W tej chwili głównym problemem są liczne odwołania od decyzji komisji przetargowych i długi czas ich rozpatrywania.
- Przy obecnej procedurze zdarza się, że proces rozpatrywania odwołań trwa na tyle długo, że zlecone roboty musimy wykonać w terminie o jedną trzecią krótszym, niż przewidywaliśmy - mówi właściciel jednej z wrocławskich firm budowlanych - umowa określa bowiem zazwyczaj termin ukończenia prac, nie zaś czas ich trwania od ostatecznego wyniku przetargu. Może to skutkować poważnymi problemami wygrywającej firmy, bo kary za przekroczenie terminów są przeważnie bardzo wysokie.
Poprawki do Ustawy o Zamówieniach Publicznych, nad którymi pracuje obecnie Sejm powinny poprawić tę sytuację. Zakładają bowiem komasowanie protestów, dzięki czemu takie same zastrzeżenia wnoszone do przetargu przez różne podmioty będą rozpatrywane łącznie. Projekt przewiduje także, by wszystkie protesty dotyczące jednego przetargu rozstrzygane były w miarę możliwości na jednej rozprawie. Zdecydowanie uproszczona ma być procedura przetargowa.
Dodatkowa nowelizacja, planowana przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, ma natomiast ujednolicić orzecznictwo Urzędu Zamówień Publicznych. Zamiast dorywczo zatrudnianych 364 arbitrów rozpatrywaniem protestów miałaby zająć się zawodowo grupa około czterdziestu osób.
Sprawa niewydolnego systemu zamówień pojawiła się pod koniec zeszłego roku, w związku z niedostatecznym wykorzystywaniem funduszy unijnych.