Aktualizacja 20:23
"Prezes Milczarski w trybie pilnym wezwany do Rady Ministrów. Oby wrócił jako były prezes PLL LOT" - napisał Piotr Szumlewicz na Twitterze tuż przed 16:00 w poniedziałek, niedługo po ogłoszeniu zwolnień w LOT. Plotkę powtórzyły media. Po godzinie zdementował ją rzecznik LOT Adrian Kubicki, który rewelacje Szumlewicza określił mianem "fake newsa".
Kubicki napisał też, że "prezes przebywa na lotnisku, gdzie rozmawia z załogami i pasażerami". Z kolei biuro prasowe PLL LOT w mailu do money.pl podkreśliło, że "zgodnie z obowiązującym orzeczeniem sądu strajk w LOT został zakazany".
Money.pl zwrócił się do Piotra Szumlewicza z prośbą o podanie źródła informacji o wezwaniu prezesa LOT do KPRM. Jak wyjaśnił, OPZZ pozyskał taką informację z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
"Mieliśmy takie informacje z ministerstwa pracy. Natomiast być może w ostatniej chwili spotkanie przesunięto na jutro" - napisał szef mazowieckich struktur OPZZ.
Rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska w rozmowie z money.pl powiedziała, że nie ma informacji o spotkaniu, ale odesłała nas do szefa KPRM Michała Dworczyka. Do chwili publikacji tego tekstu nie udało nam się z nim skontaktować.
Związkowcy: protest przybiera na sile
– Apelowaliśmy o to, żeby się wycofać, co do wczoraj mogło się odbyć bez konsekwencji. Wczoraj został odwołany pierwszy, dalekodystansowy lot i nie mieliśmy innego wyjścia – mówił podczas konferencji prasowej Rafał Milczarski, prezes PLL LOT o zwolnieniu dyscyplinarnym 67 protestujących osób.
- Zarząd pcha naszą firmę na dno - komentowała z kolei w rozmowie z money.pl Monika Żelazik, działaczka związkowa LOT-u, której zwolnienie stało się impulsem do protestu. Jej zdaniem zwolnionych osób jest więcej, być może nawet 80. Wszystko przez to, że protestujący dopiero dostają się do swoich firmowych skrzynek, które wcześniej były zablokowane.
Zdaniem związkowców zwolnienia strajkujących są nielegalne. - Nie było konsultacji ze związkami zawodowymi, były blokowane skrzynki mailowe. Informowaliśmy o tym już w piątek. Nie było skutecznego doręczenia dokumentu z podpisem - wylicza Żelazik.
Jak zapewnia w rozmowie z money.pl, zwolnienia przyniosły efekt przeciwny wobec zamierzonego. - Wiemy, że będzie ciężko, ale ludzi to bardzo zjednoczyło. Mamy informację o kolejnych osobach, które dołączają do strajku. Można spodziewać się odwołania kolejnych lotów - twierdzi.
Co ciekawe, Żelazik, mimo iż to od jej zwolnienia zaczęła się aktualna akcja strajkowa w firmie, sama dotychczas formalnie nie dostała wypowiedzenia. - Na razie otrzymałam tylko świadectwo pracy - ujawnia.
W odpowiedzi na nasze zapytanie Biuro Prasowe LOT twierdzi, że spółka zakończyła spór zbiorowy i podpisała wiążący i legalny regulamin wynagradzania ze Związkiem Zawodowym Pracowników PLL LOT i Związkiem Zawodowym NSZZ "Solidarność". Niezmiennie spółka stoi też na stanowisku, że obecny strajk jest nielegalny, a dyscyplinarne zwolnienie 67 osób musiało się odbyć. Chodzi o osoby, "które oświadczyły, że odmawiają wykonania obowiązków służbowych w związku z przyłączeniem się do nielegalnego strajku".
Zdaniem LOT odbyło się to zgodnie z ustawą o związkach zawodowych, w trybie umożliwiającym ominięcie konsultacji ze związkami zawodowymi.
Milczarski grzmi o milionowych stratach
Prezes LOT-u przypomniał, że anulowanie rejsu do Toronto to narażanie spółki na straty, w wysokości przekraczającej milion złotych.
– Nie ma tolerancji na narażanie spółki na straty. Nie mieliśmy innego wyjścia. Zwolniliśmy dzisiaj, dyscyplinarnie, ze skutkiem natychmiastowym 67 osób. Zwolnienie odbyło się w trybie prawnym bez konsekwencji – stwierdził Rafał Milczarski podczas konferencji prasowej.
Dodał, że ma nadzieję, że liczba zwolnień jest ostateczna i wielokrotnie podkreślał, że dawał pikietującym szansę, aby się wycofać.
Zaznaczył, że spółka otrzymała sądowe zabezpieczenie strajku.
– Zarząd w wielu komunikatach pisemnych i osobistych, wielokrotnie informował pracowników o nielegalności strajku – podkreślał prezes LOT-u.
Milczarski zaapelował również do pracowników, którzy są namawiani do dołączenia się do strajku.
– Strajkujący nakładają ogromną presję na pracowników, prosimy o nie odbieranie telefonów od pikietujących – komentował.
Jak poinformował prezes PLL LOT, w poniedziałek zakończył się również spór zbiorowy, ciągnący się od 2013 roku. Spółka podpisała bowiem porozumienie z dwoma związkami – NSZZ Solidarność i ze Związkiem Pracowników PLL LOT.
W czwartek ponad 100 pracowników protestowało w siedzibie firmy. W piątek rano nie zostali wpuszczeni do budynku. Protestują na zewnątrz.
Głównym punktem sporu między związkami zawodowymi działającymi w LOT a władzami spółki jest wypowiedziany w 2013 roku regulamin wynagradzania z 2010 roku. LOT wówczas stanął na krawędzi bankructwa i musiał przeprowadzić restrukturyzację.
Czytaj także: Strajk w PLL LOT. Przewoźnik wynajął samoloty z załogami
Spółka otrzymała pomoc publiczną, którą notyfikowała Komisja Europejska. Stare zasady dotyczące wynagrodzeń zostały zastąpione nowymi, ramowymi - zdaniem związków - mniej korzystnymi dla pracowników.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl
Zobacz też: "Mamy plan B, jeśli chodzi o strajk". Związkowcy LOT mówią co dalej