Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|

RISK made in Warsaw - polska firma odzieżowa podbija świat. Zaczęło się od 30 tys. zł i pomysłu na hobby

170
Podziel się:

"Dresoholiczka", "Szefowa", "Rzymskie wakacje" czy "Sama słodycz" - to nazwy ubrań stworzonych przez firmę Risk made in Warsaw. Stworzonych w Polsce i wyprodukowanych przez polskie szwalnie. - Na początku to wcale nie miał być biznes, po prostu hobby. Chciałyśmy stworzyć coś, czego jeszcze nie było. I się udało - opowiada Antonina Samecka, współwłaścicielka biznesu. Samecka wraz z Klarą Kowtun i Dorotą Sajewicz znalazły się w finale konkursu EY Przedsiębiorca Roku.

RISK made in Warsaw - polska firma odzieżowa podbija świat. Zaczęło się od 30 tys. zł i pomysłu na hobby
(Klara Kowtun, Dorota Sajewicz, Antonina Samecka/EY Przedsiębiorca Roku)

"Dresoholiczka", "Szefowa", "Rzymskie wakacje", "Sama słodycz" - to nazwy ubrań stworzonych przez firmę Risk made in Warsaw. Ubrań zaprojektowanych w Polsce i uszytych w całości przez polskie szwalnie. - Na początku to wcale nie miał być biznes, tylko hobby. Chciałyśmy stworzyć coś, czego jeszcze nie było - opowiada Antonina Samecka, pomysłodawczyni biznesu. Samecka wraz z Klarą Kowtun i Dorotą Sajewicz kierują firmą, właśnie znalazły się w finale konkursu EY Przedsiębiorca Roku 2016.

RISK made in Warsaw to marka stworzona pięć lat temu przez dwie dziewczyny - Antoninę Samecką i Klarę Kowtun. Na rozkręcenie firmy odzieżowej uzbierały 30 tys. zł, dodatkowy tysiąc złotych pożyczył chłopak jednej z nich. I z takim budżetem zaczęły. Półtora roku później obrót firmy wynosił już prawie 3 mln zł, w tym będzie to już prawie 9 mln.

A wszystko zaczęło się tak: Klara Kowtun jako urodzinowy prezent dla Antoniny Sameckiej przygotowała własnoręcznie uszytą koszulkę z serduszkiem na środku. Obie znały się i pracowały ze sobą od dawna. Ale to właśnie ten prezent był początkiem biznesu. - Już przed tymi urodzinami w naszych głowach kiełkował pomysł. Zawsze miałyśmy coś wspólnego ze światem mody. Obie chciałyśmy być niezależne. Dzień po urodzinach Antosia do mnie zadzwoniła i zaproponowała współpracę: zacznijmy produkować ubrania - opowiada Kowtun.

- Miałyśmy fantastyczne posady, pracowałyśmy jako dziennikarki w magazynie dla kobiet. Miałyśmy za co żyć, za co podróżować, było fantastycznie. Ale czegoś brakowało. Obie miałyśmy trochę czasu i wpadłyśmy na pomysł szycia ubrań, to miało być w sumie hobby. Na początku na pewno nie był to biznes. To była po prostu myśl: zróbmy coś nowego, czego nie ma. W świecie mediów społecznościowych łatwo sprawdzić, czy coś już było. I nie było. I pewnie dlatego nasz produkt trafił do rozkładówek zagranicznych magazynów - dodaje Antonina Samecka.

A pomysł był prosty - firma miała tworzyć wygodne rzeczy, które na dodatek są dobrze skrojone. - Chodziło o to, żeby i dobrze wyglądać i przy tym czuć się komfortowo. Z reguły jest tak, że albo się dobrze wygląda, albo się dobrze w czymś czuje. Chciałyśmy zrobić coś innego. Dlatego wszystko zaczęło się od modowej klasyki, czyli szarej bluzy z kapturem - opowiada Kowtun.

Skąd nazwa? Założycielkom zależało, by w nazwie znalazło się "made in Warsaw", lecz uznały, że jest to za mało chwytliwe i po prostu za długie. Nie chciały rezygnować z podkreślenia, skąd są. - Gdy zastanawiałam się nad nazwą, zobaczyłam grę planszową, która się nazywa Risk. I połączyliśmy jedno z drugim - mówi Samecka. Tak powstał "Risk made in Warsaw".

W planszówce chodzi o podbijanie świata. Właścicielki nie kryją, że ich ambicje też wykraczają poza nasz kraj.

- Zaczęłyśmy od kilkudziesięciu fasonów dla kobiet i mężczyzn, miałyśmy logo, metki, wizytówki. Stworzyłyśmy wizerunek firmy, która działa na rynku od lat - dodaje Samecka. Zrobiły to na tyle dobrze, że niektórzy branżowi dziennikarze udawali, że znają ich markę od dłuższego czasu i zawsze się jej przyglądali. Marki od dawna znać nie mogli, bo firma wystartowała tydzień wcześniej.

W tej chwili firma ma w stałej kolekcji od 200 do 300 produktów. Risk jest obecny w 10 miastach Polski oraz na 8 rynkach zagranicznych - głównie w Skandynawii, we Włoszech oraz w Japonii. Firma korzysta z małych lokalnych szwalni, między innymi z podwarszawskiego Czerniakowa, Bielska Białej czy firm z woj. świętokrzyskiego. Niektóre szwalnie specjalnie dostosowały swoje maszyny tak, by móc produkować dla Risk. Na spódnicę "Boho dresiara" potrzeba ponad 3 metrów materiału i specjalnego podajnika, by równo ją uszyć.

Fot. RISK made in Warsaw

Oferta zależy od kilku czynników. Oczywiście głównie od pory roku, ale również od preferencji klientów. Jak to możliwe? W asortymencie są produkty, które zdaniem właścicielek mogą stać się hitem. Jednak wrzucenie ich do sklepu wcale nie kończy procesu produkcji. - Teraz zaczyna się zabawa, bo patrzymy, jak klienci reagują na nasze pomysły. I na podstawie ich uwag tworzymy nowe plany produkcyjne, zmieniamy kolory, dodajemy na przykład kieszonki lub poprawiamy fason. I między innymi dlatego korzystamy z polskich szwalni, bo można z nimi na bieżąco rozmawiać - tłumaczy Samecka.

W butiku nie tylko sprzedają ubrania - tam przede wszystkim słuchają uwag od klientów. - W butiku można więcej zaoferować klientowi, ale to również tam dostajemy bezpośrednie komentarze o naszych ubraniach. Czasami słyszymy: "To mogłoby być inaczej", "a co z niskimi dziewczynami" albo "za duży dekolt". Te wszystkie zdania padają w rozmowach twarzą w twarz. Dla rozwoju produktu stacjonarny butik daje najwięcej, choć najlepsza sprzedaż jest w sieci - tłumaczą właścicielki.

Fot. RISK made in Warsaw

Na tyle cenią zdanie klientów, że wszyscy pracownicy sklepu wypełniają raport z obsługi klienta, gdzie wpisują zgłoszone im uwagi - i te wyrażone w sklepie, i w mediach społecznościowych. - Wtedy wiemy, że tyle i tyle pań chce kieszonki w tej sukience lub że dekolt w innej sukience jest za duży albo czekają na kolor granatowy. My planowałyśmy bordowy, ale skoro jest potrzeba - będzie granatowy. I tak właśnie reagujemy - tłumaczy Dorota Sajewicz, która do firmy dołączyła prawie dwa lata temu.

Risk jest obecnie jedną z najczęściej podrabianych marek w Polsce, tuż obok ubrań Roberta Kupisza. - Jedna z telewizji zrobiła kiedyś małe śledztwo i udała się na bazar. W materiale pokazali podróbki naszych ubrań. Stwierdziłyśmy, że nie ma się czym martwić i na antenie obiecałam, że na pięć najczęściej podrabianych naszych modeli właśnie uruchamiamy promocję i oferujemy zniżkę. Serwery sklepu tego nie wytrzymały - opowiada Samecka.

Jak trzem kobietom udaje się ze sobą współpracować? - Wiadomo, że są między nami napięcia. Jednak wszystkie cenimy współpracę. Spędzamy ze sobą dużo czasu, ale to wszystko w gronie, w którym się lubimy. To ułatwia, gdy wspólnicy są osobami, które się szanuje, ceni i słucha ich zdania. Nawet jeżeli czasami wyprowadzamy siebie z równowagi przez to inne zdanie, to mamy świadomość, że jest to ciekawa uwaga.

- Nie ma jednego lidera, choć firma oczywiście ma prezesa. Siłą jest u nas współpraca i dochodzenie do pomysłów razem. Choć mamy zupełnie różne perspektywy, ale to jest w tym najfajniejsze i bardzo pomocne - dodaje Sajewicz.

Plany na przyszłość? - Chcemy zainwestować w robienie kolekcji do przodu i dzięki temu móc wyjść na rynki zagraniczne. Teraz zaledwie 2 proc. wszystkich produkowanych przez nas ubrań trafia za granicę. Większość na rynek skandynawski. Tam jesteśmy atrakcyjni cenowo i tam chciałybyśmy się mocniej pojawić - zapowiada Antonina Samecka.

wiadomości
pomysł na biznes
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(170)
WYRÓŻNIONE
Konrad
8 lat temu
Prowadziłem szwalnię ponad 35 lat i to co tu czytam to największa bajka na świecie, jakiś zapis mitomanek! Za 30 tyś to mogą jechać do Wólki Kosowskiej po Chińską tandetę, a nie zaczynać produkcję odzieży! Bo za 30 tyś zł to możemy kupić max 15 belek materiału i mogą uszyć z tego maksymalnie 300 bluz lub 300 szt innej odzieży. Zaś kilkadziesiąt fasonów to minimum 3000-6000 szt odzieży. To wszystko w jednym kolorze! Żeby zamówić inny kolor musimy złożyć zamówienie w minimalnej 15 belek. Metki to 5000 zł Sznurki, expresy itd to minimum 10 tyś zł! Nie wspomnę o jakiś nadrukach, naszywkach itd.. Załóżmy, że chcemy uszyć zwykłe bluzy z kapturem w 4 kolorach, czyli zamawiamy 60 belek materiału oraz 6 belek ściągacza, nici, igły, metki, ekspresy, kartoniki, torebki, sznurki, nadruk na wszystko wydamy 60000 zł za uszycie 14400 zł co daje nam 74000 zł za 1800 bluz, sprzedając je po 60 zł zarobimy 36000 zł. Tylko, że będziemy to sprzedawali ok 2 lata na Allegro, bo Chińska bluza kosztuje 40 zł, tyle co nasz koszt uszycia. Odejmijmy od tego ZUS i podatek przez 2 lata, prowizje i opłaty za wystawienie na Allegro i co nam zostanie? Kto podrabia markę RISK? Podrabiać to można coś zastrzeżonego, a nie coś co samo jest kopiowane! Sponsorowana bajka mitomana.
podrobiomy ni...
8 lat temu
jak można podrabiać wyroby firmy ,o ktorej się nigdy nie slyszalo i nie widziało jej produktów?
ryyysk
8 lat temu
Nazwa ,,made in Warsaw'' była za długa, i tak powstał ,,Risk made in Warsaw''. Tak, teraz jest krótko i ,,chwytiliwie''!
NAJNOWSZE KOMENTARZE (170)
Kasia
8 lat temu
Niestety jakoś Towarów risk sprzed 3 lat znacznie różni się od tych teraz - na co potwierdzenie można zaleźć w komentarzach na Facebooku tej marki. Ludzie są rozczarowani. Był etap zabiegania o klienta wtedy materiał był wart swojej ceny dziś krój i wykonanie nie odbiega od H&m. Nie są starannie uszyte. Nitki po jednym praniu już wychodzą. Wada ogromna jest sekcja reklamacji działa jak krew z nosa. Można w nieskończoność wymieniać towar na nowy , po tygodniu znowu reklamujesz i tak bez końca. Ja jestem posiadaczka 3 rzeczy kupiłam je dwa lata temu i dwie rzeczy kupiłam w tym roku. Co do tamtych nie mam się prawa przyczepić. Te w tym roku skrajnie odbiegają od jakości. To jakby inne firmy. Risk poszedł w masowość. To smutne.
Ana
8 lat temu
Porownanie do R. Kupisza to ogromna przesada moze sa znane w warszawce ale poza nia to juz nie !
emek
8 lat temu
"..."made in Warsaw", lecz uznały, że jest to za mało chwytliwe i po prostu za długie." "Tak powstał "Risk made in Warsaw"." No tak- faktycznie krótsze. Paniom gratuluję i życzę sukcesów.
Seba
8 lat temu
Czytam te komentarze i ręce opadają.No najlepiej kupować bangladesz uszyty przez dzieci z niewiadomo jakiego materiału ,byle jak obszyty.Jesteśmy tak mało świadomymi konsumentami że to się w pale nie mieści.Czy naprawdę potrzebujemy tyle ciuchów dodaj tanich.Kupuje bardzo rzadko i trochę drożej bo to się opłaca .Fajnie że ktoś daje radę zrobić coś takiego w Polsce co ważne made in poland przy tych kosztach pracy i to funkcjonuje ,wiem ile muszą kosztować ciuchy uszyte u nas na odpowiednim poziomie.
dsa
8 lat temu
a ja w ogóle nie znam tej marki a buszuje po sklepach
...
Następna strona