Zarabiasz góra 1 tys. zł miesięcznie? Nie będziesz musiał zakładać firmy. To jedna z rewolucyjnych propozycji zapisanych w "Konstytucji Biznesu" wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Eksperci chwalą ideę, ale już nie jej szczegółowe rozwiązania. Pomysł, wbrew pozorom, ma bardzo wiele niedopowiedzeń.
Wyobraź sobie, że jesteś młodą matką. Przy szybko rosnącym dziecku nowe ubrania czy zabawki trzeba kupować co 2-3 miesiące. Co ze starymi? Najlepiej je sprzedać, gdzieś w sieci. Problem w tym, że dziś obowiązujące przepisy sprawiają, że chcąc to robić powinniśmy założyć działalność gospodarczą, płacić 1100 zł ZUS i każdą transakcję rozliczać.
To nie żart. Kilka lat temu taką młodą matkę, która sprzedała zabawki i ubranka dziecka oraz swoje i męża za 15 tys. zł, w ciągu trzech lat sądy wszystkich możliwych instancji uznały za winną niezałożenia firmy. Kobieta musiała zapłacić podatek, choć udowodniła, że na sprzedawanych rzeczach nie zarabiała - sprzedawała rzeczy używane za mniej, niż je kupiła. Do tego doszły też zaległe składki zusowskie.
Wszystko dlatego, że obecnie za działalność gospodarczą uznaje się każde działanie zarobkowe wykonywane w sposób ciągły. I nie ważne, czy zarabiamy dzięki temu milion złotych miesięcznie czy tylko 30 zł.
To właśnie tym drugim osobom ma pomóc nowy przepis, który pozwala na mikrodziałalność biznesową bez obowiązku otwierania firmy. Opracowana przez Ministerstwo Rozwoju "Konstytucji Biznesu" zakłada, że jeśli nasz przychód jest mniejszy niż połowa minimalnego wynagrodzenia, to rejestrować się nie trzeba. Próg w przyszłym roku wyniesie 1 tys. zł, bo 2 tys. zł wynosić będzie minimalne wynagrodzenie. W "Konstytucji Biznesu" określa się to mianem działalności nierejestrowanej.
"Gwarantuje to, że osoby prowadzące drobną działalność nie będą podlegały formalnościom rejestrowym i obowiązkom zapłaty składek na ubezpieczenie społeczne z tytułu tej działalności, co zachęci je do aktywności i zwiększy szanse na rozwój biznesu na większą skalę" - czytamy w dokumencie.
Pomysł polega więc na tym, by z osób mających pomysł na biznes, ale dopiero go rozkręcających, zdjąć wszystkie możliwe uciążliwości. Jeśli uznają, że interes się kręci będą mogły założyć firmę.
Kto z przepisów skorzysta? Korepetytorzy, handlujący w sieci, tzw. złote rączki, opiekunki do dziecka, sprzątaczki, dorabiający sobie np. fryzjerstwem czy produkcją rękodzieła artystycznego. Lista jest długa, bo profesja nie ma znaczenia. Liczy się tylko wysokość przychodu.
- Idea jest bardzo słuszna, ale pomysł, by było to tysiąc złotych, uważam za nietrafiony. Po pierwsze, to stanowczo za mało. Po drugie, kto i jak będzie sprawdzał, czy przychód wyniósł tysiąc złotych czy może o złotówkę więcej. To trudne do udowodnienia - mówi dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Konfederacji Lewiatan.
Przepisy zaproponowane przez MR nie mówią nic na ten temat. Nie wiadomo więc, czy trzeba prowadzić jakąś księgę przychodów, notować co, komu i za ile sprzedaliśmy albo jakie usługi świadczyliśmy.
Paweł Nowak z MR tłumaczy w rozmowie z money.pl, że oczywiście dochody od takiej działalności trzeba wpisać do PIT-u i zapłacić od nich podatek. Jak dodaje, MR przewiduje możliwie jak najprostszą formę ewidencjonowania przychodów.
- Szczegóły znajdą się w ustawie wdrażającej przepisy Prawa Przedsiębiorców, którą najpierw poddamy konsultacjom i uzgodnieniom - przekazał nam Paweł Nowak. Choć ustawa jest już na stronach MR, to na razie tego typu szczegółów tam nie podano.
- Dobrze, że dostrzeżono problem, jakim są wysokie koszty prowadzenia działalności gospodarczej. Sama mam klientów, którzy biznes co dwa lata przepisują na innego członka rodziny, byle tylko płacić mniejszy ZUS. Zaczyna więc pracę żona, później mąż, siostra, teściowa, itd. – mówi Katarzyna Przyborowska, radca prawny z kancelarii Lege Artis.
Jej zdaniem, stanowczo za nisko ustanowiono próg związany z nierejestrowaniem działalności. Według Przyborowskiej, nie powinna to być kwota połowy wynagrodzenia minimalnego, ale całość. W 2017 roku więc 2 tys. zł.
Inna kluczowa sprawa to zapis mówiący: „przychód z tej działalności nie przekracza w żadnym miesiącu 50 proc. kwoty minimalnego wynagrodzenia”. Co się stanie, jeśli przez 11 miesięcy będzie to 500 zł, a w jednym miesiącu będzie to 1001 zł? Zgodnie z przepisem trzeba będzie założyć działalność.
- Tylko jak? Na jeden miesiąc? A potem ją zawiesić? To nie jedyny problem. Co się stanie, jeśli my będziemy uważali, że nie przekraczamy tysiąca złotych, a przyjdzie ZUS czy US i udowodni nam, że jednak było to nieznacznie więcej? – zastanawia się Przyborowska.
Twierdzi więc, że przepisy trzeba doprecyzować. W przeciwnym razie uczciwi drobni przedsiębiorcy będą się bać kontroli, a nieuczciwi uciekną w szarą strefę i będą świadczyć swoje usługi starając się dowieźć, że nie zarabiają nawet tysiąca złotych.