Sprawa Marka Isańskiego nie jest tak znana jak Romana Kluski, ale to jeden z najbardziej jaskrawych przykładów patologii w skarbówce. Isański - po tym jak jego firma padła - przez 20 lat walczył o oczyszczenie z zarzutów. Wywalczył też zwrot 7 mln zł odsetek. To jednak nic przy kwocie, jaką może wygrać od Skarbu Państwa - nowa opinia biegłych wskazuje, że przedsiębiorca może żądać blisko 800 mln zł.
Opinia została przygotowana na zlecenie Sądu Okręgowego w Warszawie. Zespół z Katedry Finansów Korporacji Uniwersytetu Łódzkiego pod kierownictwem profesora Radosława Pastusiaka stwierdza w niej jednoznacznie, że działania jednostek Skarbu Państwa uniemożliwiły firmie Isańskiego prowadzenie jakiejkolwiek działalności od 1996 r. Wartość utraconych w związku z tym korzyści do końca minionego roku obliczono na kwotę 793 086 950 zł.
Pozew na 157 milionów
Sam Isański swoje roszczenia szacował skromniej - na 157 mln zł. Taka kwota znalazła się w pozwie złożonym w kwietniu 2014 r. W wywiadzie dla money.pl Marek Isański tłumaczył, że i tak nie chodzi o pieniądze.href="http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/polski-rekordzista-w-walce-ze-skarbowka-7,186,0,1985466.html">
Mam nadzieję, że może wreszcie kimś to wstrząśnie. Dla mnie jednak ważniejsze jest, by dzieciom ostatecznie wykazać, że ojciec nie kradł.
Od czego zaczęły się problemy? Urząd Skarbowy w Zielonej Górze uznał, że przedsiębiorca leasingując autobusy dla PKS oszukiwał przy naliczaniu zwrotu VAT. Poszło o to, że firma - Towarzystwo Finansowo Leasingowe (TFL) - miała siedzibę w Zielonej Górze, a autobusy kierowcy PKS przejmowali w Sanoku. Gdyby robili to w Zielonej Górze, wszystko byłoby w porządku.
Isański się odwoływał, wyroki zmieniały się raz na korzyść skarbówki, raz na jego, ale firma nie udźwignęła domiarów podatkowych w wysokości 20 mln zł. Całe postępowanie zakończyło się dopiero w listopadzie 2015 r. Wyrok: uchylenie wszystkich decyzji podatkowych i umorzenie postępowań.
Profesor Pastusiak odmówił nam komentarza w sprawie wyceny. Jednak opinia jego zespołu to z pewnością rozczarowanie dla Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa. Nie tylko sama kwota, ale to, że potwierdza ona związek przyczynowo-skutkowy między bezprawnymi działaniami skarbówki, a powstałą szkodą dla spółki. - To, czy podniesiemy teraz naszą kwotę żądania, uzależnione jest od naszej analizy wyliczeń łódzkiego instytutu i zarzutów, które może przedstawić Prokuratoria - mówi nam Marek Isański.
55 tysięcy odsetek dziennie
Rzecznik Prokuratorii już potwierdził money.pl, że najprawdopodobniej zostaną zgłoszone uwagi do nowej wyceny. - Naszym zdaniem opinia jest nieprawidłowa, ale szczegółowe uwagi zgłosimy w piśmie procesowym do sądu w przysługującym nam terminie - mówi Paweł Dobroczek, który dodaje też, że w związku z tymi wątpliwościami nie jest wykluczone, że Prokuratoria będzie domagać się powołania nowego biegłego. - Jest to pewnego rodzaju reguła postępowania, kiedy jedna ze stron ma poważne wątpliwości co do jego opinii - wyjaśnia Dobroczek.
Oznaczać to może, że wyroku w tej sprawie nie poznamy zbyt szybko. - Jeżeli sąd zdecyduje, że będzie powołany nowy biegły, to w tym roku ta sprawa raczej się nie skończy. Jeżeli jednak oddali nasz ewentualny wniosek, to wyrok może zapaść jeszcze przed wakacjami - wyjaśnia Dobroczek.
Marek Isański przypomina, że sprawa mogła zakończyć się już dawno - Od początku jesteśmy skłonni pójść na ugodę. Im dłużej trwa ten proces, tym gorzej dla przegranego. Odsetki od wnioskowanej kwoty rosną o 55 tys. zł dziennie, te wynikające z wyceny biegłego są pięciokrotnie wyższe. Istnieje również możliwość, że nowy biegły może policzyć jeszcze więcej - mówi przedsiębiorca.
Trudno jednak o porozumienie, kiedy sądowi przeciwnicy tak mocno różnią się w ocenie przedmiotu sprawy. - Mamy dużo wątpliwości co do żądanych 157 milionów i samej zasadności wniosku. Dlatego od początku wnosiliśmy o oddalenie powództwa - przekonuje Paweł Dobroczek.