Tak źle jeszcze nie było od przystąpienia Polski do Wspólnoty. W pierwszym roku po wejściu do UE indeks WIG zyskał 5 procent. W kolejnych latach dynamika wzrostów była wręcz oszałamiająca. W drugą rocznicę członkostwa WIG był już 70 procent wyżej niż rok wcześniej.
Jeszcze w 2007 roku poprawił ten wynik o kolejne 37 procent. Obchodzona wczoraj czwarta rocznica nie jest już dla inwestorów powodem do świętowania. WIG jest na poziomie niższym niż rok temu - o 23 procent.
Dodatkowo WIG znajduje się na ponad 30 procent niższym poziomie wobec ostatniego rekordu wszech czasów z 6 lipca 2007 roku (67'568 pkt.).
Objawy bessy
Już w połowie ubiegłego roku sytuacja rynkowa wysyłała sygnały wyraźnego przegrzania rynku akcji. Masowy napływ na giełdę nowych indywidualnych inwestorów i ogromne zainteresowanie drobnych graczy małymi spółkami z niestabilnymi fundamentami, zawsze było oznaką spekulacyjnej, zwykle ostatniej fazy, hossy.
Pompowanie wycen firm deweloperskich, a wcześniej biopaliwowych obietnicami krociowych zysków przypominały spekulacyjną bańkę internetową z początku XXI wieku.
W 2000 roku szybowały w górę kursy firm, które odnajdywały w sobie potencjał do rozwoju w internecie, choć wcześniej np. szyły buty czy handlowały materiałami budowlanymi. Tymczasem jeszcze w ub. r. Skotan, który na dobrą sprawę nic nie robi (planuje inwestycje w biopaliwa) był wart łącznie kilka miliardów złotych, a za akcję płacono przejściowo nawet 70 zł (po korekcie o pp nowej emisji). Obecnie za walor spółki płaci się dwa złote.
ZOBACZ TAKŻE:
Z kolei przetasowania w zarządach państwowych firm i zapowiedzi skarbu państwa o wysłaniu wielu państwowych spółek na giełdę również przypominają końcówki niedawnej i poprzedniej hossy. Kiedy politycy dostrzegają giełdę, to również zazwyczaj w szczytowym momencie hossy lub kiedy rynek najlepsze ma za sobą.
Ciekawe, czy szacunki MSP o 30 mld zł wpływów z prywatyzacji uwzględniają obecną korektę wycen firm i niestabilność rynków finansowych.
Oby prywatyzacja nie okazała się kolejnym rządowym _ PR story _ dla środowiska giełdowego.
Warto też porównać aktywność starego i nowego zarządu GPW w 2000/2001 i obecnie. Na początku XXI zarząd GPW zapowiadał tworzenie nowych rynków dla małych firm, nowych wskaźników sektorowych, zmiany w indeksach i plany budowy regionalnego centrum giełdowego.
Obecna strategia GPW jest bliźniacza. Inwestorzy i emitenci (zarówno krajowi, jak i zagraniczni) doceniają te działania. Wydaje się jednak, że chcieliby, aby do tych kierunków dołączona została chociażby poprawa płynności rynku.
Wskaźniki GPW i kursy akcji spółek w ubiegłym roku były rozgrzane do czerwoności dzięki gorącemu kapitałowi od drobnych ciułaczy jaki dotarł na rynek poprzez fundusze. Rekordowa gotówka napływała do inwestorów instytucjonalnych, a ci swoimi zakupami windowali notowania.
Po raz kolejny okazało się, że decydującym wyznacznikiem koniunktury dla polskiej giełdy jest tętno Wall Street.
Jednak kiedy przyszło załamanie nastrojów związane z pogłębiającym się kryzysem finansowym za oceanem, na GPW przypomniano sobie o powiedzeniu, _ że drzewa nie rosną do nieba _. Ani fundusze, ani powtarzanie oczywistości o silnych fundamentach polskiej gospodarki nie obroniło warszawskich indeksów.
Kiedy źle jest na Wall Street, GPW nie może żyć własnym życiem. To był impuls do przeceny przewartościowanych polskich akcji, który uruchomił wręcz efekt kuli śniegowej. Jego konsekwencją były gwałtowne spadki cen akcji i rekordowe umorzenia jednostek funduszy. Ucieczka ciułaczy z funduszy trwała jeszcze w marcu tego roku. Dane o saldzie funduszy było ujemne - wypłaty sięgnęły 9 mld zł wobec wpłat wysokości 7.
Czynniki ryzyka
Obecnie za największe globalne czynniki ryzyka dla rynków akcji wymienia się rekordowo tani dolar i drożejące surowce, szczególnie ropę. Amerykańskie władze monetarne Fed są między młotem presji inflacyjnej, a kowadłem spadku zaufania konsumentów, którzy z kolei są kołem zamachowym gospodarki USA. Próby złagodzenia skutków kryzysu przez Rezerwę przypomina raczej działania reanimacyjne niż całościową, fundamentalną strategię zażegnania kryzysu.
Obok czynników globalnych również ostatnie informacje krajowe nie napawają optymizmem. Do tej pory argumentem przeciwko określaniu sytuacji na rynku jako bessa była pędząca gospodarka. Tymczasem ostatnie dane makroekonomiczne za marzec podkopują niezłomną wiarę w kontynuację bardzo wysokiej dynamiki wzrostu.
ZOBACZ TAKŻE:
Produkcja przemysłowa w marcu wzrosła o zaledwie 0,9 procent w stosunku rocznym - wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego. Oczekiwania mówiły o ponad 7-procentowej dynamice i to już z uwzględnionymi świętami wielkanocnymi. Jeszcze w lutym dynamika produkcji sięgała aż 15 procent, a we wcześniejszych miesiącach regularnie utrzymywała się powyżej 5 procent.
Analitycy wskazują, że może to być sygnał spowolnienia dynamiki wzrostu Produktu Krajowego Brutto. Ministerstwo Finansów nadal utrzymuje 6-procentową prognozę dynamiki PKB w I kwartale w ujęciu rocznym.
Ostatnie dane makroekonomiczne dotyczące produkcji i sprzedaży detalicznej za marzec były bardzo rozczarowujące.
Ale już Międzynarodowy Fundusz Walutowy skorygował prognozę wzrostu dla Polski na 2009 rok z 4,9 do 4,5 procent.
Specjaliści ostrzegają, że jednym z negatywnych efektów takiej sytuacji może być dalsze umocnienie presji inflacyjnej. O tym, że Polacy już odczuwają to w swoich portfelach pokazują wyniki sondaży unijnego Money.pl. Wzrost cen jest wymieniany jako jeden z najbardziej negatywnych czynników akcesji.
ZOBACZ TAKŻE:
Jednocześnie giełda bardzo rozczarowała się wynikami marcowej sprzedaży detalicznej w Polsce. Jej wartość okazała się znacznie niższa od prognoz, a wzrost wyniósł tylko 15,7 procent, podczas gdy oczekiwania sięgały niemal 22 procent. Rozczarowanie inwestorów musi być tym głębsze, że w marcu konsumenci dokonywali dużych przedświątecznych zakupów.
W odniesieniu do kondycji firm i ich tegorocznych wyników niekorzystnie wpływać będzie utrzymujący się rosnący trend kosztów płacowych. Dotychczasowe dane pokazują, że wzrost wynagrodzeń w przemyśle dwukrotnie przewyższył wzrost wydajności pracy przy zwyżkujących kosztach zaopatrzeniowych.
Najlepszą strategią na GPW w najbliższym okresie wydaje się ochrona kapitału.
Niewykluczone, że do czynników ryzyka swoją cegiełkę może dołączyć także sfera polityka. To od niej w decydującym stopniu zależą losy reformy finansów publicznych. Przez długi czas zaniechano działań w tym kierunku. Tymczasem widmo recesji, które krąży nad zachodnimi gospodarkami może wystawić również na próbę fundamenty polskiej gospodarki.
Czyżby giełda dyskontowała te czynniki znacznie wcześniej? Po silnych spadkach w pierwszym kwartale obecna korekta wzrostowa na GPW ma wszelkie znamiona i słabości charakterystyczne dla odreagowania przeceny, a nie budowy bazy pod wzrosty. W efekcie wydaje się, że najlepszą strategią na najbliższy okres jest ochrona kapitału.