- Qki to pracownia, w której powstają wszystkie nasze słodkości. Postawiłyśmy na domowe i sprawdzone przepisy. Wszystko jest ręcznie robione. Nie jest to taśmowa produkcja - zapewniają Agnieszka Błaszczyk i Monika Ciesielska.
Qki to warszawska manufaktura cukiernicza założona przez dwie dziewczyny. Firma oferuje m.in. ciasta, ciastka, torty, muffiny czy serniki. Drugim profilem jej działalności są warsztaty kulinarne oraz organizacja imprez okolicznościowych i firmowych.
Przykładowa cena za porcję tortu dla 20 osób, niezależnie od wagi, to wydatek 180-200 zł.
- Jakość, którą proponujemy, zdecydowanie odpowiada cenie - mówi Agnieszka Błaszczyk.
Właścicielki zapewniają, że zamówienia przyjmowane są indywidualnie, a firma stara się zaspokajać potrzeby wszystkich klientów.
- Nasze produkty są odpowiednie również dla alergików czy osób cierpiących na nietolerancję różnych produktów spożywczych. Jesteśmy w stanie wyprodukować dla każdego coś słodkiego - zapewnia Agnieszka Błaszczyk.
Qki zatrudnia w sumie osiem osób. Sam pomysł na biznes narodził się siedem lat temu.
- Byłam wtedy na urlopie macierzyńskim. Doszłam do wniosku, że muszę zmienić pracę. Do tej pory pracowałam w biurze, ale pomyślałam, że umiem piec ciastka, lubię to i zawsze to robiłam. Lokal znalazłam jeszcze tego samego dnia, ale był za duży, dlatego do współpracy namówiłam swoją szwagierkę – opowiada Monika Ciesielska.
Założenie firmy nie było jednak tak proste. Początkowy koszt inwestycji to 350 tys. zł. Pieniądze pochodziły z oszczędności, leasingu i kredytu. Przeznaczone były m.in. na wyposażenie studia.
- Początki były dosyć trudne. Musiałyśmy przekonać klienta do tego, by wszedł i spróbował naszych ciastek. Dlatego zakładaliśmy, że rozkręcenie biznesu zajmie nam rok. Ale już po pół roku okazało się, że nie musimy dokładać do firmy i zaczynamy zarabiać – cieszy się Agnieszka.
Co więc dziś jest największym problemem firmy?
- Ludzie - nie ukrywa Monika Ciesielska**. - **Znalezienie odpowiednich pracowników, których wyszkolimy i wiemy, że pociągną ten biznes tak jakbyśmy sobie tego życzyły, jest największym problemem.
Konkurencja?
- Im więcej firm i większa różnorodność na rynku, tym lepiej. Zarówno dla potencjalnych klientów, jak i dla nas - dodaje Agnieszka.
- Obok siebie mamy różne cukiernie, także sieciowe. Oni mają swoich klientów, my mamy swoich. Nie wchodzimy sobie w drogę - zapewnia Monika Ciesielska*. *- I bardzo życzliwie się do siebie odnosimy.
Dziewczyny przyznają, że technologia, a ściślej internet, miały ogromny wpływ na ich pracę.
- Szybka sieć bardzo usprawniła przyjmowanie zamówień, bo możemy na bieżąco reagować na pytania od klientów. Szczególnie dobrze sprawdził się nam światłowód, bo każdą wolną chwilę przeznaczamy na sprawy księgowe, wiec tym bardziej potrzebujemy szybkiej i niezawodnej sieci - zapewniają szefowe Qki.
Jak docierają do klientów?
Przez internet, social media, jak również marketing szeptany. Dzięki temu w ciągu siedmiu lat obroty firmy wzrosły ośmiokrotnie. Miesięcznie firma musi obsłużyć ok. 200 zamówień - to dodatkowo działalność poza dwoma, prowadzonymi obecnie przez Qki, cukierniami.
Plany na przyszłość?
- Pragniemy skupić się rozwoju cukierni i naszego studia kulinarnego - podsumowują właścicielki.