Marcin Piotrowski 20 lat temu był sportowcem, uprawiał lekkoatletykę. Już wtedy widział, jak jego konkurenci z Zachodu przygotowują się przed zawodami w kabinach floatingowych - to było jak błyskawiczna regeneracja połączona z medytacją. Trzy lata temu postanowił opracować własną technologię i produkować kapsuły i kabiny floatingowe w Polsce. Pozwalają nie tylko uwolnić się od ciała, ale i wyzwolić hormony szczęścia, walczyć z depresją. Norweska armia używa ich nawet do zwalczania stresu bojowego.
Wyobraź sobie, że nie masz ciała, ono nic nie waży, lewitujesz - tak właśnie człowiek czuje się w kabinie lub kapsule floatingowej. To trochę jak unoszenie się na powierzchni wody w Morzu Martwym. Z tą różnicą, że jesteś dodatkowo odcięty od bodźców zewnętrznych - jesteś tylko ty, cisza i brak grawitacji.
Norweska armia wykorzystuje floating do zwalczania stresu bojowego, wiele klubów piłkarskich w Niemczech, we Włoszech czy Wielkiej Brytanii ma kapsuły floatingowe, w których sportowcy regenerują się codziennie. Ale floating jest dla każdego, bo nie tylko zapewnia relaks i regenerację, ale pomaga w rehabilitacji osobom np. po wypadkach komunikacyjnych.
Fani floatingu twierdzą, że to jeden z największych wynalazków ludzkości. Godzina w kapsule floatingowej odpowiada 4-6 godzinon snu. To m.in. dzięki temu, że człowiek po kilkudziesięciu minutach takiego doznania wchodzi w stan bliski medytacji. Na dodatek w jego organizmie wydziela się serotonina, czyli hormon szczęścia, a więc sesje floatingowe mogą pomagać również zwalczać objawy depresji.
Sól EPSOM, która rozpuszczona jest w wodzie wypełniającej kabinę lub kapsułę floatingową, zawiera ogromne ilości magnezu i siarki. To ona powoduje, że człowiek unosi się na powierzchni jakby lewitował. Ale też nawilża ciało, włosy i paznokcie i pozwala pozbyć się toksyn z organizmu.
W Polsce floating dopiero raczkuje, choć na świecie znany jest od wielu lat, szczególnie w środowisku sportowym. To waśnie z niego wywodzi się Marcin Piotrowski, właściciel firmy Float Rest - jednej z trzech na polskim rynku produkujących kabiny i kapsuły floatingowe.
20 lat temu sam był lekkoatletą, na międzynarodowych zawodach słyszał, że jego konkurenci na Zachodzie korzystają z floatingu, przygotowując się do rywalizacji. W końcu trzy lata temu postanowił skonstruować własną kabinę. Opracował technologię, opatentował ją, a dziś sprzedaje swoje produkty głównie salonom SPA i ośrodkom sportowym. Choć zdarzają się również zamówienia indywidualne - od tych najbogatszych klientów, bo cena jest wysoka. To koszt 60-80 tys. zł.
Jeśli ktoś nie zafunduje sobie takiego urządzenia w domu, może skorzystać z niego w SPA czy klubie fitness. Godzinna sesja floatingu to koszt 100-150 zł.