Miała być nowym otwarciem urzędów na polskich przedsiębiorców, wywołała wściekłość tysięcy przedsiębiorców. Po fali krytyki resort rozwoju wycofuje się z niektórych zapisów, a biznes i pracodawcy wytykają kolejne luki. - Przedsiębiorcom najbardziej brakuje przewidywalności co do stanowienia prawa. Najlepszym przykładem jest tu sektor handlowy, który ciągle nie wie, czy w przyszłym roku będzie go obowiązywał kolejny podatek - mówi Krzysztof Kajda z Lewiatana.
Ministerstwo Rozwoju w odpowiedzi na nasze pytania i wątpliwości przedsiębiorców co do niektórych zapisów Konstytucji biznesu, o których pisaliśmy w money.pl,zdecydowało się wycofać część z nich. Jak przekonuje resort w przesłanym do nas oświadczeniu, "głos biznesu jest dla niego ważny".
MR, wyraźnie zaskoczone falą krytyki zapewnia też, że wszystkie "rozwiązania przedstawione w ustawach towarzyszących projektowi należy traktować jako wstępne propozycje" i zapowiada szerokie konsultacje w tej sprawie.
Korzystając zatem z okazji, że wiele jeszcze w tym pakiecie może się zmienić, postanowiliśmy zapytać przedsiębiorców i pracodawców czego im w Konstytucji biznesu brakuje. Co ich zdaniem powinien zawierać dokument będący - jak chce Morawiecki - przełomowym dla biznesu?
Dla Konfederacji Pracodawców Lewiatan problematyczne jest już samo nazewnictwo tego pakietu ustaw. - Przedstawianie tego jako Konstytucja biznesu sugeruje, że to będzie dokument nadrzędny nad innymi ustawami, ale tak nie jest. Ta ustawa będzie przecież tak samo ważna jak Kodeks pracy, ustawy podatkowe i inne regulacje. Dlatego oczekiwania z nią związane nie mogą być zbyt wielkie - wyjaśnia Krzysztof Kajda, dyrektor departamentu prawnego Konfederacji Lewiatan.
Gdzie te ułatwienia?
Jak przypomina, 10 lat temu tak samo "sprzedawano" ustawę o swobodzie działalności gospodarczej. Praktyka pokazała jednak, że dość szybko straciła na znaczeniu. - Wpisano w niej dużo istotnych gwarancji, np. dotyczących kontroli, ale kolejne organy wyłączały się spod jej obowiązywania, bo po prostu miały taką możliwość. Właśnie dlatego, że jest to taki sam akt prawny jak każdy inny - dodaje.
W ocenie Wojciecha Warskiego, prezesa Softex Data i szefa konwentu BCC, ten problem można jednak łatwo rozwiązać. Wystarczyłoby dodać do pakietu ustawy pewien prosty zapis. - Konstytucja biznesu mogłaby porządkować to tak, że jej zasady są nadrzędne w sensie logicznym, a nie prawnym nad innymi ustawami. Oczywiście to tylko deklaracja wskazująca urzędnikom kierunek, ale jednak niezwykle ważna. Niestety nie ma tam na ten temat choćby zdania - mówi Warski.
Dlatego, jego zdaniem, projekt zapowiadany jako przełomowy nie ma szans uporządkować prawa. - Niestety on tylko w przekazie propagandowym nazywany jest tą nadrzędną ustawą gospodarczą. To jednak jeszcze można poprawić - dodaje.
Jerzy Bielawny, wiceprezes Instytutu Studiów Podatkowych, swoją listę życzeń zaczyna od pochwały dla rządzących, którzy tak dużo i często mówią o wspieraniu innowacyjnego biznesu. Wytyka jednak resortowi rozwoju, że w ślad za tymi deklaracjami nie idą konkretne zmiany.
- Oczekuję, że wspieranie innowacyjności znajdzie wreszcie swoje poparcie w ulgach podatkowych. Rozumiem jednak, że to duże wyzwanie, bo trzeba to zaprojektować z głową. Nikt przecież nie chce, by Bruksela uznała to za pomoc niedozwoloną - próbuje tłumaczyć wnioskodawców Bielawny.
Rzeczywiście wycofanie się z części zmian proponowanych w projekcie sprawia wrażenie, że Konstytucja biznesu powstawała w dużym pośpiechu. Może zatem na rozwiązania gwarantujące korzyści podatkowe dla firm innowacyjnych zabrakło czasu. Pracodawcy nie mogą się jednak nadziwić, dlaczego dokument nie próbuje nawet uregulować innej ważnej kwestii.
- Jak mogło zabraknąć gwarancji tego, że kluczowe zasady dotyczące możliwości kontrolowania przedsiębiorców przez różne organy będą przestrzegane? Obecnie obowiązuje wolnoamerykanka i wiele różnych instytucji tworzy swoje własne zasady - mówi Krzysztof Kajda.
Z tą oceną zgadza się szef konwentu BCC. - Nie chodzi o to, żeby w ogóle nie było kontroli. Mamy świadomość, że są potrzebne, ale obecnie urzędnicy nie mają żadnych zahamowań. Za nic mają zapisy z ustawy o swobodzie działalności gospodarczej. Wykorzystują luki prawne i kontrolują tak często i długo, jak uznają to za konieczne - dodaje.
W Konstytucji biznesu w ocenie naszych rozmówców brakuje również zapisów, które łączyłyby promocję zatrudnienia i inwestowania w swoje firmy z preferencjami dla przedsiębiorców. Jerzy Bielawny sugeruje nawet rządzącym, by wyciągnęli z szuflad projekty, o których mówili jeszcze przed wyborami.
- W tej koncepcji PiS w prosty, ale dla wszystkich korzystny sposób łączyło się tworzenie nowych miejsc pracy z ułatwieniami podatkowymi. Czas już też najwyższy skończyć z karaniem przedsiębiorców za inwestowanie we własne źródła dochodu. Obecnie ciągle przecież mamy do czynienia z sytuacją zupełnie absurdalną, w której ten wydatek nie jest uznawany za koszt podatkowy - przekonuje wiceprezes ISP.
Tworzy to sytuację, w której bardziej opłacalna może być ucieczka z tymi pieniędzmi za granicę. Jednak bilans takiej decyzji dla całej gospodarki jest, jak ocenia Bielawny, zdecydowanie negatywny.
Dobre przepisy były już za Piłsudskiego
Marek Isański, polski rekordzista w walce ze skarbówką, komentując dla money.pl Konstytucję biznesu zwracał uwagę, że brakuje w niej stworzenia choćby warunków do upraszczania i doprecyzowywania prawa. - Oczekuję od wicepremiera, który odpowiada zarówno za resort finansów, jak i gospodarki, że wreszcie zacznie naprawiać przepisy - mówił przedsiębiorca, który właśnie przez ich niejasność przez 20 lat zmagał się z aparatem skarbowym. W sądzie wygrał, ale jego firma już nie istnieje.
Na ten sam problem i jednocześnie brak odwagi na to, by się z nim zmierzyć, uwagę zwraca też Krzysztof Kajda. - Przedsiębiorcom najbardziej brakuje przewidywalności i stabilności systemu stanowienie prawa. Najlepszym przykładem jest tu sektor handlowy, który ciągle nie wie, czy w przyszłym roku będzie go obowiązywał kolejny podatek - mówi.
Ponadto dobrze byłoby, jego zdaniem, wpisać do Konstytucji biznesu gwarancję przestrzegania vacatio legis. - Odpowiedni czas pomiędzy uchwaleniem a wejściem prawa w życie jest konieczny, żeby móc się do tego dostosować. Musi to być co najmniej pół roku, albo rok. Oczywiście wyjątki mogą się zdarzać, ale nie może to być 7 dni, jak często ostatnio bywa - dodaje Kajda.
O bardziej czytelne prawo i większy porządek przy jego stanowieniu apeluje również Wojciech Warski. Szef konwentu BCC sugeruje pracującym nad Konstytucją biznesu, by zajrzeli do polskiego prawa przemysłowego z 1937 roku. - Nie trzeba od razu wymyślać prochu Ówczesny opis działalności gospodarczej warto by powielić - mówi Warski.
Jak przekonuje, wspomniany system był jednoznaczny i po dziś dzień prawnicy chwalą go, bo nie pozwalał na "hasanie" po prawie. Nie było tam zbyt dużej przestrzeni na interpretacje. - Teraz jest ich tyle, że konia z rzędem temu, kto jest się w stanie połapać w tym, jaka obowiązuje właśnie teraz. Ten pakiet ustaw jest wręcz idealny do tego, żeby wreszcie to zmienić.