W nowej Ordynacji podatkowej pojawi się możliwość, by firma zamówiła kontrolę skarbówki. Tak, by mogła się upewnić, czy prawidłowo się rozliczyła. O takie rozwiązanie apelowali sami przedsiębiorcy. Ale na pewno nie marzyli o nim w takiej formie, jaką zaproponował resort finansów.
Zgodnie z nowym projektem owszem, fiskus na życzenie wejdzie do firmy, skontroluje transakcję i wyda decyzję, czy wszystko jest zgodnie z prawem (za co zainkasuje równowartość jednego procenta wartości transakcji). Ale są dwa poważne mankamenty tego rozwiązania.
Jak pisze czwartkowa "Rzeczpospolita", po pierwsze fiskus będzie mógł w razie wykrycia potencjalnych nieprawidłowości wszcząć normalne postępowanie i wymierzyć wyższy podatek. W tym przypadku przedsiębiorca, który zamówi sobie kontrolę, de facto sam na siebie ukręci bat.
Drugi mankament nowego projektu wydaje się jeszcze bardziej absurdalny. Otóż nawet jeśli fiskus po zamówionej kontroli nie stwierdzi nieprawidłowości, to daje sobie furtkę do zmiany decyzji w przyszłości.
Jeśli bowiem kiedyś firmę nawiedzi normalna, "niezamówiona" kontrola, ma ona prawo do dowolnej interpretacji starych transakcji. I może się zdarzyć tak, że coś, co jedna kontrola uznała za zgodne z prawem, druga kontrola uzna za niezgodne - i każe płacić.
"Rz" komentuje, że Ministerstwo Finansów podkreśla, iż kluczem do sukcesu jest zaufanie pomiędzy firmami a urzędami. Ale przy tak skonstruowanych przepisach może być o nie ciężko.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl