Przypomnijmy, że w sobotę premier Mateusz Morawiecki zaprezentował "Pakt dla przedsiębiorców". Korzystniejszy sposób naliczania składek ZUS ma pozwolić właścicielom firm na oszczędność rzędu 500 zł miesięcznie. W ten sposób PiS obiecał więc kolejne 500+.
- Patrzyłbym na to w połączeniu z podniesieniem płacy minimalnej. Mamy tu do czynienia ze zwiększaniem atrakcyjności samozatrudnienia względem etatu - mówił niedawno w money.pl dr Aleksander Łaszek, główny ekonomista FOR.
Pakt dla przedsiębiorców, znaczne podniesienie płacy minimalnej, a do tego zapowiadane przez rząd zniesienie limitu 30-krotności składek na ZUS. To główne gospodarcze plany PiS w tej kampanii wyborczej. To one mają pomóc w - jak podkreślał Jarosław Kaczyński - budowie polskiej wersji państwa dobrobytu. Na efekty uboczne wskazuje jednak nie tylko dr Łaszek.
Wypychamy, wypychamy
W podobnym tonie wypowiada się Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. Największe ryzyko widzi jednak nie tyle w zapowiedzianym przez rząd pakcie, a w nieco innym miejscu.
- Jednym z głównych powodów, dla którego zjawisko wypychania na samozatrudnienie może nastąpić, jest zniesienie limitu 30-krotności składek ZUS - zwraca uwagę Kozłowski.
Jego słowa wydaje się potwierdzać rzecznik rządu, który kilka dni temu postawił sprawę jasno. - Zniesienie limitu 30-krotności składek na ZUS obejmie osoby zatrudnione na umowę o pracę. Nie będzie dotyczyć to jednoosobowej działalności gospodarczej - powiedział Piotr Muller, o czym informowaliśmy w money.pl.
Co na to ekspert? - W takiej sytuacji koszty pozapłacowe w przypadku pracowników zatrudnionych na etacie znacznie wzrosną. I dlatego wielu z nich zdecyduje się założyć firmę - mówi Kozłowski, mając na myśli tych najlepiej zarabiających.
Szczególnie, że już nie ma obaw o tzw. test przedsiębiorcy, który z takimi praktykami miał walczyć. Przypomnijmy, że rząd na celownik miał wziąć te firmy, które co miesiąc wystawiają jedną fakturę jednemu pracodawcy. Właśnie po to, by oddzielić "uciekinierów z etatu" od prawdziwych przedsiębiorców.
Pod koniec kwietnia jednak rząd zadeklarował jasno i wyraźnie: testu przedsiębiorcy na pewno nie będzie. To oznacza, że warunki do ucieczki z etatu na własną firmę będą jeszcze lepsze. A już teraz na samozatrudnieniu pracuje - według różnych szacunków - nawet 2 mln Polaków.
Zapytaliśmy w resorcie przedsiębiorczości, czy rząd bierze pod uwagę taki skutek uboczny swoich reform. Tam twierdzą, że podobnego ryzyka nie ma.
"Zmiany kierowane są do osób prowadzących działalność gospodarczą na niewielką skalę i mają służyć poprawie sytuacji tej grupy przedsiębiorców poprzez powiązanie wysokości opłacanych składek z dochodem" - pisze w stanowisku biuro prasowe resortu.
"Poszerza to grupę osób mogących skorzystać z preferencyjnych warunków opłacania składek w stosunku do przedsiębiorców, którzy już prowadzą działalność. Tym samym ogranicza to ryzyko wypychania pracowników na samozatrudnienie" - twierdzą w ministerstwie.
Pakt sprzyja przedsiębiorcom
Nie da się jednak ukryć, że sobotnie zapowiedzi premiera sprawiają, że własna działalność gospodarcza wydaje się jeszcze bardziej opłacalna. Choć szczegółów wyliczania składek jeszcze nie ma, to przedsiębiorcy zamiast 1400 zł miesięcznie, na ZUS będą płacić około 900 zł. To znacznie mniej niż na etacie.
Same zmiany eksperci oceniają pozytywnie. - W pewnym stopniu traktujemy to jako krok w dobrym kierunku, jednak zastrzegam, że wiele będzie zależało od niuansów. I tego, jak składki będą rzeczywiście wyliczane - mówi money.pl Łukasz Kozłowski.
Zmiany chwali również Adam Abramowicz, rzecznik małych i średnich przedsiębiorców. - Z zapowiadanej reformy ma skorzystać około 250 tys. przedsiębiorców. Dla nich ryczałtowy ZUS przestanie być już potencjalnym zabójcą ich miejsc pracy - twierdzi Abramowicz.
W przesłanym do naszej redakcji stanowisku zwraca jednak uwagę, że jest jeszcze jedna luka w systemie.
"Pozostaje jednak jeszcze około 950 tysięcy przedsiębiorców, którzy nadal będą płacić składki ryczałtem, mimo że większość z nich uzyskuje miesięczny dochód mniejszy niż 6 tys. złotych, a więc niczym (oprócz tego, że mają przychód większy od 10 tys. zł. miesięcznie) nie różnią się od tych, którzy będą uprawnieni do zapłacenia ZUS od dochodu" - pisze rzecznik MŚP.
Jak dodaje, jego zdaniem proporcjonalny ZUS powinien objąć wszystkich z dochodami do 6 tys. zł. Bez warunku przychodowego.
"Ryczałtowy ZUS powinien odejść do lamusa, bo utrudnia realizację wyzwań, jakie stoją przed naszą gospodarką" - puentuje Adam Abramowicz.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl