Do tej pory najczęściej oszuści podszywali się pod CEIDG (Centralna Ewidencja i Informacja o Działalności Gospodarczej)
, czyli państwowy urząd. Do przedsiębiorców rozsyłali listy m.in. jako CEDGiF, czyli Centralną Ewidencję Działalności Gospodarczych i Firm. Już sam tytuł miał mylić. Po co? By zapłacić za zupełnie bezsensowną usługę wpisania do prywatnego rejestru.
Treść listu najczęściej wskazuje, że jest to pismo z urzędu. Znajdziemy tam odwołania do kliku ustaw, nakaz "uregulowania fakultatywnej opłaty" oraz załączony - i często już wypełniony - druk do opłaty rzekomej zaległości. Na górze kartki dodatkowo przyłożono pieczątkę, a na dole jeszcze odręczny podpis. Łatwo dać się zmylić. W efekcie kilkaset złotych wędruje do oszustów. Odzyskanie pieniędzy jest później praktycznie niemożliwe. Przecież uiściliśmy fakultatywną, czyli dobrowolną, opłatę.
W zasadzie nie sposób znaleźć przedsiębiorcy, który nie otrzymałby takiej wiadomości. Dlatego przypominamy: rejestracja przedsiębiorców w CEIDG (w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej) jest całkowicie bezpłatna. Urząd informuje o tym na swojej stronie internetowej wielkim bannerem. Przed oszustami ostrzega też od miesięcy Ministerstwo Finansów, które nadzoruje CEIDG. I rozkłada ręce.
O nowej metodzie napisał serwis Niebezpiecznik.pl. Jeden z użytkowników wysłał do administratorów portalu skan listu, który dostał.
Napisał do niego Bartłomiej Sobieszek, generalny inspektor z "Wydziału Bezpieczeństwa Teleinformatycznego". Wydział - nie wiadomo dlaczego i po co - ustalił, że przedsiębiorca wyświetlał treści niezgodne z artykułem. Jakie treści i z jakim artykułem? Jak ustalił? Nie ma to znaczenia, bo wszystko jest zmyślone.
W liście są oczywiście liczne odwołania do ustaw. Wygląda jednak, że to zupełnie losowe artykuły z zupełnie losowych ustaw. Jest nawet nawiązanie do obwieszczenia marszałka sejmu. Nie jest zmyślony za to numer konta bankowego i kwota, jaką należy wpłacić. 500 złotych wynosi opłata za nadużycie uprawnień i niekorzystne rozporządzanie mienia teleinformatycznego.
Co ciekawe, Wydział Bezpieczeństwa Teleinformatycznego jest ponoć zarejestrowany w Warszawie, na ulicy Erazma Ciołka. Trudno jednak stwierdzić, kto jest nadawcą listów. Do skrzynki może go wrzucić przecież każdy. A przecież i adres - tak jak i cała treść wiadomości - może być zmyślony.