Wrocławska firma powstała ponad dziesięć lat temu. Na początku zajmowała się tylko dystrybucją czytników oraz tworzeniem oprogramowania. Następnym krokiem była produkcja własnych urządzeń. Dziś inkBOOK Europe rzuca wyzwanie twórcom Kindle'a m.in. w Europie, USA, Australii czy w krajach Dalekiego Wschodu, które są drugim rynkiem sprzedaży po Polsce.
Skąd ten sukces? M.in. dzięki rozwiązaniu prozaicznego problemu, jakim jest czytanie w sposób odmienny od tego, który obowiązuje w naszej kulturze.
- Nasz czytnik zintegrował format plików EPUB3.0, który jest czymś pomiędzy formatem EPUB znanym ze wszystkich czytników a formatem PDF. Jest to jedyny format, jaki pozwala na poprawne wyświetlanie tekstu od prawej do lewej razem z wyjątkami, znakami specjalnymi, a więc tekstów po arabsku, hebrajsku i persku - tłumaczy twórca inkBOOK'a Paweł Horbaczewski.
Technologia to jedno, ale firma trafiła też po prostu w dobry moment. Cztery lata temu Zjednoczone Emiraty i Arabia Saudyjska organizowały akcję promującą czytelnictwo. Okazało się, że 70 proc. książek w tych krajach nie wyjeżdża dalej niż 30 km od miejsca ich wydania. W efekcie próby dotarcia z publikacjami do szerokiej grupy odbiorców były nieefektywne. Dlatego rządy zainwestowały spore pieniądze w promocję książek, dostęp do nich oraz w nowoczesne urządzenia, które umożliwiają czytanie. To wszystko pomogło w zaistnieniu polskiego czytnika w świadomości arabskich odbiorców.
- Całe Emiraty pełne były klimatyzowanych przeszklonych kontenerów na ulicach, gdzie ludzie cały czas spotykali się z autorami, także zachodnimi. Plakaty zachęcające do czytania być widać wszędzie w biurach i galeriach handlowych w wieżowcach, a trzeba wiedzieć, że typowe jest to, że na niższych piętrach wieżowców jest galeria handlowa, trochę wyżej apartamenty, a na najwyższych biura rządowe i instytucje – dodaje twórca urządzenia.
Polscy wynalazcy mają jeszcze jedną przewagę - cenę. Paweł Horbaczewski tłumaczy w rozmowie z money.pl, że amerykański Amazon ma trochę na pieńku z czytelnikami, biznesem i przedstawicielami administracji (a kontakt z takimi instytucjami jest konieczny, jeśli chce się robić biznesy w ZEA), ponieważ pobiera wygórowane marże za udostępnianie swojej platformy. Do tego gigant przejął jedną z lokalnych firm, która dawała dostęp do e-książek. Natomiast Google Books nie posiada czytników.
W ciągu pięciu lat od wydania na rynek pierwszego czytnika inkBOOK Europe urósł czterokrotnie. Do tego wzrostu przyczyniło się paliwo, które wynosiło kilka milionów złotych i pochodziło m.in. z unijnej dotacji. Dziś wrocławskie przedsiębiorstwo nie tylko produkuje czytniki, ale też tworzy systemy dystrybucji e-booków, a do tego jest partnerem firmy Adobe w zakresie bezpieczeństwa treści.
Czym jest startup? Czy każda firma jest startupem?
Z danych Instytutu Książki wynika, że Polacy coraz chętniej sięgają po e-booki, a pandemia koronawirusa tylko podkręciła te tendencje. Sprzedaż wydań elektronicznych w pierwszym kwartale ubiegłego roku w porównaniu do tego samego okresu 2019 roku wzrosła na niektórych platformach o 80 proc.
Dziś szacuje się, że wartość całego rynku książek w Polsce szacowana jest na ponad 2 miliardy złotych, z czego zaledwie kilka procent należy do e-booków. Fani takich wydań czytają jednak więcej od entuzjastów papierowych wydań. Średnio w roku sięgają nawet po kilkadziesiąt elektronicznych tytułów. Pozostali czytelnicy mają na koncie kilka razy mniej książek.