To nie jest kolejna historia o założycielach spółek technologicznych, którzy rzucili pracę w korporacji, zostali CEO i dziś odcinają kupony od swojego genialnego pomysłu. - Tak naprawdę 9 na 10 startupów upada już po roku działalności, więc upowszechnianie takich obrazków z życia 30-letnich CEO powinno być zabronione - żartuje Maria Belka, CEO BitEvil.
CEO, czyli Chief Executive Officer, to osoba, która podejmuje najważniejsze decyzje biznesowe i ponosi za nie pełną odpowiedzialność. Nie musi być jednocześnie założycielem ani pomysłodawcą startupu, choć często tak się składa. Polscy szefowie startupów nie nazywają się "dyrektorami", bo to stanowisko przywodzi im na myśl słusznie minione czasy. Unikają też określenia "prezes", które uchodzi za relikt lat 90. - Prezes kojarzy się z wielką strukturą i poważną firmą, więc przyjęło się, że w młodych spółkach technologicznych zarządzają CEOs - zaznacza Maria Belka, która z rodzimą sceną startupową związana jest od ponad 5 lat.
Styl życia i pracy młodych CEOs obrósł w legendy. Pojawiają się w nich strumienie gotówki od inwestorów, egzotyczne podróże, gościnne prelekcje na startupowych konferencjach oraz towarzyszące im oklaski i uściski dłoni. Jednak zarządzanie firmą obarczoną dużym ryzykiem i nastawioną na jak najszybszy wzrost to o wiele więcej niż tylko ta kolorowa fasada. - Jak mówi się w naszej branży, nawet najlepszy pomysł na biznes jest wart złotówkę - zaznacza Tomasz Chaciński, CEO Fitqbe. Cała sztuka polega na jego efektywnym wdrożeniu i rozwoju.
Jeśli rzucasz korpo, nie pal za sobą mostów
Tomasz przez 7 lat pracował w dziale sprzedaży w Grupie Pracuj. Obsługiwał 700 klientów, więc poznał branżę HR i jej bolączki od podszewki. W korporacji było mu aż zbyt wygodnie i w pewnym momencie poczuł, że potrzebuje nowych wyzwań. Otwarcie powiedział zarządowi i współpracownikom, że w wolnym czasie będzie zajmował się rozkręcaniem własnej firmy, wspierającej działy kadr.
Zobacz także: Rząd chce szkoły dla startupów. Wykłada 120 mln zł
Przez 15 miesięcy jednocześnie pracował w korporacji i rozwijał grywalizacyjną platformę Fitqbe - aplikację dla pracowników, która poprzez sport i well-being ma ich integrować i zwiększać ich zaangażowanie w życie firmy. - To przedsięwzięcie pozwoliło mi połączyć trzy ważne dla mnie elementy: doświadczenie zawodowe, wiedzę o psychologii w sporcie zdobytą na studiach i moje prywatne zamiłowanie do aktywności fizycznej - mówi Chaciński. Pomysł na tyle spodobał się Maciejowi Nodze, jednemu z założycieli Grupy Pracuj, że były pracodawca Tomasza dziś jest jego głównym inwestorem.
Szybka walidacja pomysłu i późniejsze znalezienie inwestora nie oznaczały jednak natychmiastowej gratyfikacji finansowej. - W uruchomienie Fitqbe wpompowałem wszystkie oszczędności z czasów pracy na etacie. Na pierwszą pensję dla siebie i moich wspólników-programistów nazbieraliśmy po 4-5 miesiącach. Nawet teraz, po dwóch latach pracy jako CEO, nadal nie zarabiam tyle co w korporacji. Dzień pracy też mam dłuższy niż 8 godzin, za to osiągane wyniki cieszą mnie jak nigdy.
Dobry pomysł potrzebuje równie dobrego modelu biznesowego
Maria Belka, dziś CEO firmy BitEvil, zajmującej się marketingiem internetowym, na początku swojej kariery nie myślała, że zawodowo zwiąże się z nowymi technologiami. Była na stażu m.in. w ONZ i Parlamencie Europejskim i planowała pracować dla wielkiej organizacji międzynarodowej. Jednak szybko przekonała się, że skostniałe struktury i dynamika w tak dużych organizacjach kompletnie jej nie odpowiadają. Wróciła do Polski i pracowała dla dwóch fundacji, aż wreszcie poczuła, że chce budować coś samodzielnie. - Rozpoczęcie działalności na własny rachunek doradził mi jeden z moich byłych szefów. Powiedział, że widzi, jak w pracy dla kogoś zwyczajnie się hibernuję - wspomina.
Wiedząc, że technologia daje możliwość szybkiego rozwoju małym biznesom, postawiła na startupy. Jednak sukces nie przyszedł od razu. Jej pierwsze dwa pomysły okazały się zbyt idealistyczne i nie udało się ich zmonetyzować. - Mój pierwszy startup miał być platformą edukacyjną dla studentów, z której mogliby dowiedzieć się o możliwościach rozwoju zawodowego. Drugi był skierowany do osób uprawiających sport i dzięki geolokalizacji miał im pomóc w znajdowaniu partnerów do treningu - wylicza Maria Belka. - Tak naprawdę dopiero po debiucie BitEvil na NewConnect, po tym, jak ustały związane z tym celebracje i trzeba było wziąć się do codziennej pracy, poczułam, że to początek mojej przygody jako CEO.
Obmyślanie wizji i strategiczne planowanie? Tak, jeśli znajdziesz na to czas
Dopóki firma nie ma stabilnej struktury i dziesiątek pracowników, w startupie nie ma mowy o tradycyjnie rozumianym stanowisku prezesa. CEO zajmuje się zarówno dużymi, strategicznymi decyzjami czy analizami, jak i drobniejszymi zadaniami. - Mam w tygodniu od 4 do 8 spotkań z klientami, a do tego drugie tyle spotkań z partnerami. Zdarza się, że siedzę na słuchawce, zastępując kogoś z supportu, rekrutuję i księguję. Na początku pracowałem nawet 16 godzin na dobę, również w weekendy. Przepłaciłem to utratą zdrowia i spadkiem skuteczności, więc dziś staram się ograniczać do 10 godzin dziennie - opowiada CEO Fitqbe.
Maria Belka dodaje, że CEO jest się 24/7, ale niekoniecznie polega to na operacyjnym zaangażowaniu w każdy weekend. - Chodzi o poczucie, że cokolwiek się wydarzy, to odpowiedzialność spoczywa na tobie. Z większością osób pracuję zdalnie, więc moja obecność w biurze nie jest niezbędna, o ile jestem pod mailem i telefonem. W codziennej "bieżączce" muszę wręcz zawalczyć o czas na roztaczanie większych wizji i planowanie. Czasem fantazjuję, jak by to było pracować w ustrukturyzowanej korporacji, na konkretnym stanowisku, a nie jak CEO być jednocześnie księgową, kadrową, strategiem, PR-owcem i człowiekiem-orkiestrą.
Choć oboje przyznają, że taka wielofunkcyjność nie jest łatwa, to nowe wyzwania i realny wpływ na organizację przynoszą im dużą satysfakcję.
- Bycie CEO wymaga raczej posiadania pewnych cech niż umiejętności wyniesionych ze szkoły. Wydaje mi się, że wielu CEOs zakłada, że rozwój ich biznesu będzie szedł szybciej, niż potem ma to miejsce w rzeczywistości. Kiedy okazuje się, że mają do wykonania wiele mniejszych zadań, które ich rozpraszają lub stają na przeszkodzie w osiągnięciu zamierzonego celu, mają ochotę rzucić ręcznik. Dlatego CEO powinien być przede wszystkim cierpliwy i wytrwały - mówi Belka. Chaciński do tej listy cech dodaje gotowość do ciężkiej pracy i kreatywność, która pozwala młodemu przedsiębiorcy stale szukać nowych rozwiązań biznesowych i technologicznych.
Nie ma jednej słusznej drogi
Prowadzenie startupu można porównać do wycieczki z plecakiem bez mapy, bo nie istnieje kurs, certyfikat czy podręcznik, które z każdego ochotnika zrobią CEO. Dlatego zarówno Maria, jak i Tomasz postanowili uczyć się od mentorów - osób na wysokich stanowiskach i posiadających ogromne doświadczenie. - Jest tylu mądrzejszych od nas ludzi, czemu nie wykorzystać ich wiedzy? - mówi CEO BitEvil, która prowadzi też fundację Mentors4Starters łączącą mentorów z podopiecznymi.
Założyciel Fitqbe dodaje, że wielokrotnie udało mu się zaprosić zupełnie obcych menedżerów czy biznesowych guru na spotkanie przy kawie, aby omówić z nimi bieżące wyzwania jego firmy. - Z doświadczenia wiem, że 80 proc. osób zaczepionych mailowo czy na LinkedIn jest chętnych, żeby podzielić się swoją wiedzą i perspektywą. CEO nie może bać się zadawania pytań. W końcu jest najważniejszym motorem napędowym firmy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl