W ubiegłym tygodniu premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że jeśli przyrost nowych przypadków zakażeń nie spowolni, wprowadzi coś, co określił mianem narodowej kwarantanny. Nie jest to pojęcie prawne, nie było również używane w czasie wiosennego lockdownu.
Bardzo możliwe, że będzie to jednak coś podobnego do obostrzeń funkcjonujących wiosną, kiedy to w znacznym stopniu zamknięta została gospodarka Polski.
Zapowiedź narodowej kwarantanny zachęciła salony urody do rozsyłania zaproszeń do stałych klientów - informuje "Gazeta Wyborcza". Przekonują, że powinni zapisać się na wizytę, dopóki salony mogą jeszcze funkcjonować.
W rozmowie z dziennikiem właściciele salonów urody informują, że dodatkowe działania reklamowe nie są konieczne. Klienci sami bowiem poszukują wolnych terminów w najbliższych dniach. Tak by zdążyć przed narodową kwarantanną.
Fryzjerzy zwracają uwagę, że grudzień jest miesiącem żniw dla branży. Ich klienci chcą dobrze prezentować się przed rodzinami podczas świąt Bożego Narodzenia oraz na imprezach sylwestrowych.
Konieczność czasowego zamknięcia biznesu w tym okresie będzie dla przedsiębiorców jak wyrok. - Grudzień będzie decydujący. Nie tylko dla mnie, ale dla wielu zakładów - mówi "GW" jedna z warszawskich fryzjerek.