* Nauka jazdy na deskorolce dla dzieci i dorosłych – to pomysł na biznes Dariusza Pietrowskiego, pomysłodawcy i założyciela warszawskiej szkółki "Go Skate", promującej kulturę deskorolkową. - To co nas wyróżnia, to unikatowość oferty. Jeszcze dwa lata temu nie mieściło się w głowie, żeby można było uczyć jazdy na deskorolce – odpowiada właściciel.*
"Go Skate" oferuje kursy jednorazowe, szkolenia indywidualne i grupowe oraz obozy deskorolkowe. Z oferty firmy korzystają klienci indywidualni, placówki dydaktyczne oraz samorządy. - Nasza szkółka powstała po to, by uchronić dzieciaki - które zaczynają przygodę z deskorolką - przed upadkami i kontuzjami, a w efekcie, by nie zniechęcały się do dalszej nauki – tłumaczy Dariusz Pietrowski.
Skąd pomysł na taki biznes? - Młodszy syn, który od dziecka jeździ na deskorolce, był inspiracją do tego, aby powołać taką szkółkę. I tak zrodził się sam pomysł – wspomina właściciel. - W tym samym czasie napisaliśmy biznesplan i wzięliśmy udział w konkursie "Pomysł na firmę". Przedarliśmy się przez kilka szczebli konkursowych i dotarliśmy do finału. Byliśmy jednym z laureatów i uzyskaliśmy wsparcie finansowe – dodaje.
Firma powstała w 2014 roku. Koszt inwestycji wyniósł ok. 15 tys. zł. Była to wartość sprzętu, pierwszego instruktora, budowy strony internetowej, reklamy i marketingu. Źródłem finansowania w całości była nagroda w konkursie dla startupów. Działalność prowadzona jest na miejskich skateparkach. To pozawala zaoszczędzić na wynajmie. Stały koszt prowadzenia firmy to ok. 4 tys. zł miesięcznie.
- W Polsce nie ma skateparków, które pełniłyby rolę obiektów całorocznych. Są to miejsca publiczne, wybudowane i finansowane przez gminy i dzielnice. Mogą z nich korzystać wszyscy, również my, a to sprawia, że odchodzi nam stały koszt wynajmu takiego obiektu – tłumaczy Pietrowski.
Jak wyglądał początek działalności? - Życie zweryfikowało pewne założenia, które poczyniliśmy na wstępie, rozpoczynając działalność. Myśleliśmy, że skoro nie ma takich szkółek, to tak naprawdę trzeba będzie tylko odcinać kupony i odganiać chętnych bo już nie ma miejsc, ale to było błędne założenie – opowiada Pietrowski. - Firma musiała wyjść z ofertą do szkół oraz jednostek samorządowych, dopiero to spowodowało wzrost zainteresowania naszą działalnością – dodaje.
Prowadzenie takiego biznesu wymaga odpowiednich uprawnień - tytułu instruktora aktywności ruchowej.
Obecnie w firmie pracuje 5 wykwalifikowanych instruktorów. - Ja jestem osoba zarządzającą, główny zakres moich obowiązków to promocja, kompletowanie grup, rozliczenia, kontakt z biurem rachunkowym czy przedkładanie ofert różnych instytucjom, które pytają o możliwość współpracy – wylicza właściciel.
Największy problem w tym biznesie? - Sezonowość. W mniejszych miejscowościach, gdzie takiej infrastruktury nie ma, a skateparki działają na powietrzu, to sezonowość jest czynnikiem zwalniającym ten biznes. Okres jesienno-zimowy jest teoretycznie martwy. W sezonie zimowym nasza firma korzysta z krytych obiektów sportowych na terenie Warszawy – tłumaczy Dariusz Pietrowski.
W ciągu dwóch lat prowadzenia działalności, firma zanotowała trzykrotny wzrost liczby klientów.
Według właściciela, najlepszym sposobem dotarcia do klientów w tym biznesie są: social media, współpraca z samorządami oraz szkołami.
Zobacz nowy odcinek programu "Pomysł na biznes".