Ministerstwo Zdrowia przykręci śrubkę pracodawcom i lekarzom medycyny pracy. Koniec z szybkim i powierzchownym badaniem pracowników, czas na prawdziwe dbanie o zdrowie zatrudnionych. W resorcie planowane są analizy w tej sprawie, a później całkowita korekta systemu.
Pół godzinki i gotowe - tak w przypadku wielu pracowników wyglądają obowiązkowe badania przed rozpoczęciem pracy. Krótki wywiad, ewentualne sprawdzenie wzroku i gotowe. A późniejsze badania okresowe nie różnią się wieloma szczegółami. Na koniec większość i tak otrzymuje wpis "brak przeciwwskazań". Orzeczenie trafia do akt pracownika, człowiek do pracy.
Ministerstwo Zdrowia chce nieco uszczelnić system. I sprawić, by pracodawcy lepiej dbali o własnych pracowników. Jednocześnie resort zamierza dokładniej kontrolować lekarzy medycyny pracy.
Zgodnie z przepisami nie wolno dopuścić do pracy pracownika, który nie posiada aktualnego orzeczenia lekarskiego o braku przeciwwskazań do wykonywania zadań na określonym stanowisku. A co gdy ma orzeczenie wydane bez pełnej wiedzy o tym, jak i gdzie będzie pracował? Tu tkwi problem.
"Ministerstwo Zdrowia (...) dokona szerokiej analizy i rozważy podjęcie stosownej inicjatywy w przyszłości, zmierzającej do wprowadzenia zmian w aktualnym porządku prawnym" - zdradza Zbigniew Król, wiceminister zdrowia w odpowiedzi na jedną z poselskich interpelacji.
"(...) działania te powinny mieć na celu stworzenie nowej koncepcji ochrony zdrowia pracujących, co w przyszłości pozwoli na wypracowanie przepisów niebudzących dalszych wątpliwości pracodawców oraz odpowiednio zabezpieczających stan zdrowia osób pracujących” - pisze dalej wiceminister. Terminów nie podaje, ale problem resort widzi.
Nowe obowiązki pracodawców
Konkretnych propozycji regulacji jeszcze nie ma, ale kierunki są już znane. Skąd? Z postulatów Najwyższej Izby Kontroli i Państwowej Inspekcji Pracy. Już 12 miesięcy temu alarmowały, że pracodawcy nie mają pewności, co do pełnego zdrowia pracowników, a pracownicy mogą nie trafiać na odpowiednie badania. Powodem problemów są skierowania na takie badanie. Warto dodać, że to pracodawca wysyła i opłaca pracownika (etatowego) do lekarza medycyny pracy. Badanie przeprowadza osoba, z którym pracodawca zawarł odpowiednią umowę.
O co chodzi? Brakuje przepisów, które pozwoliłyby na skuteczną kontrolę lekarzy medycyny pracy i pracodawców właśnie w zakresie zapewnienia zatrudnionym odpowiednich badań profilaktycznych. To właśnie wnioski ze wspólnej kontroli NIK i PIP z ubiegłego roku.
Od tego jaką wykonuję pracę, zależy częstotliwość i zakres badań profilaktycznych. Charakter pracy wpływa też na ewentualną potrzebę konsultacji lekarzy specjalistów oraz konieczność wykonania dodatkowych badań diagnostycznych. Jest jednak spore, "ale", bo to teoria.
Żeby pracownik trafił na odpowiednie badania, pracodawca musi go na nie wysłać i dobrze opisać skierowanie. W nim powinny być wszystkie szczegóły o pracy.
Błędne skierowania
Najwyższa Izba Kontroli i Inspekcja Pracy odkryły, że ponad połowa pracodawców nie przechowuje żadnych kopii skierowań. Jedna trafia do lekarza, jedna do przyszłego pracownika. A firmie nie ma żadnej. W efekcie nie sposób sprawdzić, czy pracownik był wysłany na odpowiednie badania, czy w skierowaniu pojawiły się dane o warunkach pracy. Na dodatek co czwarty pracodawca opisywał warunki pracy dość pobieżnie. Dalej? Ocenę ryzyka zawodowego nierzetelnie sporządziła blisko połowa skontrolowanych pracodawców.
"Rozważone zostanie także, wprowadzenie rozwiązań prawnych, które zwiększałyby możliwość prowadzenia skutecznej kontroli realizowania przez pracodawców obowiązków związanych z zapewnieniem pracownikom profilaktycznych badań lekarskich oraz rzetelności przeprowadzania tych badań przez lekarzy medycyny pracy” - zaznacza wiceminister Król.
Lekarze też z nowymi obowiązkami?
NIK i PIP zwracają też uwagę na nieprzeprowadzanie przez lekarzy profilaktyków wizytacji stanowisk pracy.
77 proc. skontrolowanych stanowisk pracy nie było wizytowanych przez lekarzy medycyny pracy. Nie poszli zatem zweryfikować czy to, co wpisał w skierowanie pracodawca, jest w ogóle prawdziwe. Mogliby wtedy sami uzupełnić informacje o zagrożeniach dla zdrowia i życia pracownika. A tymczasem właśnie takie zadania wskazywały wojewódzkie ośrodki medycyny pracy. Było to jednak tylko zalecenia, a nie prawo.
Zobacz także: Założyli czujniki pracownikom Biedronki. Sieć sprawdza, czy pracują tak ciężko jak górnicy
Po co lekarze mieliby chodzić po firmach? By sprawdzać, czy pracodawcy nie łamią innych przepisów dotyczących bezpieczeństwa.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl