- Jesteśmy jedyną w Polsce firmą, realizującą zamówienia indywidualne na narty – mówi Szymon Girtler, założyciel i współwłaściciel "Monck Custom", małej manufaktury narciarskiej. - Tworzymy spersonalizowane narty zjazdowe. To produkty unikalne, "szyte na miarę" – pod konkretną wagę, wzrost i umiejętności – tłumaczy właściciel. Jego firma nie ma konkurencji w swojej kategorii. Po spersonalizowane, polskie narty zgłaszają się klienci m.in. z Kanady, Australii czy Japonii.
Zobacz wcześniejsze odcinki programu Pomysł na biznes.
W ofercie firmy jest osiem modeli. Powstają one m.in. z włókna węglowego, drewna i plastiku. Ponad 70 proc. sprzedawanych nart to model cutter, czyli uniwersalne do jazdy po trasach.
Narty można zamawiać osobiście lub telefonicznie. W obu przypadkach przeprowadzany jest dokładny wywiad, pozwalający zaprojektować je zgodnie z indywidualnymi potrzebami danego klienta oraz jego wizualnymi preferencjami.
W niewielkiej manufakturze pracują trzy osoby. Drewniane narty powstają w piwnicy jednego z warszawskich domów. Czas produkcji jednej pary to 7-8 dni roboczych. Cena? Od 2,9 tys. zł do 5,5 tys. zł. Realizacja zamówień specjalnych trwa do dwóch miesięcy. Koszt takich nart to ponad 7 tys. zł.
Skąd pomysł na taki biznes? - Przed 10 lat pracowałem jako instruktor narciarstwa w Polsce, Alpach i Kanadzie. Dzięki temu dobrze poznałem potrzeby klientów. W pewnym momencie wymyśliłem, żeby stworzyć narty lepsze, ładniejsze i zacząłem konsekwentnie realizować swój cel - wspomina Szymon Girtler. - Przez pierwsze lata to był dodatek i trochę hobby, później postanowiłem stworzyć z tego biznes i zbudować własną firmę - dodaje.
Firma powstała w 2011 r. Pierwsza inwestycja wyniosła ok. 100 tys. zł. To wartość opracowania technologii, zakupu dwóch maszyn, narzędzi oraz materiałów. Źródłem finansowania był wkład własny i środki inwestowane na bieżąco.
Początek działalności? - Początkowo narty były sprzedawane wśród znajomych i wśród klientów, których uczyłem jeździć na nartach. Później rozchodziło się to tzw. pocztą pantoflową. Kolejnym etapem było pozyskanie inwestora w postaci "anioła biznesu" w 2015 roku. To pozwoliło zbudować lepsze technologie, stworzyć nowy branding firmy i wypłynąć na szersze wody za granicą - opowiada Szymon Girtler.
Koszt prowadzenia takiej działalności to 4,5 tys. zł miesięcznie w ciągu roku oraz do 12 tys. zł miesięcznie w sezonie. Szczyt sezonu dla firmy przypada na okres listopad-marzec. Działalność jest prowadzona cały rok.
Największy problem w tym biznesie? - Sezonowość. Produkcja i sprzedaż ma miejsce głównie jesienią i zimą. Poza sezonem przygotowuję komponenty do zimy oraz opracowuję zmiany technologiczne, wprowadzam ulepszenia – tłumaczy właściciel.
Konkurencja? - Nie mam ścisłej konkurencji, czyli innej firmy, produkującej spersonalizowane narty na zamówienie. Konkurencją jest jednak cała reszta branży narciarskiej, czyli wszystkie firmy produkujące narty - odpowiada Girtler.
Początkowa sprzedaż wynosiła ok. 10-15 par nart rocznie. Dziś firma sprzedaje ok. 60 par w sezonie.
75 proc. zamówień trafia na polski rynek. - Reszta to zamówienia z całego świata - Kanada, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja, Skandynawia, Australia czy Japonia – wylicza założyciel.
Według niego najlepszym sposobem dotarcia do klienta w biznesie są marketing szeptany, social media, internet i media tradycyjne.
Plany na przyszłość? - Szerokie wyjście na rynki zagraniczne. Prowadzimy już rozmowy ze sklepami, z dystrybutorami, z osobami, dzięki którym możemy dotrzeć do nowych klientów za granicą. W ciągu dwóch lat chcemy zyskać dostęp do dużo większego rynku – dodaje Szymon Girtler.
_ Prowadzisz ciekawą działalność gospodarczą? Napisz: mieszko.rozpedowski@grupawp.pl _