- Wypisywanie przez sześć godzin kilku papierków i przetrzymywanie w skandalicznych warunkach to jest pogwałcenie wszelkich standardów. To jest proceder, który służył temu, aby zastraszyć przedsiębiorców. To przypominało sytuacje z lat 80., gdy milicja zamykała działaczy "Solidarności" – mówi money.pl Paweł Tajano, biznesmen i lider strajku przedsiębiorców.
Mężczyzna był jedną z osób, które wzięły udział w czwartkowym proteście w Warszawie. Grupa niezadowolonych przedsiębiorców przeszła z Ronda Dmowskiego przed kancelarię Rady Ministrów. Ok. 2 w nocy w piątek policja usunęła wszystkich protestujących. Zatrzymano łącznie 37 osób, wystawiono 130 wniosków o ukaranie oraz skierowano do sanepidu 150 wniosków o ukaranie za naruszenie obostrzeń sanitarnych.
- Ale przecież obostrzenia sanitarne łamie minister Szumowski i nikt nie reaguje - oburza się Tanajno. - Widzę Andrzeja Dudę, który na konferencjach występuje bez maseczek i też nikt nie reaguje. Poza tym to nie jest tak, że wszyscy nie mieli maseczek. Część miała, a część nie – komentuje Tanajno.
Według funkcjonariuszy wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Rzecznik stołecznej policji nadkomisarz Sylwester Marczak stwierdził w rozmowie z money.pl, że podjęte środki były koniecznie, ponieważ uczestnicy protestu nie reagowali na prośby o rozejście się.
- Już o godzinie 16 na Rondzie Dmowskiego, gdzie zaczął się protest, pojawili się policjanci z Zespołu Antykonfliktowego, którzy nakłaniali protestujących – zarówno kierowców, jak i pieszych, by się rozjechali i rozeszli. Gdy to nie pomogło, policjanci skontrolowali 54 pojazdy. W razie stwierdzenia naruszenia przepisów poprzez tamowanie ruchu, skierowano sprawy do sądu – wyjaśnia Marczak.
Tanajno tłumaczy, że akcja została zorganizowana, aby pokazać niezadowolenie z działa rządu wobec kryzysu wywołanego przez pandemię koronawirusa. Tanajno nie zostawia suchej nitki na rozwiązaniach tzw. tarczy antykryzysowej.
- To są fakenewsy. Opowiada się głupoty na konferencjach, w praktyce na poziomie przedsiębiorca-urząd-przelew tylko mały procent osób dostaje pomoc. Ale to można rozwiązać. Skoro jest automatyzacja rozliczeń podatkowych, to czemu nie można zautomatyzować przelewów? Przecież Morawiecki zgromadził sobie big-datę o polskiej gospodarce, mógłby uruchomić zwykły algorytm, aby sprawdzić, ile dana firma straciła pieniędzy i mógłby wygenerować wypłaty przez urzędników – wyjaśnia nasz rozmówca.
Tanajno twierdzi, że przedsiębiorcy są prześladowani. Według niego powszechne stało się odholowywanie aut i karanie osób, których pojazdy oznaczone są naklejkami z napisem: "strajk przedsiębiorców".
- Odmawiamy przyjęcia mandatów, jesteśmy pouczani, że sprawy zostaną skierowane do sądu. W tym wypadku powinno tak się kończyć. Tymczasem wszyscy, którzy zostali zatrzymani, są wzywani na przesłuchania i odwiedzani przez dzielnicowych. To zwykłe nękanie ludzi – tłumaczy przedsiębiorca.
Paweł Tanajno zapowiedział, że będą kolejne akcje, choć wyklucza możliwość rozbicia nowego miasteczka przez kancelarią.
– To wyszło przypadkiem, po prostu przyszliśmy na rozmowę z premierem, chcieliśmy, aby wysłuchał naszych postulatów. Szef policji poinformował nas, że sprawdzi, czy jest taka możliwość. Po pewnym czasie odpowiedział, że nie i jeśli chcemy, to możemy sobie miasteczko rozbić. I tak też zrobiliśmy – puentuje Paweł Tanajno.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl