W trzecim kwartale opublikowano w Monitorach Sądowych informacje o niewypłacalności aż 255 polskich firm. To najgorszy kwartalny wynik od pięciu lat (w czwartym kwartale 2012 takich firm było 260).
Nie będzie lepiej
- Spodziewamy się, że do końca roku tempo wzrostu liczby niewypłacalności polskich firm nadal będzie dwucyfrowe - mówi Tomasz Starus, członek zarządu Euler Hermes, odpowiadający za ocenę ryzyka.
Jego zdaniem jest za wcześnie, by na finanse firm pozytywnie odbił się wzrost cen produkcji sprzedanej, sygnalizowany ostatnio m.in. przez Eurostat (w naszym kraju w sierpniu jeden z najwyższych w Europie – 4,5 proc. r/r).
- Firmy produkcyjne (a ostatnio także budowlane) musiały w końcu podnieść ceny, gdyż w ciągu ostatnich kwartałów skumulował się wzrost ponoszonych przez nie kosztów – cen pracy (od kilku do kilkunastu procent w zależności od województwa) i materiałów – zauważa Tomasz Starus.
Czy to wpłynie na trwałe podniesienie rentowności, a w ślad za tym – zmniejszenie liczby niewypłacalności polskich producentów?
Według Starusa będzie to zależało, na ile wzrost cen będzie akceptowany przez rynek – trzeba więc obserwować poziom zamówień.
- Jest to też efekt wyczerpywania możliwości łatwego zwiększania skali produkcji bez istotnych inwestycji. Ale nawet jeśli w części przypadków zamówienia spadną, to bardziej istotny od obrotu będzie zysk, który może wzrosnąć (liczy się przecież nie wolumen, ale rentowność obrotu). Firmy mają w pierwszej kolejności zarabiać, a nie sprzedawać - zauważa Starus.
Polska mapa bankrutów zróżnicowana
Skąd tak duże zróżnicowanie pomiędzy województwami – w jednych wyraźny jest znaczny wzrost liczby niewypłacalności, a w innych jej spadek?
Zdaniem Starusa, gdy zestawimy sektory, które stały za wyraźnym spadkiem lub wzrostem r/r niewypłacalności w poszczególnych regionach kraju, to zarówno w jednym jak i drugim przypadku są te same branże: budownictwo (wyraźna poprawa w 4, a pogorszenie w 6 województwach), handel (analogicznie lepiej w tym sektorze było w 7, a gorzej w 8 województwach), produkcja (tutaj poprawa w 3 a pogorszenie w 4 regionach)
Starus podaje jeden wyjątek. Usługi, gdzie poprawa miała miejsce jedynie w Wielkopolsce. Nie jest to jednak sektor odpowiedzialny za cały wzrost niewypłacalności. W innych województwach wzrosty liczby tych zdarzeń miały miejsce głównie w budownictwie (zachodniopomorskie +11 r/r czy warmińsko-mazurskie +6 r/r) jak i w produkcji (opolskie +7 r/r). Na Pomorzu rozłożyły się niemal równo pomiędzy wszystkie branże.
- Skoro nie ma jasnej mapy branż ewidentnie stojącymi za niewypłacalnościami, to może wspólne, łatwe do zidentyfikowania są przyczyny tego trendu? Tutaj też jest wiele tropów, nierzadko sprzecznych –mówi Tomasz Starus.
Jako przykład podaje budownictwo. - Niewypłacalności następowały w nim z powody utraty rynku, braku zleceń albo... właśnie realizacji tychże zleceń, ale przy niskiej ich rentowności - mówi.
Starus tłumaczy, że w tej branży obserwować można było całe spektrum przyczyn problemów firm – popytowe (brak zleceń, duża konkurencja – stagnacja cen przy wzroście kosztów), finansowe (krótkoterminowe finansowanie, słaba akumulacja środków własnych) a także prawno-podatkowe.
Sezon budowlany jeszcze nie przyniósł poprawy
- Budownictwo – rok do roku po trzech kwartałach niewypłacalności w nim jest więcej, a sam wrzesień wiosny jeszcze nie czyni (14 niewypłacalności wobec 16 przed rokiem) - tłumaczy ekspert z Euler Hermes.
Wyjaśnia także chronologię problemów w poszczególnych kwartałach. W pierwszym opublikowano informacje o niewypłacalności 43 firm budowlanych (wykonawczych), w drugim 30, a w trzecim – 50.
- Czyli trudno mówić o trendzie spadkowym na skutek narastania zleceń wraz z rozwojem sezonu budowlanego. Nic takiego nie miało miejsca – może jest jeszcze na to za wcześnie - zastanawia się Tomasz Starus.
Na przykładzie września potwierdzają się trendy z ostatnich miesięcy. Publikowane ostatnio przypadki niewypłacalności firm budowlanych dotyczyły głównie firm ogólnobudowlanych. Rzadkie w tym gronie są przypadki firm wyspecjalizowanych w konkretnych pracach (we wrześniu – dwa przypadku, które ponadto odnosiły się do małych firm).
Charakterystyczne dla części z nich były bardzo duże wahania przychodów w ostatnich latach. - Przykładowo gwałtowny spadek z 25 na 3 mln zł w skali roku, albo gwałtowny ich wzrost i nagłe załamanie np. rok po roku 2/26/74 mln zł, a mimo to firma upadła - mówi Starus.
Wyodrębnić można dwa scenariusze problemów w budownictwie. Pierwszy to spadek obrotów, brak zleceń przy utrzymywaniu rentowności sprzedaży na poziomie od kilkunastu do kilkudziesięciu procent (40 proc).
Drugi to realizacja zleceń, ale przy osiąganej rentowności sprzedaży w ostatnich latach zazwyczaj na poziomie poniżej 1 proc. - dodaje ekspert.