- Nie jesteśmy firmą rowerową. My chcemy rozwiązać pewien problem – mówi o swojej działalności Marcin Piątkowski, założyciel JIVR Bike. Jego pomysł na biznes to pierwszy na świecie elektryczny, składany i bezłańcuchowy rower, który komunikuje się z infrastrukturą miejską. Został stworzony w Londynie, ale w całości produkowany jest w Mielcu. Projekt sfinansowali globalni inwestorzy, a w kolejce po polski produkt ustawiają się klienci z Europy Zachodniej, Brazylii, Chile i Hawajów.
Zobacz wcześniejsze odcinki programu "Pomysł na biznes".
JIVR Bike składa się z 500 ruchomych części. Produkcja wszystkich komponentów i pełny montaż jednego roweru trwa 2 miesiące. Rower jest elektryczny, można go używać jak skutera. Pełne ładowanie trwa 3 godziny i pozwala na przejechanie ok. 30 km. Po tym czasie można korzystać z napędu nożnego.
- Rower nie ma łańcucha, mamy własny opatentowany system bezłańcuchowy, dodatkowo jest składany, więc możemy wziąć go do metra czy do pociągu. Komunikuje się także z infrastrukturą miejską i ze smartfonem. Widzimy, co się dzieje z rowerem, gdzie się znajduje i z jaką prędkością się poruszamy – wylicza Marcin Piątkowski.
Rower został zaprojektowany dla mieszkańców dużych, zachodnich miast. Cena? 2,5 tys. euro. JIVR Bike w całości jest produkowany w Polsce, w zakładzie firmy w Mielcu. - Stwierdziłem, że warto byłoby tworzyć to w miejscu, z którego pochodzę. Odezwał się we mnie patriotyzm lokalny – opowiada założyciel. Obecny zespół produkcyjny firmy to 10 osób.
Skąd pomysł na taki biznes? - Ze studiów magisterskich w Londynie, gdzie studiowałem przedsiębiorczość technologiczną. Założeniem całego kursu magisterskiego było znalezienie dużego problemu społecznego. Wraz z kolegami chcieliśmy rozwiązać problem korków w dużych miastach – wspomina Piątkowski.
- Nie mieliśmy roweru w głowie. Zaczęliśmy od hulajnogi, kopii segwaya, myśleliśmy o samochodzie elektrycznym. Dopiero na końcu doszliśmy do wniosku, że jedynym produktem, który rozwiązuje wszystkie problemy jest rower – dodaje.
Pomysł powstał w 2011 roku. Wdrażanie projektu trwało 5 lat. Pierwszą inwestycją było 100 tys. funtów – środki od uczelni na stworzenie projektu, druk modelu 3D i opatentowanie pomysłu.
Kolejną inwestycją było pozyskanie 180 tys. funtów od prywatnych inwestorów na budowę prototypów. Piątkowskiemu i jego wspólnikom udało się przekonać do pomysłu m.in. inwestorów z Tesli, PepsiCo, Google czy BMW, którzy zasiedli w radzie nadzorczej spółki.
- Pieniądze bardzo szybko się skończyły. Moi wspólnicy odeszli po otrzymaniu świetnych ofert pracy od Ferrari i Bentleya. Zostałem ze wszystkim sam. Musiałem zdobyć większe finansowanie, by móc ruszyć z tym projektem – opowiada pomysłodawca.
Udało mu się pozyskać kolejną rundę finansowania w kwocie ok. 450 tys. funtów. Te środki pozwoliły już na uruchomienie produkcji.
Największy problem w tym biznesie? - Nie ma jednego dużego problemu. Brak doświadczenia w robieniu tego typu biznesu jest pewnie największym problemem, ale od tego jest rada nadzorcza i inwestorzy, którzy potrafią mi pomóc. Oni budowali nie jeden biznes i wiedzą, czego się spodziewać – uważa Marcin Piątkowski.
Konkurencja? - JIVR nie jest jedyny na rynku, ale jest jedyny w swoim rodzaju w tym segmencie. Stworzyliśmy rower, który pozbierał najlepsze cechy z różnych produktów i zaoferował je w jednym. My nie jesteśmy firmą rowerową. Chcemy rozwiązać problem, a nie konkurować z innymi na rynku rowerowym – tłumaczy właściciel.
Według niego najlepszym sposobem dotarcia do klientów w tym biznesie są social media, kontakt bezpośredni i internet.
- Obecnie zajmujemy się dostarczaniem rowerów w Europie i robimy to osobiście z prostego powodu – jeżeli ktoś czekał cztery lata z opłaconym zamówieniem na liście oczekujących, to chcemy przyjechać, uścisnąć temu człowiekowi rękę i podziękować osobiście – wyjaśnia Piątkowski.
Przedsprzedaż rowerów ruszyła w 2014 roku. Klienci złożyli 300 opłaconych zamówień, które są realizowane od listopada 2016 roku. W kolejce czeka 2,2 tys. zapisanych klientów, którzy nie dokonali jeszcze płatności.
Obecna produkcja firmy to 20 sztuk rowerów miesięcznie. Do końca 2017 roku firma chce zwiększyć moce produkcyjne do 100 sztuk miesięcznie.
Głównymi rynkami firmy są Niemcy i Wielka Brytania, ale zamówienia na polski rower spływają z całego świata m.in. z Brazylii, Chile, Kanady czy Hawajów.
- Nie chcemy prowadzić ekspansji kraj po kraju, chcemy robić to miasto po mieście – tłumaczy właściciel.
Plany na przyszłość firmy to zwiększenie produkcji oraz przetestowanie modelu sprzedaży bezpośredniej w europejskich miastach.
_ Prowadzisz ciekawą działalność gospodarczą? Napisz: mieszko.rozpedowski@grupawp.pl _