Pośpiech i emocje związane z zakończeniem trudnej drogi do uzyskania auta sprawiają, że leasingobiorcy podpisują niedokładnie przeczytane umowy, a tym samym dają się wpędzić w pułapkę.
Wybierając na kilka lat partnera finansowego dla naszej firmy, trzeba dać sobie czas na zastanowienie i dokładne przemyślenie oferty. W przeciwnym razie ten partner może stać się kulą u nogi.
Wyobraźmy sobie nierzadką sytuację. Niezbędny do rozwoju naszej firmy jest ZOBACZ TAKŻE:
Leasing - poradnik przedsiębiorcynowy samochód. Niestety, firma działa niespełna pół roku i jeszcze nie generuje takich zysków, jak byśmy oczekiwali, a tym bardziej takich, jakich oczekiwałby bank. Na skutek tego nie dostaliśmy kredytu, bo dla prawie żadnego banku nie jesteśmy wystarczająco wiarygodni. Od tych z kolei, dla których jesteśmy wiarygodni, otrzymaliśmy tak niekorzystną ofertę, że tylko desperat by się na nią zdecydował. Pozostało nam udać się do firmy leasingowej.
O dziwo, dla firmy leasingowej jesteśmy wiarygodni, a jej przedstawiciel zadeklarował, że jego firma chętnie pomoże nam również w załatwianiu wszelkich formalności przy nabyciu upragnionego auta. Oferta, jaką nam przedstawiono, wydaje się nadzwyczaj atrakcyjna, a my czujemy się niczym klient z reklamy telewizyjnej - usatysfakcjonowani i rozpromienieni. Przedstawiciel firmy leasingowej pokazuje nam OWL, czyli ogólne warunki umowy leasingowej, pobieżnie ją przeglądamy i podpisujemy, po czym zostajemy poinformowani, że właśnie zostaliśmy szczęśliwymi posiadaczami upragnionego samochodu. No, właśnie, czy naprawdę szczęśliwymi?
Nie czytamy umów
Niestety, po fakcie zadowolony klient często nagle staje się klientem zirytowanym. Wystarczy, że ochłonie i jeszcze raz dokładnie przeczyta OWL lub, co gorsza, dostanie upomnienie wzywające do zapłaty za coś, o czym przy podpisaniu umowy w ogóle nie wspomniano. Niestety, na bezbolesne wycofanie się z umowy jest już za późno.
Podpisaniu umowy leasingowej, podobnie jak kredytu, towarzyszą pośpiech i spore emocje. Radość, że nowy samochód czeka już do odebrania u dealera, sprawia, że wiele osób postępuje nieracjonalnie. Do tego dochodzi również lenistwo, mało komu chce się czytać 4-5 stron napisanych drobnym maczkiem. Jak wynika z obserwacji pracowników firm leasingowych, to podniecenie powoduje, że ok. 80% klientów w ogóle nie czyta umowy, którą podpisuje, a tylko 5% czytających czyta ją uważnie i ze zrozumieniem. To największy grzech, jaki można popełnić. W ciągu paru minut, bez większego zastanowienia, podejmuje się decyzję, obciążającą finanse firmy na kilka lat.
Ustrzec się pułapek
Aby ustrzec się niepotrzebnych błędów i podejrzanych zapisów w umowie, najlepiej przed jej podpisaniem poprosić przedstawiciela firmy leasingowej o udostępnienie OWL i dokładnie je przestudiować. Warto nawet pójść do prawnika, żeby skonsultować z nim poszczególne zapisy w umowie, które wydają się niejasne. Fachowiec (prawnik) od razu powinien wychwycić, gdzie mogą skrywać się tzw. haki. Porada specjalisty, eksperta kosztuje raptem kilkaset złotych, a będziemy mieli większą świadomość, co dokładnie podpisujemy. Dla przykładu: mało kto wie, podpisując umowę, że za jej wznowienie, jeśli została zerwana przez firmę leasingową, bo klient spóźnił się z zapłatą czynszu, trzeba zapłacić ok. 500 zł (w niektórych firmach więcej, w niektórych mniej).
Nie wszyscy klienci również wiedzą,
że OWL to umowa handlowa i - jak każdą taką umowę - można ją negocjować. Wszystko zależy oczywiście od tego, ile i co zamierzamy brać w leasing, od naszego potencjału, kondycji finansowej, a także od ogólnej koniunktury na rynku. Obecnie z uwagi na niski popyt na samochody można negocjować np. dodatkowy sprzęt do wyposażenia auta (radio, klimatyzację itp.). Firmy leasingowe są dla producentów aut dużymi klientami, dlatego otrzymują od nich spore rabaty, którymi nie zawsze chcą się dzielić z klientem. W okresie stagnacji, z jakim obecnie mamy do czynienia na rynku, warto się o część tego rabatu upomnieć.
Konkurencja zapewnia wybór
Aby nie pozbawić się zupełnie siły przetargowej, należy również odwiedzić więcej niż jedną firmę leasingową. Po pierwsze otrzymujemy kilka ofert, które możemy bezpośrednio porównać, a po drugie, wzmacniamy naszą pozycję przetargową, dając sprzedawcy do zrozumienia, że nie są jedyni na rynku. Poza tym, nie wszystkie firmy mają do dyspozycji jednakowe rabaty dla danej marki, modelu, dlatego też sprawdźmy oferty innych leasingodawców, nawet gdybyśmy mieli trochę poczekać, bo firmy zabezpieczają się przed odejściem w ostatnim momencie do konkurencji. Jednym z często spotykanych zapisów w OWL-u jest moment, gdy zawarliśmy już umowę, a jeszcze nie odebraliśmy sprzętu i np. w trakcie rozmyśliliśmy się - wtedy przepada nam połowa czynszu inicjalnego, a ponieważ klienci zawsze chcą mieć wysoki ten czynsz, bo jednorazowo wciągają go w koszty, więc strata również może być wysoka. Dlatego powtórzę jeszcze raz - nie spieszmy się, bo może nas to słono kosztować.
Najtaniej nie znaczy najkorzystniej
I tak powoli przeszliśmy do ceny. Tutaj należy być szczególnie ostrożnym. Przed wybraniem tej najatrakcyjniejszej, naszym zdaniem, propozycji warto przywołać jedną z podstawowych zasad handlu, która mówi, że nie zawsze najtańsza oferta jest najlepsza. Choć, jak przyznają przedstawicie firm leasingowych, głównie ceną kierują się klienci porównując poszczególne oferty. Często za najtańszymi kryją się rozmaite niezauważalne koszty, które w przypadku firm leasingowych kryją się pod postacią całego systemu opłat, o których zwykły klient nie ma pojęcia, bo się go o tym przy podpisaniu OWL-u nie informuje. Jest to jeden z tzw. tematów tabu w rozmowach z klientem, bo najważniejsze z punktu widzenia firmy leasingowej jest podpisanie umowy i złapanie klienta w pajęczynę, z której nie będzie potrafił się tak łatwo wyplątać. Ale o tym, czyli wszystko o opłatach stosowanych przez firmy leasingowe, dowiedzą się Państwo w kolejnym nr. „Auta Firmowego".
Od autora
Tekst nie powstał na zamówienie banków ani innych konkurencyjnych dla firm leasingowych instytucji, bo ww. zagadnienia ich też dotyczą. Przytoczę tu jedną ze złotych myśli wyczytanych przeze mnie na forach internetowych, podsumowującą powyższe rozważania: „Firmy leasingowe są dla klientów, a nie klienci dla firm leasingowych".