Blogów lifestyle'owych jest mnóstwo. Nie sposób więc wyróżnić się na tle konkurencji bez atrakcyjnych treści. Bilety do kina, kolacje w restauracji, gadżety i wyjazdy turystyczne - to wszystko kosztuje. Czy bloger może zaliczyć wydatki do kosztów zmniejszających podatek? Do tej pory skarbówka nie miała nic przeciwko. Teraz zmienia zdanie.
Przedsiębiorca, który dotychczas prowadził bloga prawnego, postanowił rozszerzyć działalność o tematykę lifestyle'ową. Na nowej stronie planuje zamieszczać recenzje filmów, spektakli teatralnych, koncertów, restauracji, hoteli czy gabinetów kosmetycznych. Popularność chce też osiągnąć dzięki relacjom z wyjazdów turystycznych, testom produktów i poradom. Zakłada, że przychody będą płynąć z reklam i umów ze sponsorami, których mają przyciągać poczytne materiały.
Bloger wyda pieniądze nie tylko na publikowane materiały, ale i działania niezbędne do funkcjonowania samej strony. Przyda się serwer, oprogramowanie i komputer, a potem także sprzęt służący ubarwieniu treści (aparat fotograficzny, obiektywy, statyw itp.). Autor planuje również odbyć kurs językowy, dzięki któremu mógłby przygotować angielską wersję strony.
Izba skarbowa odmawia niższego podatku
Przedsiębiorca chciałby zaliczyć wydatki do kosztów uzyskania przychodu. Zapytał o taką możliwość w interpretacji podatkowej (ITPB1/4511-408/16/MR). Izba Skarbowa w Bydgoszczy nie zgodziła się z opinią zainteresowanego. Zdaniem instytucji, wskazane zakupy nie są podatkowymi kosztami uzyskania przychodu, ponieważ autor strony internetowej nie zarabia na publikacjach, ale na pozyskiwanych reklamodawcach.
- Wnioskodawca uzyskuje przychód z tytułu dzierżawy strony internetowej, na której umieszczane są reklamy, a nie z tytułu prowadzenia bloga. Zatem wydatki związane z prowadzeniem bloga nie mogą stanowić kosztów uzyskania przychodów z działalności gospodarczej, której przedmiotem jest udostępnianie powierzchni na stronie internetowej. Nie istnieje bowiem związek przyczynowo-skutkowy - argumentuje izba.
Nie każdy bloger musi się martwić
Z inną opinią spotkała się autorka bloga lifestyle'owego pod koniec ubiegłego roku. Zgodnie z wydaną interpretacją podatkową, mogła "wrzucić w koszty" nie tylko sprzęt elektroniczny, ale też kosmetyki, ubrania, wizyty w restauracji czy wyjazdy turystyczne. Właściwie wszystko to, na co w podobnej sytuacji zgody nie wyraziła izba w Bydgoszczy.
- Napisanie recenzji ma na celu zachowanie źródła przychodów, jakim będzie blog. Atrakcyjne dla czytelników artykuły będą zwiększały popularność bloga, a tym samym - zainteresowanie potencjalnych reklamodawców i sponsorów - tłumaczyła kobieta, a dyrektor izby w Warszawie uznał tę opinię za poprawną.
W przypadku blogera-przedsiębiorcy posty zamieszczane na jego stronie internetowej mają być nastawione na zarabianie. Publikowane treści muszą być atrakcyjne. Im bardziej zainteresują odbiorców, tym więcej odsłon wygeneruje blog, a to wpłynie na zwiększenie zysków. Jak się okazuje, nie zawsze jest to wystarczające wytłumaczenie dla urzędów.
Indywidualna interpretacja podatkowa to nie przepisy
W Polsce brakuje sprecyzowanych przepisów, które jasno określałyby, w jaki sposób bloger powinien rozliczać swoje wydatki. Sytuacja każdej osoby czy firmy może zostać potraktowana zupełnie inaczej. Opinia prawna wydawana przez izbę skarbową dotyczy poszczególnych jednostek, które o interpretację przepisów występują.
W praktyce, oficjalny dokument nie jest jednak wyrocznią. Przy sporządzaniu interpretacji instytucja kieruje się opisem sprawy z punktu widzenia podatnika. Wytypowanie kosztów dla prowadzonego biznesu wciąż leży w gestii przedsiębiorcy. To on bierze odpowiedzialność za określenie związku między podejmowaną działalnością a przychodami.
Zgodnie z artykułem 22 ustawy o podatku dochodowym "kosztami uzyskania przychodów są koszty poniesione w celu osiągnięcia przychodów lub zachowania albo zabezpieczenia źródła przychodów".