Wokół wynagrodzeń w branży informatycznej narosło wiele mitów. Głos w dyskusji zabrał prezes Comarchu, którzy twierdzi, że zachodnie koncerny płacą za dużo i psują rynek. „Bez wyższych płac i benefitów przegramy walkę z konkurencją” – odpowiadają firmy.
Comarch to giełdowa spółka informatyczna. Jedna z największych w Polsce. Jej prezes, prof. Janusz Filipiak, ma bardzo wyraziste poglądy na temat warunków zatrudniania.
Pisaliśmy na money.pl,że zdaniem przedsiębiorcy zagraniczne koncerny robią w Polsce dużo zamieszania. Mają ściągać pracowników, płacić im krocie i niewiele wymagać.
Ci z Zachodu
Prof. Filipiak przytoczył historię o tym, jak spotkał w samolocie jednego ze swoich byłych pracowników. Mężczyzna miał narzekać na swojego obecnego szefa. Tłumaczył, że pracuje u niego dalej, bo znaczne więcej zarabia.
Profesor postawił tezę, że korporacje z Zachodu rozpuszczają pracowników, a ci mają tego powoli dość. Pracują, gdy akurat mają przerwę na grę w piłkarzyki i dostają za to bajońskie sumy. Na dłuższą metę nie każdemu to pasuje.
OGLĄDAJ: * *Prezes firmy Comarch nie chce wspierać startupów
Mateusz Kurleto, prezes firmy Neoteric, nie zgadza się, że wspominane przez profesora rozrywki służą rozkapryszaniu specjalistów.
- Widzę po swoich pracownikach, jak siedzą nad czymś od wielu dni. Szukają rozwiązania. Ich mózgi parują. Wychodzą więc na chwilę poleżeć na hamaku czy pograć w fifę. I po pięciu minutach biegną do komputera i kończą zadanie. Czy to jest benefit, czy element procesu twórczego? – tłumaczy prezes Neoteric.
Problem korporacji wchodzących na polski rynek ze znacznie lepszą finansowo ofertą pracy jest o wiele bardziej złożony. Zdaniem Mateusza Kurleto, standardy zachodnich firm prędzej czy później wymuszą zmiany na rodzimym rynku.
- Długofalowo będzie to dobre. Polskie firmy chcą konkurować globalnie. Skoro opłaca się mieć biuro w Stanach Zjednoczonych i płacić ludziom amerykańskie stawki, to nie ma sensu budować przewagi konkurencyjnej przy pomocy karty „jestem tani, bo z Polski” – odpowiada Kurleto. Jak dodaje: - Zachodnie firmy dowożą wyniki, nie obciążając swoich ludzi i oferując im dobre warunki pracy. Czas na Polskę.
Pensje? Benefity? Pozory mylą
Polska branża IT należy do tych, w której zarobki są najbardziej zróżnicowane. Doskonale ilustruje to przykład Warszawy. Firma Sedlak & Sedlak policzyła, że uśrednione zarobki wynoszą w stolicy ok. 7 tys. zł brutto. Kierownicy mogą liczyć na 14 tys. zł brutto, a dyrektorzy – na 20 tys. zł brutto i więcej. Jednak większość pracowników zarabia ok. 3-5 tys. zł.
Dla porównania, w Niemczech specjalista IT z ponad dwuletnim doświadczeniem otrzymuje średnio ok. 4,750 euro, czyli tyle co menedżer wyższego szczebla w Polsce. Jak podaje portal golem.de, na jeszcze wyższe pensje mogą liczyć osoby, które pracują w Berlinie, Stuttgarcie czy Monachium.
Dla doświadczonego pracownika z Polski przeprowadzka za Odrę, aby zarabiać więcej, nie będzie żadną barierą. Trudno walczyć o pracownika bez zagwarantowania mu satysfakcjonujących dochodów.
- Pracownicy każdej branży chcą być wynagradzani proporcjonalnie do stopnia swojej specjalizacji i rosnącego doświadczenia. Pracownicy w branży IT nie są tutaj wyjątkiem. Luka wynagrodzeń pomiędzy rynkiem polskim a zachodnimi korporacjami będzie się w najbliższych latach zamykać – komentuje Wiktor Schmidt, prezes Netguru.
CZYTAJ: Netguru przejmuje ekspertów z Vorm. Globalna Polska marka rośnie w siłę
Zanim to jednak nastąpi, firmy mogą sięgać (niektóre już to robią) po inne zachęty, aby utrzymać przy sobie pracownika. Przykład? Kusząca może być propozycja pracy zdalnej. Pracownik doceni również to, gdy będzie traktowany jak partner i dostanie możliwość wpływania na decyzje firmy. Kolejny poziom motywacji dotyczy możliwości udzielenia wywiadu, pokazania się jako ekspert podczas konferencji. Mile widziane będą również pewne dodatki. Pracodawca będzie musiałby zaakceptować fakt, że w jego biurze pojawi się stół bilardowy, konsola play station czy piłkarzyki. Bo czego się nie robi, aby pracownik był szczęśliwy?
Niektórzy mają dość
Bardziej sceptyczny jest Paweł Mączka – programista z firmy Packhelp. Twierdzi, że polski rynek IT bardzo mocni zmienia się pod wpływem zagranicznych korporacji. Niestety, nie zawsze na plus. Paweł Mączka tłumaczy, że roszczeniowość staje się bardzo powszechna. Sam spotkał w swojej pracy wiele osób, które były skłonne zmienić pracodawcę, jeśli zaoferowało im się lepsze pieniądze. Z czego wynika taki brak lojalności?
- Praca w korporacji bardzo często oznacza dla programistów prawie całkowity brak wpływu na decyzje projektowe. Kreatywność rzadko jest pożądana. Do tego firmy obniżają swoje wymagania wobec pracowników, ponieważ trudno jest dotrzymywać terminów. Pracodawca nie ma wyboru - musi poluzować grafik albo stale notować opóźnienia. Niektórzy są w stanie ignorować taki stan rzeczy, dostając w zamian dobre pieniądze, ale długoterminowo powoduje to poczucie wypalenia – wyjaśnia Mączka.
Pawła dopadło wypalenie po siedmiu latach pracy w dużej firmie. Jak twierdzi, w tym czasie dużo zarabiał i całymi dniami grał w piłkarzyki. W zeszłym roku zamienił korporację na startup.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl