios dla zagranicznych przewoźników. Od stycznia 2017 roku będą oni musieli elektronicznie składać deklaracje na temat delegowania swoich kierowców jadących przez Francję, a dodatkowo zapłacić nawet 50 euro. To stawka maksymalna przewidziana przez ustawę, ale najprawdopodobniej mniejsza nie będzie.
Dodatkowa opłata oficjalnie ma zostać przeznaczona na sfinansowanie kosztów wprowadzenia i utrzymania systemu informatycznego do składania deklaracji i zaświadczeń oddelegowania.
Patrząc na statystyki oddelegowania, tylko w 2015 r. ponad 286 tys.pracowników było we Francji objętych zgłoszeniem oddelegowania, a przypomnieć należy, że wtedy obowiązek zgłoszenia nie dotyczył jeszcze kierowców. Gdyby od każdego z tych pracowników pracodawca miał zapłacić 50 euro, dałoby to Francji w 2015 r. dodatkowe 14,3 mln euro! - wylicza kancelaria adwokacka Copernic Avocats, która specjalizuje się we francuskim prawie.
Francja jest jednym z krajów w Unii Europejskiej, które przeciwne są masowemu delegowaniu pracowników. Mocno odczuwają to polskie firmy, bowiem to one najczęściej wysyłają swoich pracowników za granicę.