O tym, jak sprawdza się w praktyce głośny system split payment, pisze wtorkowy "Puls Biznesu". Dla przypomnienia - jest to mechanizm wprowadzony od 1 lipca 2018 roku, który ma zapobiegać wyłudzeniom podatkowym. Działa w ten sposób, że podczas płacenia faktury na konto sprzedawcy trafia tylko kwota netto.
Podatek VAT znajduje się na odrębnym koncie, do którego sprzedający ma tylko ograniczony dostęp. Może z niego wysłać pieniądze tylko w celu opłacenia danin publiczno-prawnych lub przesłać kolejnemu sprzedawcy w łańcuchu dostaw.
Jak poinformowało "PB" Ministerstwo Finansów, do końca marca 2020 roku na kontach VAT przelanych zostało 186,3 mld zł, ale saldo na tych rachunkach wynosiło zaledwie niecałe 12 mld zł.
Co z resztą pieniędzy? Zostały zgodnie z prawem wykorzystane przez firmy. Początkowo można było z nich opłacać tylko podatek VAT urzędom skarbowym i kontrahentom. Jednak pod koniec 2019 r. rząd zgodził się, aby można z nich płacić też pozostałe podatki i składki na ZUS.
Przemysław Pruszyński, doradca podatkowy i ekspert Konfederacji Lewiatan, mówi "PB", że system - choć się tego obawiano - nie przyniósł katastrofy. Firmy sobie z nim poradziły, choć być może jednostkowo ktoś miał z nim problemy.
Z tej możliwości przedsiębiorcy chętnie skorzystali i to właśnie z tego powodu na kontach jest de facto tylko kilkanaście miliardów złotych.
Eksperci pytani przez gazetę podkreślają: teraz, w dobie kryzysu związanego z pandemią koronawirusa, trzeba system usprawnić. Organizacje pracodawców apelują do rządu o automatyczne uwalnianie firmom pieniędzy z kont VAT, co pozwoliłoby im skuteczniej walczyć o utrzymanie się oraz miejsc pracy.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl