Zamiast 32 zł już 175 zł. Ministerstwo Rozwoju zmienia w swoim projekcie wartości minimalnej składki na ZUS, jaką mieliby płacić mikroprzedsiębiorcy. W ocenie pracodawców, korekta może być początkiem końca zapowiadanej rewolucji.
Zgodnie z wcześniejszym projektem MR najniższa wysokość składek na ubezpieczenia społeczne miała spaść bardzo drastycznie. Miało to oznaczać koniec comiesięcznego stałego obciążenia dla najmniej zarabiających przedsiębiorców.
Najlepiej widać to na przykładzie. Powiedzmy, że przedsiębiorca prowadzący punkt ksero zarabia w miesiącu 2,5 tys. zł. Obecnie płaci zryczałtowany ZUS w wysokości 1172 zł oraz podatek dochodowy według stawki 19 proc. Oznacza to, że zostaje mu w portfelu nieco ponad 1000 zł. Kiedy jedzie na wakacje i zarabia tylko część z 2,5 tys. zł - musi dokładać do swojego interesu.
Wszystko miała zmienić propozycja MR dla przedsiębiorców zarabiających mniej niż 5 tys. zł. Według pierwotnych propozycji nasz właściciel punktu ksero, jeżeli zarobiłby mniej niż 200 zł miesięcznie, płaciłby na ubezpieczenia społeczne 32 zł (bez składki chorobowej). Wraz ze wzrostem przychodów o kolejne 200 zł dokładałby kolejne 32 zł. W ten sposób w przedziale 200-400 zł płaciłby 64 zł, miedzy 400-600 zł - 92 zł itd.
Zmiany w zmianach
Tak się jednak nie stanie, bo - jak zapowiedziała w czwartek podczas spotkania w Radzie Dialogu Społecznego wiceminister rozwoju Jadwiga Emilewicz - projekt będzie zmieniany. W ocenie Łukasza Kozłowskiego, eksperta Pracodawców RP i członka rady nadzorczej ZUS, ta zapowiedź w połączeniu ze stanowiskiem ZUS, które już teraz mówi, że nie da się tej reformy wprowadzić od przyszłego roku, zagraża całości tego projektu.
- Przez ten czas i kolejne korekty, to może gdzieś utknąć i ostatecznie może zostać przyjęty projekt w mocno rozwodnionej formie - mówi money.pl ekspert.
Co na razie ma się zmienić? Wysokość minimalnej składki na ubezpieczenia społeczne bez uwzględnienia składki chorobowej. Ma wynosić już nie 32 zł (obecnie 874 zł), a 175,92 zł, czyli tyle, ile obecnie płacą przedsiębiorcy przez dwa ulgowe lata, kiedy zaczynają prowadzić działalność gospodarczą.
- Trochę to podkopuje całą filozofię proponowanych zmian. Może nie dramatycznie, bo to tylko około 150 zł różnicy. Są jednak sytuacje, kiedy dla prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą to znacząca kwota. Szczególnie wtedy, kiedy interes nie idzie - mówi Łukasz Kozłowski.
Jak przekonuje resort, w sprawie składek ugiął się pod naciskiem związków zawodowych, które zwracały uwagę na to, że za ich sprawą liczni przedsiębiorcy nie uzyskają prawa nawet do minimalnej emerytury. Dlatego na starość będzie się musiała nimi zająć opieka społeczna, a koszt tego ponosić będzie całe społeczeństwo.
- W naszej ocenie to przesadzone obawy, bo nie wyobrażam sobie, żeby jakiś przedsiębiorca przez cały czas płacił tę minimalna składkę. Z kolei w samej idei zmian chodziło przecież o to, żeby w ciężkich dla siebie czasach miał jak najmniejsze stałe obciążenia - mówi Kozłowski.
**Będą wypychać na samozatrudnienie?**
Do zmiany w projekcie mogła się przyczynić coraz częściej pojawiająca się krytyka ze strony niektórych ekspertów. W nurcie ciepłego przyjęcia samej propozycji, ale pokazywania niebezpieczeństw wypowiadał się ostatnio na łamach "DGP" Paweł Wojciechowski, główny ekonomista ZUS i były minister finansów. W wywiadzie zwracał uwagę na dokładnie to samo, o czym mówili związkowcy. Jego zdaniem tak niskie składki mogą nie pozwolić na uzyskanie prawa do minimalnej emerytury, przez co niektórzy przedsiębiorcy staną się klientami pomocy społecznej. Wszystko dlatego, że przez tak nisko opłacane składki nie liczyłyby się lata do stażu pracy wymaganego do emerytury minimalnej.
Wszystko dlatego, że muszą one wpływać w wysokości naliczanej co najmniej od minimalnego wynagrodzenia, a tak nie byłoby w przypadku proponowanych pierwotnie zmian. Ponadto Wojciechowski obawia się niekorzystnych zjawisk na rynku pracy związanych z tą nowelizacją.
Według niego pokusa zmieniania pracownikom formy zatrudnienia na tak atrakcyjnie oskładkowane mogłaby być zbyt silna. Wiele firm mogłoby w ten sposób po prostu „wypychać” ludzi na samozatrudnienie. Oznaczałoby to też mniejszy strumień pieniędzy trafiający do ZUS i groziłoby rozchwianiem finansów publicznych.
Dlatego też w szykowanych zmianach, o których mówiła w czwartek Jadwiga Emilewicz, mają pojawić się też mechanizmy zabezpieczające przed takim przenoszeniem pracowników na działalność gospodarczą. Nie wiadomo jednak, jak szybko przebiegać będą prace nad projektem.
Wiceszefowa resortu ograniczyła się tylko do stwierdzenia, że przyśpieszenia nie będzie, bo ważniejsze jest uwzględnienie uwag wszystkich stron biorących udział w konsultacjach. Możliwe więc, że wkrótce pojawią się kolejne zmiany, które - jak przewiduje Kozłowski - rozwodnią całą ideę.
- To, co usłyszeliśmy na spotkaniu miało bardziej charakter deklaracji kierunku zmian niż konkretnego ich kształtu. Mamy nadzieję, że nadal składka będzie uzależniona od dochodów, zmieni się tylko ta minimalna z 32 zł na 175 zł. Choć tak naprawdę nie wiadomo czy to już koniec korekt - mówi Kozłowski.