.
Zdecydowana większość osób prowadzących działalność gospodarczą za podstawę obliczania składki na ubezpieczenia społeczne przyjmuje dziś 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia (w lutym jest to kwota 1296,01 zł). Może to jednak zmienić rządowy projekt, który właśnie został przekazany do konsultacji w Komisji Trójstronnej. Przewidziano w nim zwiększenie tego poziomu do 90 lub nawet 120 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Według założeń rządu, co najmniej 90 proc. przeciętnego wynagrodzenia, jako podstawę oskładkowania, będą przyjmować przedsiębiorcy którzy w poprzednim roku kalendarzowym zapłacili 4,75 tys. zł podatku. Dotyczy to płatników CIT oraz ryczałtowców. Natomiast rozliczający się według stawek PIT, będą musieli zadeklarować co najmniej 90 proc. przeciętnego wynagrodzenia, jeżeli ich dochód z działalności gospodarczej wyniósł 25 tys. zł. Z kolei co najmniej 120 proc. przeciętnego wynagrodzenia, jako podstawę obliczania składek na ubezpieczenia społeczne, będą
zobligowani deklarować przedsiębiorcy, którzy: zapłacili 6,19 tys. zł podatku – w przypadku płacących CIT lub ryczałt, oraz osiągający dochód ponad 32,6 tys. w odniesieniu do „PIT-owców”.
Obok zwiększenia obciążeń dla przedsiębiorców w projekcie nowelizacji ustawy zawarto przepisy dotyczące wydłużenia wieku emerytalnego kobiet do 65 lat, który miałby zostać osiągnięty w 2014 roku. Poza tym projekt przewiduje weryfikację dożywotnich rent. Nowe renty mają być przyznawane na czas określony nie dłuższy niż pięć lat.
Zmiany wynikające z nowelizacji ustawy mają przynieść w tym roku oszczędności na poziomie 42 mln zł, 2,4 mld zł w roku przyszłym oraz 3-3,5 mld zł w dwóch następnych latach. Warto przypatrzeć się bliżej strukturze tych oszczędności. W przyszłym roku z 2,4 mld zł dodatkowych środków - 615 mln zł ma pochodzić z cięć, natomiast 1,8 mld zł, lub 2,1 mld zł - w zależności od wariantu, zostanie osiągnięte dzięki wzrostowi podstawy oskładkowania prowadzących działalność gospodarczą. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w opublikowanym w styczniu (zobacz: Plan Hausnera w liczbach)
zestawieniu spodziewanych efektów racjonalizacji wydatków publicznych, budżet z tego tytułu miał zyskać w 2005 r. „jedynie” 600 mln zł., a w kolejnych latach odpowiednio: 637,8 mln zł w 2006 r. i 678,2 mln zł w 2007 r. Natomiast rozwiązania zawarte w projekcie ustawy mają przynieść z tego tytułu dodatkowe środki na poziomie ponad dwukrotnie wyższym: 1,9 lub 2,2
mld zł w 2006 r. oraz 2,0 lub 2,4 mld zł w 2007 r.
Jak widać rząd ponownie zamierza sięgnąć do kieszeni tych, którzy są siłą napędową polskiej gospodarki. Najprawdopodobniej kolejny raz za marnotrastwo publicznego grosza zapłacą ci, którzy każdą złotówkę oglądają dwa razy za nim ją wydadzą. I nie należy się za bardzo temu dziwić. Zbliża się kampania przedwyborcza. Rządząca koalicja, tracąca poparcie z miesiąca na miesiąc, musi gdzieś znaleźć dodatkowe środki, które zapewnią jej spokój społeczny. Rząd wychodzi z trafnego założenia, że przedsiębiorcy nie zaczną (bo nie mają czasu) protestować, co najwyżej będą szukać możliwości obejścia przepisów... Nasuwa się jednak pytanie: jak długo?