1 stycznia 2017 r. inspektorzy pracy uzyskają uprawnienia do przeprowadzania "bez uprzedzenia i o każdej porze dnia i nocy" kontroli, które sprawdzą, czy firmy we właściwy sposób wypłacają wynagrodzenia. Pracodawcy i eksperci prawa pracy ostrzegają, że uprawnienia nadane PIP idą za daleko.
Projekt ustawy wprowadzającej minimalną stawkę godzinową i nowelizująca ustawę o Państwowej Inspekcji Pracy został jednogłośnie poparty przez Senat. Wprowadzono tylko dwie drobne poprawki, co oznacza, że jej wejście w życie w terminie jest praktycznie przesądzone.
Przepisy o minimalnej stawce godzinowej, która - po waloryzacji - wyniesie w przyszłym roku 13 zł, są mocno krytykowane przez organizacje pracodawców i dużą część ekspertów rynku pracy i prawa pracy. Ich sprzeciw od początku wzbudza nie tylko sama stawka godzinowa, ale także obowiązek ewidencjonowania czasu pracy w przypadku umów zleceń, także w przypadku tych prac, gdzie liczy się efekt, a nie czas pracy.
Nie mniejsze kontrowersje budzi nadanie Państwowej Inspekcji Pracy dodatkowych uprawnień w związku z wprowadzeniem minimalnej stawki godzinowej. Według organizacji pracodawców i związanych z nimi ekspertów umożliwienie inspektorom PIP przeprowadzania kontroli wypłat o dowolnej porze i bez żadnych ograniczeń narusza przepisy ustawy o swobodzie gospodarczej, a także zmienia charakter samej PIP.
PIP jak policja
- PIP jest organem kontroli, a nie jest policją - mówi w rozmowie z money.pl Monika Gładoch, radca prawny, ekspert prawa pracy. - Z punku widzenia zasad wynikających z ustawy o swobodzie gospodarczej jest to przepis będący wbrew pewnym regułom porządku - twierdzi.
Ekspertka liczy na to, że inspektorzy pracy nie będą nadmiernie korzystać z nowych uprawnień. - Pytanie brzmi, jak PIP będzie stosować ten przepis, bo ja wciąż traktuję go przez pryzmat państwa demokratycznego jako możliwość nadzwyczajną, stosowaną w wyjątkowych sytuacjach, gdy są uzasadnione podejrzenia, że prawo jest naruszane, a nie prewencyjnie - podkreśla.
Jak wyjaśnia Gładoch, kontrole PIP nie mają takich ograniczeń ustawowych, jakie dotyczą kontroli skarbowych. - Teoretycznie istnieje możliwość, że inspektorzy PIP-u będą zjawiali się w jednej firmie codziennie w nocy, by kontrolować przestrzeganie wysokości stawki godzinowej - ostrzega.
Nieproporcjonalne uprawnienia do wagi naruszeń
- Zmiany te oznaczają istotne rozszerzenie uprawnień przysługujących PIP, ponieważ obecnie ograniczają się one do nadzoru i kontroli przestrzegania przepisów prawa pracy - zwraca uwagę w komentarzu dla money.pl Wioletta Żukowska, ekspert prawa pracy organizacji Pracodawcy RP. - Jest to kluczowa zmiana dotycząca właściwości kompetencyjnej inspekcji, która w pewnym stopniu narusza fundamenty prawne jej działalności - uważa Żukowska.
Jak podkreśla ekspertka, rozszerzenie uprawnień "nie cieszy samej Państwowej Inspekcji Pracy", której zakres działania na przestrzeni ostatnich lat był wielokrotnie modyfikowany. - Rodzi się więc pytanie: czy przy już i tak dużym zakresie zadań PIP będzie w stanie udźwignąć te dodatkowe obowiązki? - pyta Żukowska. - Należy przypomnieć, że PIP zmaga się z problemem małej liczby inspektorów i ograniczonych środków finansowych, dlatego obawy dotyczące skutecznej realizacji jej dotychczasowych, jak i nowych zadań, są jak najbardziej uzasadnione - zwraca uwagę.
- W naszej opinii rozszerzenie możliwość kontroli pracodawców przez inspektorów pracy bez uprzedzenia o każdej porze dnia i nocy wykracza poza szczególny charakter tego uprawnienia i byłoby nieproporcjonalne do wagi ewentualnego naruszenia przepisów. Co więcej, doprowadziłoby nierzadko do nieuzasadnionych utrudnień organizacyjnych po stronie przedsiębiorców, w szczególności tych małych - ostrzega ekspertka Pracodawców RP.
Według Żukowskiej nowe przepisy mogą być niezgodne z konwencją Międzynarodowej Organizacji Pracy, a także regulacjami ustawy o swobodzie działalności gospodarczej. Eksperta przypomina, że dopuszczalność kontroli bez uprzedzenia o każdej porze dnia i nocy była przedmiotem porozumienia zawartego przez stronę pracowników i stronę pracodawców Rady Dialogu Społecznego. - Szkoda, że strona rządowa i parlamentarzyści nie uwzględnili przedstawionej w tym zakresie propozycji strony społecznej - ubolewa Wioletta Żukowska.
Kruche fundamenty swobody gospodarczej
- Przedsiębiorcy bardzo źle przyjmują każdą regulację, która narusza w istotny sposób już i tak bardzo kruche fundamenty, które zostały położone w ustawie o swobodzie działalności gospodarczej w kwestii kontroli firm - mówi nam Wojciech Warski, ekspert Business Centre Club, wiceprzewodniczący Rady Dialogu Społecznego. - Ta zmiana narusza wręcz porządek prawny, dlatego że te same kwestie są regulowany w różny sposób w różnych ustawach - dodaje.
Jak twierdzi Warski, zdecydowanie nadmiernym jest uprawnienie kontroli "w każdym miejscu i czasie". - Polem do interpretacji organów kontrolujących jest też narzucona ustawą konieczność rejestracji czasu pracy dla pewnych typów zleceń, ponieważ dotyczy bardzo wąskiej ich grupy, które są rozliczane godzinowo np. w ochronie. W przypadku większości takich umów nie ma sensu liczenia czasu pracy, ponieważ umowa zlecenia jest umową rezultatu, rozliczamy pracownika nie według czasu pracy, lecz jej efektu - podkreśla.
Ekspert BCC przekonuje, że protesty przedsiębiorców nie wynikają z samej ich niechęci do bycia kontrolowanym. - Biorą się stąd, że wszelkie nadmierne uprawnienia w stosunku do faktycznej potrzeby rodzą sytuację, w której, szczególnie na prowincji, będzie dochodzić do naruszeń. Ale nie ze strony pracodawców, lecz organów kontrolujących - ostrzega Warski. - Nie jest tajemnicą, że w Polsce powiatowej organy kontrolujące są niekiedy organem represyjnym, używanym do lokalnych rozgrywek jako narzędzie w rękach lokalnych koterii - stwierdza.
- Jest to dla mnie przede wszystkim propagandowa akcja rządu, który chce się wykazać przed swoim elektoratem, jak bardzo dba o jego interesy, kosztem "tych złych” przedsiębiorców - podsumowuje Wojciech Warski.