W Polsce pracuje ok. 600 tys. Ukraińców. To dane oficjalne dotyczące osób, które mają etaty i odprowadzają składki do ZUS-u. Łączna suma pracujących obywateli Ukrainy w Polsce może wynosić nawet 2 mln.
Ukraińcy przyjeżdżają do Polski za lepszym życiem i wyższymi pensjami. Z unijnych danych wynika, że ukraińska lista płac szoruje o dno tabeli. Średnie zarobki wynoszą tam 450 euro miesięcznie. W Polsce Ukraińcy mogą liczyć na dwa razy więcej.
Imigrantów potrzebują polskie firmy, głównie branża produkcyjna czy usługowa. Obywatele zza wschodniej granicy nie tylko wspierają wzrost polskiego PKB, ale są też ważną siłą nabywczą. Firmy finansowe coraz mocniej zabiegają o względy tej grupy konsumentów. Powód? Przekazy pieniężne.
Ukraińcy to, co zarobią w Polsce, przekazują bliskim, którzy zostali w domach. Narodowy Bank Polski podał, że po pierwszym półroczu 2018 przekazy z Polski na Ukrainę wyniosły 3,3 mld zł.
Dane te dotyczą oficjalnych kanałów transferu, czyli przelewów bankowych czy usług firm płatniczych. Jednak przelew na Ukrainę to też prowizja i opłata za przewalutowanie. Aby zaoszczędzić, część osób przekazuje pieniądze przy pomocy kierowców TIR-ów, busów czy pasażerów pociągów.
W tym kontekście "część osób" nie jest najwłaściwszym sformułowaniem. Wedle szacunków w ten sposób może odbywać się nawet 40 proc. przekazów pieniężnych.
- Chcemy szczególnie dotrzeć do tej drugiej grupy Ukraińców i zaoferować im znacznie bezpieczniejszej metody przekazywania pieniędzy bliskim. Takiej, dzięki której dokładnie będą wiedzieli, ile pieniędzy do nich trafi - tłumaczy money.pl Evgeny Chamtonau, jeden z twórców startupu PayUkraine. I dodaje: - Zdecydowaliśmy się na stałą prowizję 6,99 zł. Bez dodatkowych opłat za przewalutowanie, co często stosują tradycyjne instytucje bankowe.
Firma powstała niespełna rok temu. Chamtonau i jego wspólnik Aliaksander Horlach postawili na Polskę. W krótkim czasie pozyskali pierwszych 20 tys. użytkowników. Obecnie ich firma działa też w Niemczech i we Włoszech.
Kto korzysta z PayUkraine w Polsce? 94 proc. użytkowników to Ukraińcy – rodziny lub ludzie, którzy spłacają swoje kredyty na Ukrainie – a 6 proc. to Polacy, na ogół pracodawcy płacący pensje pracownikom na ich ukraińskie rachunki.
Średnia kwota przelewu w PayUkraine wynosi 170-200 euro. Dziennie użytkownicy wykonują od 130 do 150 przelewów. Oznacza to, że dziennie klienci tego fintechu przekazują 30 tys. euro, czyli 120 tys. zł. Najczęściej przekazy wysyłane są z Mazowsza i województwa łódzkiego.
PayUkraine wprowadziło limity płatności: 2 tys. zł to maksymalna kwota jednego przelewu dziennie, a 10 tys. zł to maksymalna kwota na użytkownika miesięcznie. Limity wprowadzono dla bezpieczeństwa. Takie kwoty realnie odpowiadają na potrzebę imigrantów z Ukrainy, a jednocześnie eliminują możliwość prana pieniędzy.
Twórcy firmy nie boją się otwarcia granic w Niemczech dla pracowników z Ukrainy. Jak twierdzą, nie powinno to wpłynąć na kondycję polskiej części biznesu.
- Nie ma zagrożenia, aby kilkaset tys. Ukraińców wyjechało w styczniu 2020 roku z Polski. Otwarcie granic przez Niemców to w dużej mierze jedynie "fakt medialny" – mówi Evgeny Chamtonau.
Jak wyjaśnia: - Niemniej jednak jesteśmy na sytuację przygotowani. Jesteśmy fintechem o aspiracjach globalnych. Chcemy pomagać w dokonywaniu przelewów wszystkim spośród 6,5 mln Ukraińców, którzy przebywają poza Ukrainą w którymś z krajów europejskich.
Polski startup, założony przez dwóch Białorusinów, aby oferować przekazy Ukraińcom, dostał ostatnio 4 mln zł na rozwój za granicą. Inwestorem jest MobiMedia Solution S.A.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl