Ministerstwo Finansów rozważa wprowadzenie uproszczonej, ryczałtowej formy opodatkowania dla małych podatników. Chodzi o przedsiębiorców, którzy osiągają roczne obroty do 150 tys. zł, przynosząc bardzo niskie wpływy do budżetu. Eksperci, poproszeni przez money.pl o komentarz, chwalą tok rozumowania urzędników ministerstwa, ale ostrzegają, że diabeł tkwi w szczegółach, bo przedsiębiorcy mogą na zmianach stracić.
Aktualizacja 22:39
Jak ujawnia Ministerstwo Finansów, przedsiębiorcy o przychodach do 150 tysięcy zł rocznie stanowią aż 51% liczby podatników VAT, czyli 880 tysięcy, ale wytwarzają zaledwie 0,84 proc. łącznego obrotu podatników VAT. "Per saldo ci podatnicy wpłacają do budżetu 121 mln zł z tytułu podatku VAT" - podkreśla resort.
Ministerstwo przyznaje, że oprócz bardzo niskich wpływów podatkowych, motywacją do wprowadzenia tych zmian - o ile zgodzi się na nie Komisja Europejska - jest fakt, że "status podatnika VAT wiąże się z koniecznością prowadzenia rozliczeń, które dla wielu podatników mogą być uciążliwe". MF rozważa także podniesienie progu podlegania podatkowi VAT ze 150 tys. zł do 200 tys. zł.
Diabeł tkwi w szczegółach
- Co do zasady to sensowna propozycja, choć wszystko zależy od szczegółów. VAT nie był wymyślony dla małych firm, ale jako przywilej dla dużych - mówi Cezary Kaźmierczak, prezes Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. - To jednak było w innych realiach, gdy istniały granice, bo teraz żaden VAT nie ma już sensu z uwagi na eksport wewnątrzwspólnotowy, ale to już odrębny temat - mówi.
- Wprowadzenie podatku ryczałtowego, zgodnie z nowomową unijną zwanego ryczałtem VAT, jest rozwiązaniem jak najbardziej słusznym, ale nie przy tak niskim progu obrotów, jak proponuje rząd - stwierdza Andrzej Sadowski, prezydent Centrum Adama Smitha, a jednocześnie członek prezydenckiej Narodowej Rady Rozwoju - Podatek ryczałtowy zawsze przynosił rządowi 100 proc. zaplanowanych wpływów, bo wystarczy pomnożyć liczbę firm przez wartość ryczałtu. Oczywiście przy założeniu, że ryczałt nie zostanie ustalony na absurdalnie wysokim poziomie - zaznacza.
- Mali podatnicy więcej kosztują budżet państwa niż do niego wpłacają z tytułu VAT-u - zauważa Andrzej Sadowski. - Biorąc pod uwagę koszty kontroli, a także koszty, jakie ponoszą podatnicy, od dawna sytuacja jest niekorzystna dla obu stron - ocenia.
Łukasz Czucharski, ekspert podatkowy organizacji Pracodawcy RP, ocenia, że pomysł MF jest "wart rozważenia". - Nie ulega bowiem wątpliwości, że obowiązki związane z rozliczaniem podatku od towarów i usług są dla przedsiębiorców uciążliwe i czasochłonne - mówi, zaznaczając, że "z uwagi na brak szczegółów, na chwilę obecną niemożliwe jest dokonanie jednoznacznej oceny propozycji Ministerstwa Finansów".
To może zniechęcać firmy do wzrostu
Z dystansem na temat propozycji Ministerstwa Finansów wypowiada się z kolei Aleksander Łaszek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju. - Należy bardzo ostrożnie podchodzić do różnicowania przepisów dla firm o różnej wielkości obrotów czy zatrudnienia - mówi. - Konsekwencją takich regulacji jest wprowadzanie progów, po przekroczeniu których firmy wpadają w bardziej rygorystyczny reżim, co może zniechęcać je do wzrostu - zauważa ekonomista.
Jako przykład negatywnego oddziaływania sztucznie tworzonych progów podaje Francję, gdzie jest bardzo dużo 49-osobowych firm, które nie chcą zatrudnić kolejnego pracownika, ponieważ - jak zwraca uwagę - firmy mające 50 pracowników są już traktowane jako duże i są objęte znacznie bardziej rygorystycznymi regulacjami.
- Są też badania z Wielkiej Brytanii, które pokazują nienaturalnie dużo firm tuż poniżej progu obrotów VAT i gwałtowny spadek ich liczby powyżej - zauważa Łaszek. - Ponieważ inne dane nie pokazują tak skokowego spadku liczby firm wraz ze wzrostem skali działalności, wniosek jest jasny: angielskie firmy będące blisko progu ukrywają część przychodów w szarej strefie, by go nie przekroczyć - ocenia Aleksander Łaszek.
Łukasz Chucharski uważa natomiast, że oprócz zbadania wpływu wprowadzenia zryczałtowanego podatku VAT na budżet, projektodawca nowelizacji "powinien dokonać bardzo dokładnej analizy skutków, jakie to rozwiązanie zrodzi dla przedsiębiorców". - Na tę chwilę nie wiadomo również, czy przychody będą jedynym kryterium zastosowania ryczałtu - zwraca uwagę ekspert, dodając, że nie podano także żadnych informacji na temat potencjalnych zwolnień przedmiotowych, które powinny zostać uwzględnione w projekcie.
Wsłuchać się w głos przedsiębiorców
Andrzej Sadowski ocenia obecny próg podlegania podatkowi VAT, wynoszący 150 tys. zł, jako "absurdalnie niski". - Ustawienie tak niskiego progu daje gwarancję, że będą kombinacje - stwierdza. - Niech wreszcie polski rząd wsłucha się w głos przedsiębiorców, a nie urzędników, którzy mówią to samo każdemu rządowi - wzywa.
Na zagrożenia dla firm, jakie może nieść za sobą wprowadzenie proponowanych przez MF zmian, wskazuje Łukasz Czucharski. - Ministerstwo Finansów, w celu stworzenia wartościowego projektu, który w ostatecznym rozrachunku nie okaże się szkodliwy, powinno wsłuchać się w głos przedsiębiorców - postuluje ekspert podatkowy.
- Zbyt wiele razy zdarzało się, iż korzystne, zdaniem projektodawców, zmiany okazywały się zmorą dla prowadzących działalność gospodarczą - stwierdza Łukasz Czucharski.
Aleksander Łaszek wskazuje na raport FOR "Następne 25 lat", w którym napisano, że w Polsce występuje problem ze zbyt dużą liczbą mikroprzedsiębiorstw o bardzo niskiej produktywności i w konsekwencji niskich płacach. - Udział mikrofirm w zatrudnieniu w Polsce należy do najwyższych w Europie i pod tym względem niestety jesteśmy podobni do krajów południa, takich jak Grecja czy Włochy - mówi ekonomista. - Co więcej, większość tych przedsiębiorstw nie rośnie - podkreśla.
- Z punktu widzenia podnoszenia poziomu życia Polaków, powinniśmy tworzyć warunki, by mikroprzedsiębiorstwa rosły do małych, małe do średnich, a średnie do dużych, cały czas podnosząc swoją produktywność, a tym samym i płace - uważa ekspert FOR. - Trzeba też się pogodzić z tym, że te mniej efektywne będą po drodze upadać. Dlatego byłbym bardzo ostrożny przed wprowadzaniem kolejnej regulacji, która ułatwi trwanie najmniejszym firmom, jednocześnie wprowadzając regulacyjny próg, który może zniechęcać do wzrostu - ostrzega ekonomista.