Nawet dwa lata więzienia będą grozić za wymuszanie od pracowników rezygnacji z oszczędzania w Pracowniczych Planach Kapitałowych. Rząd PiS nie chce dopuścić do sytuacji, gdy pracodawcy będą chcieli zaoszczędzić na kosztach zatrudnienia i zniechęcać pracowników do odkładania na przyszłość.
Pracownicze Plany Kapitałowe to rządowy system oszczędzania na emeryturę. Solidarnie na lepszą przyszłość zrzucą się pracownik (każdy zatrudniony, za którego opłacane są składki emerytalne), pracodawca i państwo.
To program dobrowolny, choć automatycznie zostanie zapisany do niego każdy zatrudniony (oprócz samozatrudnionych). Będzie mógł z niego zrezygnować. Co miesiąc z pensji każdego uczestnika PPK na oszczędności powędruje drobna część pieniędzy.
Domyślnie będzie to 2 proc. pensji brutto, ale pobierane od kwoty "na rękę". W przypadku pensji rzędu 2 100 zł brutto będzie to 42 zł. Odliczymy je jednak od kwoty netto, czyli od 1 530 zł.
Do tego swoją część dorzuci pracodawca - 1,5 proc. pensji brutto (31,5 zł miesięcznie). To będzie jego koszt zatrudnienia, ale będzie mógł sobie go zaliczyć do kosztów uzyskania przychodu. Od tej kwoty nie odprowadzi też żadnych składek na ubezpieczenie społeczne. Ostatnią część dołoży państwo. Co roku dopłaci 240 zł do oszczędności (20 zł miesięcznie). Pieniądze będą pochodzić z Funduszu Pracy. O szczegółach pisaliśmy tutaj.
Najpierw obowiązek stworzenia PPK w firmach będą miały przedsiębiorstwa duże - zatrudniające powyżej 250 osób. One powinny być gotowe na reformę już od 1 stycznia 2019 roku. Co muszą zrobić? Przede wszystkim podpisać umowę z jednym z Towarzystw Funduszy Inwestycyjnych, które zostaną dopuszczone do zarządzania pieniędzmi. Informacje o takich podmiotach pojawią się na specjalnie stworzonym portalu Polskiego Funduszu Rozwoju. Do tego firmy będą musiały przygotować system płatności tak, by pobierał pieniądze i za część pracowniczą, i za część pracodawcy.
Od lipca 2019 roku obowiązek obejmie podmiotu zatrudniające od 50 do 249 osób. Od 1 stycznia 2020 roku w PPK będą też firmy zatrudniające od 20 do 49 pracowników. Na koniec - od 1 lipca 2020 roku - PPK obejmą podmioty zatrudniające od 1 do 19 osób.
Rząd przygotował bat na przedsiębiorców, którzy nie będą chcieli opłacać składek za pracowników i zmuszą ich do rezygnacji z systemu. Za takie wymuszanie grozi kara grzywny, ograniczenia lub pozbawienia wolności do 2 lat. Dlaczego pracodawcy mieliby sugerować opuszczenie PPK? Bo wtedy nie będą odprowadzać do systemu swojej części składki. Jednocześnie to na barkach pracodawcy będzie spoczywał obowiązek zapisania swojego pracownika do PPK (o ile nie złoży pisemnej deklaracji, że nie chce).
"Dla zapobieżenia sytuacjom, w których podmiot zatrudniający będzie wymuszał złożenie rezygnacji z oszczędzania, celem zmniejszenia obciążeń składkowych, proponuje się, aby nakłanianie do rezygnacji z oszczędzania PPK stanowiło przestępstwo" - można przeczytać w uzasadnieniu do ustawy.
Do sprawy odniosły sie też minister finansów Teresa Czerwińska i minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska podczas prezentacji programu.
- Projekt przewiduje elementy zapobiegające takim praktykom, są odpowiednie sankcje dla pracodawcy, który będzie odciągał pracownika od zabezpieczenia emerytalnego. To jest zupełnie nieracjonalne - argumentowała Teresa Czerwińska.
Minister finansów odkreślała, że jednocześnie pracodawcy muszą spojrzeć na program szerzej niż tylko przez pryzmat własnych kosztów pracowniczych. W długim terminie ma się przyczynić do znacznego wzrostu krajowych oszczędności, a co za tym idzie, inwestycji w Polsce. A to już szansa dla wszystkich podmiotów biznesowych.
Minister Elżbieta Rafalska zwróciła uwagę, że takie wymuszanie "nie buduje zaufania pomiędzy pracownikiem a pracodawcą". - To jprzejaw krótkowzroczności. Taki pracownik nie przywiązuje się do takiego pracodawcy, co jest istotne dzisiaj na rynku pracy. Łatwo jest dziś zmienić miejsce zatrudnienia - dodawała.