27 lutego mija termin przesyłania Ministerstwu Finansów przez małe i średnie firmy ewidencji VAT w formie Jednolitego Pliku Kontrolnego. Dotychczas obowiązkiem tym było objętych tylko 5 tys. największych spółek, tym razem swoje dane ujawni 134 tys. firm.
- Moim zdaniem dużych kłopotów nie będzie - ocenia w rozmowie z WP money doradca podatkowy Radosław Piekarz z kancelarii AR&T. - Małe i średnie formy z reguły wykorzystują standardowe, dostępne na rynku programy księgowe, które mają zintegrowaną obsługę JPK. Wystarczy więc kilka razy kliknąć i gotowe - wyjaśnia.
Jednolity Plik Kontrolny ma uszczelnić system podatkowy, a jednocześnie ułatwić przedsiębiorcom komunikację z organami podatkowymi. Zmiany w ordynacji podatkowej, przewidującej wprowadzenie JPK, przegłosował jeszcze Sejm poprzedniej kadencji, we wrześniu 2015 r.
Dzięki wprowadzeniu JPK, fiskus w łatwym do przetworzenia formacie elektronicznym otrzyma komplet informacji z ksiąg i dowodów księgowych dotyczących rozliczeń podatku VAT. Dotychczas informacje te często zajmowały wiele stron w różnych formatach dokumentów.
Od 1 stycznia nowe przepisy objęły tylko spółki zatrudniające ponad 250 pracowników lub te, które mają ponad 50 milionów euro rocznego obrotu i 43 mln euro aktywów. Teraz obowiązek JPK obejmie także małe i średnie firmy, czyli takie, które zatrudniają powyżej 10 osób i wykazują roczny obrót powyżej 2 mln euro rocznie. Z informacji przekazanych przez resort finansów wynika, że jest to 134 tys. firm.
Spóźnialskim grozi 2,8 tys. zł kary
Według cytowanej przez "Rzeczpospolitą" Moniki Smagi, ekspertki podatkowej z firmy KR Group, kłopotem jest fakt, że "Ministerstwo Finansów wydało już kilka sprzecznych komunikatów" w sprawie tego, które firmy obejmie obowiązek JPK od 27 lutego, a które nie. Nie wiadomo na przykład, czy plików JPK na pewno nie muszą wysyłać firmy, które działają na tyle krótko, że nie zamknęły jeszcze pełnego roku obrotowego.
Innego zdania jest jednak Radosław Piekarz, który uważa, że komunikaty MF były wystarczająco jasne. Ekspert twierdzi też, że nie można się spodziewać poważniejszych problemów interpretacyjnych. - Będą jakieś drobne niejasności, ale na razie jest tak, że jeśli ministerstwo znajdzie błędy w przesłanych plikach, wysyła prośbę o wprowadzenie poprawek - mówi. - Nikt za to nie jest ścigany i karany. Zdecydowanie nie takie jest podejście ministerstwa do całego przedsięwzięcia - uspokaja.
Lepiej nie przekroczyć terminu 27 lutego, ponieważ w takim przypadku firmie może grozić grzywna w wysokości 2,8 tys. zł.
Mogą pojawić się problemy techniczne
Inni eksperci cytowani przez "Rzeczpospolitą" przestrzegają przedsiębiorców przed zostawianiem sprawy JPK na ostatnią chwilę, ponieważ przy tworzeniu pliku mogą pojawić się kłopoty techniczne, na rozwiązanie których może zabraknąć czasu. Trochę potrwać może też zgromadzenie wszystkich danych o kontrahentach. Według ekspertów firmy powinny upewnić się też, jak np. wykazywać sprzedaż rejestrowaną na kasie fiskalnej, do której potem są wystawiane faktury.
Takie problemy dotyczą jednak praktycznie tylko tych firm, które nie prowadzą ksiąg za pomocą standardowych systemów księgowych, w których wygenerowanie i przesłanie pliku JPK jest zautomatyzowane. Zostawienie tego na ostatnią chwilę może jednak spowodować przeciążenie serwerów ministerstwa.
- Kłopoty techniczne mogą się pojawić 27 lutego, gdy jednocześnie będą wysyłane tysiące plików JPK, ale możliwe, że serwery resortu są na to dobrze przygotowane - zastanawia się doradca podatkowy. - Zresztą resort ma już półroczne doświadczenie z JPK, więc większość błędów technicznych powinno być już naprawionych - zaznacza.