Wiceminister skarbu Krzysztof Łaszkiewicz powiedział we wtorek, że zgodnie z jego wiedzą inwestor nie informował resortu o tym, że wycofuje się z zakupu majątku stoczni. Mimo to minister skarbu Aleksander Grad "jak najszybciej" przedstawi plan B dla stoczni.
"Wszystko wskazuje na to, że inwestor ma pieniądze" - powiedział Łaszkiewicz. "To duże środki finansowe, które inwestor ma wyłożyć. Jeżeli dostaje on informacje, że tam pierze się brudne pieniądze, że majątek został nabyty niezgodnie z prawem, to każdy się zastanowi" - powiedział we wtorek dziennikarzom wiceminister.
"Musimy zrobić wszystko, żeby te stocznie nie upadły" - podkreślił Łaszkiewicz. Nie wykluczył poszukiwania nowego inwestora i potwierdził, że resort będzie ubiegał się o przedłużenie w Komisji Europejskiej terminu sprzedaży stoczni, który upływa z końcem sierpnia.
Fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights zdecydował się na zakup kluczowych aktywów stoczni Gdynia i Szczecin w maju, a 17 czerwca otrzymał gwarancje arabskiego banku Qatar Islamic Bank. Zgodnie z ustaleniami, miał zapłacić za majątek stoczni ok. 400 mln zł: 287 mln zł za zakład w Gdyni i ponad 94 mln zł za zakład w Szczecinie.
Inwestor wpłacił wadium w wysokości 8 mln euro, a potem rozpoczął procedurę rejestracji w Polsce spółki, która miałaby zarządzać majątkiem obu stoczni. Spółka Polskie Stocznie została zarejestrowana przez warszawski sąd 21 lipca. Jej kapitał zakładowy wynosi 100 tys. zł, a jedynym udziałowcem jest Stichting Particulier Fonds Greenrights. Gwarantem transakcji zakupu stoczni przez inwestora miały być katarskie banki: inwestycyjny QInvest oraz Qatar Islamic Bank.
Początkowo pieniądze za stocznie miały wpłynąć do 21 lipca, ale firma poprosiła resort skarbu o przesunięcie terminu. Powodem miał być list Szczecińskiego Stowarzyszenia Obrony Stoczni, w którym napisano m.in., że stocznia w Szczecinie mogła być "pralnią brudnych pieniędzy". Fundusz zapewnił wtedy jednak, że nie zamierza wycofać się z transakcji zakupu majątku obu stoczni. (PAP)
jzi/ drag/ jra/