Szef PFR na antenie TOK FM potwierdził, że trwają narady na szczycie nad formami wsparcia dla przedsiębiorców dotkniętych kolejnym już lockdownem. - Wczoraj mieliśmy wspólnie z Ministerstwem Rozwoju spotkanie z branżą gastronomiczną - mówił Paweł Borys.
Bon gastronomiczny. "Decyzja nie zapadła"
Jednym z tematów, który poruszono na tym spotkaniu, to tzw. bon gastronomiczny, czyli dopłata do zamówionego jedzenia. Miałby on być formą zachęcenia pracowników do zamawiania posiłków. Paweł Borys od razu zastrzegł, że żadna decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła.
- W ten sposób pracownicy mogliby np. w pracy na wynos kupować posiłki w restauracjach, miałoby to stworzyć popyt dla gastronomii - powiedział. - Nie wiem, czy bon gastronomiczny nie jest takim faktem trochę medialnym - dodał.
RMF FM w czwartek podał informację, że rząd rozważa wprowadzenie tzw. bonu gastronomicznego. Miałby on działać w następujący sposób: przedsiębiorca wykupuje bon dla swoich pracowników np. o wartości 100 złotych na zamówienia z restauracji, a państwo dokłada do niego drugie tyle.
Posiadacz bonu mógłby go wykorzystać w każdej restauracji, która przystąpi do programu, ale tylko w przypadku zamówień na wynos lub w dostawie.
Inne formy wsparcia dla gastronomii
Na stole są cały czas inne propozycje wsparcia. Borys zaznaczył, że te propozycje, które dotąd padały, dotyczą zwolnień z PIT i ZUS w sytuacji, gdy pracodawca zdecyduje się na zamawianie posiłków czy ich refundację.
- Mówimy tu raczej o pracownikach, być może jest jakiś inny pomysł dofinansowania, o którym mi nie wiadomo - stwierdził.
Przyznał, że zwolnienie tej części wynagrodzenia z PIT i ZUS "byłoby silną motywacją do tego, żeby upowszechnić posiłki w miejscu pracy, które można by w sposób zdalny zamawiać i byłoby to też formą wsparcia dla gastronomii". Dodał, że była to propozycja samych organizacji pracodawców.
Z wyliczeń przedstawionych przez szefa PFR wynika, że zwolnienia z ZUS-u i PIT-u to koszty na poziomie ok. 600 mln złotych dla budżetu państwa. Jak ocenił, są to "realne środki, które rzeczywiście wsparłyby pracodawców".
Jednak Paweł Borys zwraca też uwagę na inną kwestię, która potencjalnie mogłaby znacznie ulżyć przedsiębiorcom z sektora gastronomii, ale także np. z branży fitness czy handlu - mianowicie rozwiązania czynszowe.
- W mojej ocenie podmioty, które wynajmują powierzchnię, zachowują się w sposób niezgodny z prawem - powiedział. Przypomniał, że tzw. ustawa covidowa wprowadziła w zeszłym roku takie rozwiązanie, że jeżeli najemca zgodzi się przedłużyć umowę o 6 miesięcy, to przysługuje mu w okresie lockdownu zwolnienie z czynszu.
- Natomiast firmy wynajmujące, galerie handlowe, chcą przedłużenia teraz czynszu za każdy lockdown - wskazał. Dodał, że obowiązuje też kodeks cywilny, który mówi, że jeśli przedsiębiorca nie uzyskuje przychodów, to czynsz jest nienależny.
- Firmy, które wynajmują te powierzchnie, nie stosują się do tych regulacji - stwierdził. Zdaniem Borysa obniżki czynszów stanowiłyby w tej chwili najszybsze i najmocniejsze wsparcie dla tych branż, "a dzisiejsze praktyki są nieuczciwe".
Kolejnym pomysłem, który pojawia się w debacie publicznej, jest obniżenie podatku VAT dla gastronomii. W ostatnich dniach tę kwestię poruszyło Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii. Paweł Borys przyznał, że ten temat pojawił się także na ostatnim spotkaniu.
- Z perspektywy popytu obniżka VAT-u, kiedy firmy są zamknięte, niewiele daje, albo nic nie daje - ocenił.
Gastronomia nie może przyjmować klientów od połowy października. Choć z początku restauratorzy usłyszeli o restrykcjach wprowadzanych na dwa tygodnie, to w praktyce mierzą się z nimi już od pięciu miesięcy.