O sprawie informuje "Gazeta Wyborcza", która wskazuje, że dla firm pożyczkowych problematycznym okazał się zapis tarczy, który tnie koszty pozaodsetkowe. Przy pożyczkach na czas dłuższy niż 30 dni koszty te mogą wynosić maksymalnie 21 proc., natomiast w przypadku tych o krótszych terminach - 5 proc.
Tomasz Fedyna, prezes Wonga, w rozmowie z dziennikiem tłumaczy, że największe spadki widać przy liczbie udzielanych pożyczek krótkookresowych (czyli tych do 30 dni) oraz średniookresowych (od trzech do 24 miesięcy). "GW" dodaje, że niemal całkowicie zniknęły popularne "pożyczki za 0 złotych".
Jak to się przekłada na liczby? Spadek wartości udzielonych pożyczek w całym kwietniu wyniósł 72 proc. przy porównaniu danych z tymi z kwietnia 2019 roku. Jeżeli natomiast porównać je z lutym 2020 roku (ostatnim miesiącem przed wybuchem kryzysu), spadek wartości wyniósł 66 proc.
Dane firmy CRIF, które przywołuje gazeta, wskazują również na spadek liczby udzielonych pożyczek. W kwietniu br. udzielono zaledwie ich zaledwie 43 proc., jeżeli porównać dane z analogicznym okresem rok wcześniej.
Po pieniądze Polacy ruszyli do lombardów. Jak informuje "Wyborcza", pojawiły się sygnały, że wzrosły obroty tych instytucji. W internecie można również odnaleźć szereg ogłoszeń oferujących pożyczki prywatne, przy których nie sprawdza się baz kredytowych.
Przed wybuchem kryzysu związanego z pandemią koronawirusa, sektor pożyczkowy zatrudniał ok. 40 tys. pracowników oraz obsługiwał ok. 4 mln klientów. Teraz takie liczby mogą okazać się nieosiągalne, ponieważ spora część firm działających w tym sektorze musiała ograniczyć lub wstrzymać udzielanie kredytów. Niektóre również zawiesiły działalność, czy dokonały cięć etatów.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl