1431,48 zł - tyle co miesiąc trzeba oddać do ZUS i NFZ, gdyby ktoś zapomniał. A miałby do tego prawo, bo przez ostatnie miesiące miliony przedsiębiorców składek nie musiały płacić. Wielu z nich swoje poprzednie przelewy wykonało na początku marca.
Wszystko za sprawą tarczy antykryzysowej, która umarzała ten obowiązek. Choć i tak w pierwotnej wersji (jeszcze na starcie epidemii) rząd nie chciał o tym słyszeć i proponował jedynie "zamrożenie" ZUS-u.
Co to znaczy? Mniej więcej tyle, że gdyby nie protesty organizacji przedsiębiorców, to dziś prawdopodobnie wielu samozatrudnionych do zapłaty miałoby nie 1,4 tys. zł, a prawie 6 tys. zł. Musieliby bowiem opłacić również zaległe składki. Te ostatecznie wziął jednak na siebie Zakład Ubezpieczeń Społecznych.
Składki ZUS. Do kiedy trzeba zapłacić?
Wnioski o zwolnienie ze składek można było złożyć na trzy miesiące - marzec, kwiecień i maj.
To oznacza, że w czerwcu ulgi już nie ma i trzeba płacić. W polskim systemie działa to tak, że zapłata zawsze następuje za poprzedni miesiąc. Czyli składki za styczeń płacimy w lutym, a za czerwiec - w lipcu.
Termin uregulowania zobowiązań wobec ZUS zależy od konkretnej działalności. Jednostki budżetowe już zapłaciły. Dla nich termin upłynął 5 lipca.
Teraz pora na przedsiębiorców, którzy składki odprowadzają tylko za siebie, czyli tzw. samozatrudnionych. A to bardzo potężna grupa, bo według niektórych szacunków (np. Eurostatu) są ich w Polsce nawet 2 miliony.
Termin? Do 10. dnia miesiąca, czyli do najbliższego piątku. To oznacza, że 2 miliony przedsiębiorców muszą wyjąć z kieszeni ponad 1400 złotych i oddać je państwu.
Pozostali, czyli na przykład ci zatrudniający pracowników, mają czas do 15 lipca, czyli przyszłej środy. I nie ma znaczenia, że firma jeszcze nie stanęła na nogi po kryzysie. Płacić trzeba.
Składki ZUS. Ile wynoszą?
Kwota 1431,48 zł to zryczałtowana minimalna wysokość składek dla przedsiębiorców. Można płacić więcej (na przykład dla wyższej emerytury), ale mało kto się na to decyduje. Jeśli natomiast nie chcemy płacić dobrowolnej składki chorobowej, to suma składek wyniesie 1354,64 zł.
Najwięcej, bo aż 612 zł to koszt składki emerytalnej. Do tego 362 zł na NFZ i 250 zł na ubezpieczenie rentowe. 76 zł to Fundusz Pracy i dobrowolne chorobowe, a nieco ponad 50 zł - ubezpieczenie wypadkowe.
Łatwo policzyć, że składki od milionów przedsiębiorców to spory zastrzyk finansowy dla Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.
Ministerstwo pracy szacuje, że zwolnienie ze składek przez trzy miesiące kosztowało ZUS aż 16,6 mld zł. Można więc śmiało stwierdzić, że w lipcu do FUS wpłynie ponad 5 mld zł więcej niż w czerwcu.
Przedłużenie zwolnienia z ZUS? Rząd nie ma takich planów
A może zwolnienie z ZUS zostanie przedłużone na kolejne miesiące? Tu nie warto mieć złudzeń. Po pierwsze, na takie decyzje jest już za późno, bo termin jest zbyt blisko.
Ale wszelkie nadzieje rozwiewają wypowiedzi wicepremier Jadwigi Emilewicz, która w programie "Money. To się liczy" mówiła o tym wprost. - Nie mamy planów przedłużenia zwolnienia ze składek ZUS, co nie znaczy, że nie monitorujemy tego, co się dzieje w gospodarce - mówiła minister rozwoju. I dodawała, że gospodarka budzi się do życia, więc nie ma już potrzeby pomocy polskim przedsiębiorcom.
- Prawdopodobnie nie będzie konieczności przedłużania tych elementów z tarczy, które weszły w życie 1 kwietnia - powiedziała jeszcze w czerwcu wicepremier Emilewicz.
Dla przedsiębiorcy oznacza to jedno: płać ponad 1400 zł na ZUS. Zostało ci mało czasu.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl