Nie będzie podwyżki podatków dla Polaków. Choć wczoraj zaprezentowano wyliczenia projektu "Podatki minus, pensje plus" autorstwa Adama Abramowicza z PiS, to jego ugrupowanie odcina się od pomysłu. Na posiedzeniu w Sejmie nie pojawili się nawet wcześniej zapowiadani Mateusz Morawiecki oraz Henryk Kowalczyk. Rząd i klub parlamentarny PiS na razie odcinają się jednak od tej propozycji.
Nowy system podatkowy, firmowany przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, zakłada np. likwidację dotychczasowych podatków: PIT, CIT, składek na NFZ, ZUS, Fundusz Pracy oraz Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.
Zamiast nich wprowadzony byłby powszechny podatek przychodowy. Byłby to np. wynoszący 27 proc. podatek od funduszu płac, który zastępowałby dotychczasowy PIT oraz wszystkie pozapłacowe koszty pracy, wynoszące, według autorów pomysłu, 60 proc.
Byłyby także: podatek przychodowy od działalności gospodarczej osób fizycznych, podatek przychodowy od przedsiębiorstw i banków, podatek od usług publicznych dla działalności gospodarczej, a także podatek od dywidend.
Mimo wcześniejszych zapowiedzi, na obradach zespołu Abramowicza, na których prezentowano szczegółowe wyliczenia, nie pojawił się szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk. Nie było też wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Projekt zespołu parlamentarnego nie został także oficjalnie poparty przez rząd ani klub PiS. Poseł zaznaczył jednak, że liczy na przekonanie rządu do tego pomysłu.
Prosty, szczelny, przejrzysty i neutralny dla budżetu
Podatek przychodowy od działalności gospodarczej osób fizycznych, jak mówił podczas prezentacji pomysłu Mariusz Pawlak z ZPP, wynosiłby średnio 3,9 proc., choć stawka dla różnych podmiotów wahałaby się między 1,5 proc. a 15 proc. Dodatkowo byłby ryczałtowy podatek od usług publicznych, w wysokości 550 zł.
- To będzie wszystko, co będzie płacił przedsiębiorca - mówił ekspert. - Skończy się gra operacyjna z urzędem skarbowym, co jest uzasadnionym kosztem uzyskania przychodu - dodał.
W przypadku osób prawnych stawka podatku przychodowego wynosiłaby 1,49 proc. od wartości przychodu plus dodatkowo 550 zł miesięcznie. - Też żadnych kosztów uzyskania przychodu, żadnej kontroli 5 lat wstecz - mówił autor prezentacji.
Emerytury i renty byłyby, według tego pomysłu unettowione, składki OFE nierefundowane, a stawka VAT jednolita na poziomie 16,25 proc.
- Nowy system jest prosty, szczelny, przejrzysty i neutralny dla budżetu - przekonywał Pawlak. O ile aktualne wpływy podatkowe z tytułu obowiązujących podatków to 334,1 mld zł, nowy system da - zdaniem autorów pomysłu - 347,6 mld zł. Nowy system ich zdaniem da także wzrost wynagrodzenia netto dla pracowników o 22 proc.
Porównanie wynagrodzenia netto pracownika i kosztów pracodawcy obecnie i po wdrożeniu zmianie | ||
---|---|---|
Obecnie | Po zmianie | |
Koszt pracodawcy | 5 000 zł | 5 000 zł |
Płaca brutto | 4 150 zł | |
Płaca netto | 3 000 zł | 3 650 zł |
Zmiana | 22 proc. | |
Raport ZPP "Płaca+, podatki-" |
Z kolei, w wyniku "eliminacji patologii przy podatku VAT", a także wzrostu Funduszu Płac o 5 proc. oraz powrotu wielu przedsiębiorców z szarej strefy, państwo uzyska, według autorów koncepcji, 13,6 mld zł. System ten, przekonywał Pawlak, jest również zgody z dyrektywami unijnymi.
Podatek nie do uniknięcia
- Przedsiębiorcy chcą płacić podatki, ale chcą, by były one proste, sprawiedliwe i powszechne - mówił szef zespołu parlamentarnego Adam Abramowicz (PiS). A nowy system, dodał, oznacza podwyżkę wynagrodzeń, obniżkę płaconych składek dla przedsiębiorców oraz uproszczenie podatków.
- Poza tym jest to podatek nie do uniknięcia - przekonywał Abramowicz. Beneficjentami nowego systemu będą przede wszystkim obywatele, ale także przedsiębiorcy - mówił. Bo proponowany system jest tani w poborze i naliczaniu, będzie oszczędzać czas przedsiębiorcom, a także likwiduje szarą strefę zatrudniania, znacznie obniżając koszty pracy.
Jak mówił podczas zorganizowanej po prezentacji debaty prezes Instytutu Jagiellońskiego Marcin Roszkowski, grupa, której nowy system nie będzie się podobał, to doradcy podatkowi. - Nie będzie się podobał też tym, którzy CIT-u w Polsce nie płacą - dodał.
- Polska jest dziś rajem podatkowym dla dużych międzynarodowych korporacji, a my chcemy, żeby była rajem dla zwykłego przedsiębiorcy - argumentował szef Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski.
Prezes ZPP Cezary Kaźmierczak zwracał uwagę, że podatki przychodowe w Polsce istnieją, np. tzw. podatek Belki, i nie ma z nimi większych problemów. - Żadnych rewolucji nie proponujemy, proponujemy to, co w Polsce się sprawdziło i działa - mówił.
Pomysł rodem z PRL-u
- Tylko ignoranci wierzą, że jest jeden sposób na podatki. Dziś firmy optymalizują przychody, a po zmianie zaczną optymalizować obroty. Podatek obrotowy też jest do obejścia. Nie ma jednego genialnego rozwiązania - mówi WP money prof. Witold Orłowski z PwC i członek Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie Andrzeju Dudzie.
- Podatek obrotowy można optymalizować na wiele różnych sposobów. Nawet na więcej niż podatek dochodowy. To dlatego nikt w Unii Europejskiej na to rozwiązanie się nie zdecydował - dodaje prof. Dominik Gajewski, który zajmuje się w SGH problematyką wyłudzeń podatkowych (więcej na temat jego pracy w wywiadzie udzielonym WP money)
.
Również dr Maciej Krzak z Central for Social and Economic Research (CASE) krytykuje pomysł likwidacji CIT.
- Nowoczesne systemy podatkowe opierają się na dwóch podatkach: pośrednich i bezpośrednich. Ten drugi już mamy, bo jest nim VAT. Obrotowy by go tylko powielał. Zresztą to pomysł rodem z PRL. Myśmy już go przecież mieli za Polski Ludowej. Rozumiem, że ta władza naśladuje poprzedni system we wszystkim. Także w podatkach - mówi z ironią ekonomista.
Zobacz też: Ściągasz, nie kupujesz? Masz problem