Niby tylko wirtualne gry, a jednak przynoszące bardzo realne zyski. Zauważył to premier Mateusz Morawiecki, który w tym roku podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy nie szczędził pochwał polskim twórcom.
- Gry są eksportową perełką – mówił we wrześniu szef rządu.
Nic dziwnego, że ministrowie chcą zabrać przedstawicieli tej branży we wspólną podróż do Dubaju. W przyszłym roku odbędzie się tam wystawa Expo, a rząd będzie chciał promować Polskę przy pomocy tego nieoczywistego produktu.
- Jestem umiarkowaną entuzjastką wystaw przemysłowych, ale to jedno wydarzenie i ilość środków włożonych w jego organizację sprawia, że warto tam być i warto zabrać ze sobą twórców gier – mówiła minister rozwoju Jadwiga Emilewicz podczas konferencji "Wielka Gra", poświęconej polskiemu gamingowi.
Kilka tysięcy miejsc pracy
Tzw. gamedev to dziś ok. 400 polskich studiów, kilka tysięcy miejsc pracy i kilkadziesiąt spółek notowanych na GPW i NewConnect. Szacuje się, że w tym roku wartość polskiej branży gier przekroczy 2 mld zł.
Ważną informacją, która obrazuje skalę zjawiska, jest to, że 4 proc. eksportu z Polski do USA stanowi… gra Wiedźmin.
Są perspektywy na to, aby gamingowa gałąź polskiej gospodarki rosła szybciej. Ale jest jeden warunek: inwestycje. Eksperci nie mają wątpliwości, że pieniądze państwowe pomogłyby twórcom.
Dziś twórcy mogą korzystać z szeregu dotacji i grantów oferowanych przez NCBR, PARP, a nawet Agencję Rozwoju Przemysłu.
W przyszłym roku po raz czwarty ruszy program GameInn, gdzie w ramach Programu Operacyjnego Inteligentny Rozwój będzie można pozyskać środki na rozwój projektów technologicznych. Do rozdania będzie 100 mln zł.
- Rzadko się zdarza, by ktoś od razu miał taki budżet, dzięki któremu mógłby osiągnąć sukces – mówił Michał Gembicki, szef studia Klabater.
Jak dodał, jest wiele ścieżek, dzięki którym można dojść do jakiegoś etapu: - Jednym jest budowa studia przy pomocy kredytu czy ze środków kapitałowych, natomiast u podstaw tych ścieżek musi leżeć założenie, że to nie może być tylko pomysł. To nie działa tak, że wystarczy zarys na papierze, aby przyszedł inwestor, dał pieniądze i sprawił, że polska firma nagle przeniesie się do Doliny Krzemowej. To o wiele trudniejszy proces – wyjaśniał.
To jak zacząć? Gembicki zachęca, by spróbować od czegoś mniejszego, co uda się sfinansować własnym sumptem, np. prototypu gry. Jak zauważył, wtedy łatwiej jest przekonać inwestorów do tego, by wsparli projekt swoimi pieniędzmi.
Jaka kwota jest potrzebna, by stworzyć pełną wersję gry?
- 1 mln zł to już dobry budżet, można za tyle zbudować grę. Sam zrobiłem swoją za 850 tys. zł, a zwrot miałem już w tydzień od premiery. Jednak zrobienie gry to tylko pewna część sukcesu. O wiele trudniejsze jest wprowadzenie gry na rynek – tłumaczył Gembicki.
To wymaga sprawnie działającego marketingu, zbudowania relacji z potencjalnymi graczami. Finansowo jest to studnia bez dna. Dla twórcy to czas, by przestał opierać swój biznes tylko na własnych środkach, ale porozmawiał z funduszem kapitałowym czy bankiem.
Co ważne, nie musi to być bank komercyjny, który co do zasady trudno przekonać do siebie, ale np. bank rozwojowy. Coraz odważniejsze kroki w oferowaniu produktów finansowych dla gamingu robi Bank Gospodarstwa Krajowego.
- Branża gier to nieduży, choć ważny procent w działalności BGK. Same kwoty pomocy mogą wydać się duże, ale w porównaniu z innymi branżami, np. przemysłem, wychodzi mały odsetek. Jednak jako bank rozwojowy widzimy interes w tym, by branża gamingowa rosła. Branża jest naszą krajową inteligencją – tłumaczyła Anna Socik, BGK.
Co ciekawe, nazwa Krajowe Inteligentne Specjalizacje odnosi się do kategorii, w której można uzyskać preferencyjne wsparcie na projekty badawczo-rozwojowe. Branża gier zajmuje numer 14. W tej kategorii, jako "Inteligentne technologie kreacyjne".
Co z ulgą podatkową?
Jednak granty, pomoc de minimis czy bezzwrotne pożyczki to nie wszystko. Twórcy mają apetyt np. na… ulgę podatkową. I tu zaczyna się problem.
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zajęło się opracowaniem takich przepisów, które miały wesprzeć rodzimych twórców, którzy swoimi produkcjami promują Polskę.
Latem pojawiła się informacja, że szczegóły ustawy poznamy pod koniec roku, a na początku 2020 wejdą w życie. Tymczasem projekt znowu utknął.
- Na razie ustawa jest zawieszona, ale mamy nadzieje, że ten pomysł będzie dalej procedowany – mówił Wojciech Trusz z PAIH, która również zajmuje się promocją polskich gier.
I dodaje: - Polskie gry robią fajną robotę w promowaniu naszej kultury. Wiele osób przeżywa szok, gdy dowiaduje się, że ich ulubiona produkcja pochodzi z Polski. To stawia też w dobrym świetle polskich pracodawców z branży gier.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl