- Nie wynika to tylko z chęci zachowania dobrych stosunków, ale też z przewlekłości postępowań sądowych w naszym kraju - uważa money.pl Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Na zaległe płatności czeka 85 proc. polskich firm, tylko 10 proc. podejmuje walkę o swoje.
Według raportu opracowanego przez fintech Finiata, polskie małe i średnie firmy unikają sporów z dłużnikami, zarówno wśród klientów jak i kontrahentów. Swoje pasywne podejście w tej materii tłumaczą obawą o ich utratę.
Tak robi 90 proc przedsiębiorców. Z kolei tylko 10 proc. mikro, małych i średnich firm upomina się o swoje. Autorzy zestawienia za przykład bardziej zdecydowanych zachowań w tej materii pokazują Wielką Brytanię gdzie tylko 40 proc. firm ociąga się ze ściganiem dłużników w imię dobrych relacji.
Cezary Kaźmierczak komentujący dla money.pl ten raport, podkreśla, że ta chęć zachowania dobrych relacji nie stanowi jedynej motywacji przedsiębiorców. Drugą równie silną jest brak zaufania do sprawnego działania sądownictwa w tym obszarze.
- Według naszych analiz na wyrok w pierwszej instancji czeka się teraz w Polsce średnio 7 miesięcy. Jeszcze niedawno było to 6 miesięcy. Co więcej sędziowie orzekają zazwyczaj na korzyść państwa albo dużej korporacji. Jakby na wejściu przyjmowali założenie, że drobny przedsiębiorca to jakiś kombinator - dodaje Kaźmierczak.
Płacący na czas to rzadkość
Prezes ZPP jednocześnie zgadza się z główna tezą raportu, przekonując, że rzeczywiście mechanizm związany z chęcią zachowania dobrych relacji, jest w Polsce nadal bardzo silny. W zestawieniu z danymi potwierdzającymi, że z zaległościami zmaga się 85 proc. polskich i mierzony w lipcu średni okres przeterminowania faktury wynosił 3 miesiące i 12 dni, źle to wróży całemu sektorowi.
Sektorowi, który tworzy 70 proc. miejsc pracy i odpowiada za 60 proc. PKB w naszym kraju. Dlaczego firmy MŚP tak rzadko sięgają po egzekucje? Z ustaleń Finiata wynika, że średnio 20 proc. z tych, które upominają się o pieniądze tracą w dłuższej perspektywie kontrakty z tymi dłużnikami.
- Klientów którzy płacą terminowo trzeba szukać ze świeczką. U mnie robi tak niestety tylko 20 proc. Dochodzenie należności przeważnie polega na delikatnym przypomnieniu się. Niestety mocne naciskanie powoduje, że klient zaczyna korzystać z konkurencyjnych firm i zdarza się też, że już więcej nie wraca - mówi Krzysztof właściciel dużej firmy poligraficznej z Krakowa.
Jak dodaje, niestety konkurencja wręcz czeka na takie sytuacje. Parę lat temu jeden z klientów Krzysztofa zalegał z trzema fakturami na łączną kwotę blisko 80 tys. zł. Kiedy tylko przedsiębiorca zaczął mocniej się upominać, usłyszał, że jest za mało elastyczny.
Systemowe kredytowanie się długami
- Kontrahent ostatecznie spłacił dług, ale niestety nasza współpraca się zakończyła. Działalność gospodarczą prowadzę już 21 lat. Na samym początku nie miałem aż tak dużych problemów z przeterminowanymi płatnościami. Jednak w ostatnich latach opóźnione płatności to już norma - wyjaśnia Krzysztof.
Jak przekonują autorzy raportu, by przedsiębiorcy śmielej dochodzili swoich prawa, potrzebna jest zmiana świadomości i to zarówno po stronie dłużników, jak i wierzycieli. Pytanie tylko, czy tak łatwo przełamać zwyczaj, który z opóźnień w płatnościach uczynił model biznesowy.
- Trzeba rozróżnić dwie rzeczy. Niektóre przedsiębiorstwa kredytują się systemowo dostawcami, ale płacą po 60 czy nawet 120 dniach. Z tym można jeszcze coś próbować robić. Gorzej, kiedy np. cały sektor plajtuje i firmy nie mają jak zapłacić, jak miało to miejsce przed Euro w 2012 r. z budowlanką - mówi Kaźmierczak.
Prezes ZPP przekonuje, że prawnym rozwiązaniem mogłyby być zdecydowanie wyższe ustawowe odsetki naliczane od 60. czy 90. dnia opóźnienia. Tak by nie opłacało się korzystać z tego ”kredytu”. ZPP złożyła w Ministerstwie Rozwoju projekt noweli na ten temat. Jednak rozstrzygnięć w tej kwestii jeszcze nie ma.
Selekcja naturalna
Można tę kwestię załatwić również w inny sposób. - Po selekcji klientów praktycznie jestem pewien, że pieniądze dostanę. Prędzej bądź później. Jednak w tej chwili cała branża poligraficzna pogrąża się w spirali zadłużenia - dodaje Krzysztof.
Przedsiębiorca potwierdza również tezę prezesa Kaźmierczaka. W zdecydowanej większości spraw sądowych okazywało się, że dłużnicy byli sprytniejsi od całego systemu prawnego.
- Ponosiłem ogromne koszty procesowe, marnowałem dużo cennego czasu, a i tak po roku czy dwóch otrzymywałem najczęściej informację od komornika, że niestety nie jest stanie ściągnąć należności. Około 80 proc. moich spraw kończyło się niepowodzeniem - dodaje przedsiębiorca.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl