- Praca ze spółkami Skarbu Państwa? Nikt tego nie wie lepiej niż ja i moja firma. Przez większą część czasu energia poświęcana była na to, jak uniknąć odpowiedzialności. Reszta to było zastanawianie się, jak w ogóle podejść do pracy ze startupem, by przypadkiem nie złamać ustawy o zamówieniach publicznych – mówi money.pl Adam Jesionkiewicz, założyciel startupu Ifinity.
Firma powstała w 2016 roku. Zajmuje się zakładaniem w przestrzeni miejskiej małych nadajników tzw. beaconów. Dzięki tej technologii osoby niewidome mogą swobodniej poruszać się po mieście. Ifinity współpracowało m.in. ze spółkami transportowymi czy Centrum Nauki Kopernik w Warszawie.
Adam Jesionkiewicz jest w wąskim gronie przedsiębiorców, którzy pomimo przeszkód, przystąpili do państwowego przetargu. 80 proc. młodych innowacyjnych firm w ogóle o tym nie myśli. Powody są różne: przetargi nie dotyczą produktów firmy (39 proc. ankietowanych startupów), czasochłonność postępowań (25 proc.), brak informacji o przetargach, czy wiedzy, jak skutecznie uczestniczyć w postępowaniach o udzielenie zamówienia publicznego (18 proc.).
Startupy nie muszą przystępować do państwowych przetargów, ale powinny mieć taką możliwość. Zdaniem Adama Jesionkiewicza polscy przedsiębiorcy tworzą dobre produkty, ale nie mają rynku, by je przetestować. Współpraca ze spółkami Skarbu Państwa mogłaby to zmienić. Tą drogą poszedł Izrael. Dziś kraj ten jest mekką dla startupów. Przy 8 mln obywateli działa tam 5 tys. innowacyjnych firm. W Polsce niecałe 3 tys., przy 37 mln mieszkańców.
- W Polsce spółki Skarbu Państwa wydają ok. 150 mld zł rocznie. Nie trudno sobie wyobrazić, że nawet niewielki procent tej kwoty, jeśli trafi do startupów, może całkowicie zmienić oblicze polskich innowacji. Niestety dziś wygląda to tak, że startupy dostają granty lub dotacje, a one demoralizują biznes, a nie go budują – ocenia założyciel Ifinity.
Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii deklaruje, że wsłucha się w prośby polskiego środowiska startupowego. Do konsultacji trafił właśnie projekt ustawy, która zmienia przepisy o zamówieniach publicznych.
- Chcielibyśmy po pierwsze poszerzyć dostęp do zamówień dla małych i średnich firm. W ten sposób chcemy przyczynić się do realizacji celu zapisanego w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, by małe przedsiębiorstwa stawały się średnimi, a średnie - dużymi – tłumaczyła w sobotę minister przedsiębiorczości Jadwiga Emilewicz.
Kluczową zmianą miałoby być wyodrębnienie pewnej puli zamówień, która byłaby zarezerwowana dla małych i średnich firm. W przypadku dużych umów zamawiający musiałby płacić zaliczki. Ministerstwo chce też wprowadzić katalog klauzul niedozwolonych oraz nowe zasady waloryzacji wynagrodzenia. Nowością byłoby wprowadzenie mechanizmu koncyliacji, czyli ugodowego załatwiania największych sporów pomiędzy wykonawcą a zamawiającym.
Prace nad projektem trwały dwa lata. Nowe prawo konsultowała też fundacja Startup Poland. Środowisko ocenia, że większość rozwiazań jest pozytywna dla startupów.
- Zastrzeżenia może natomiast budzić określenie w projekcie maksymalnej wagi kryterium ceny na poziomie 60 proc. Każde zamówienie ma swoją określoną specyfikę, szczególnie te, w których oferty mogłyby składać startupy ze swoimi wysoce innowacyjnymi produktami czy usługami, dlatego przepisy nie powinny narzucać wagi jakiekolwiek kryterium oceny ofert w przetargach publicznych - wyjaśnia money.pl Marta Pawlak z fundacji Startup Poland.
Z danych MPiT wynika, że 35 tys. firm zamawia w Polsce towary i usługi w systemie zamówień publicznych. Na jeden przetarg przypadały zaledwie 2,5 oferty. Konsultacje ministerialnego projektu potrwają do 23 lutego.
Masz newsa? Wyślij go do nas przez dziejesie.wp.pl